PolskaArtur Zawisza: wakacje spędziłem przygotowując się do prac komisji

Artur Zawisza: wakacje spędziłem przygotowując się do prac komisji

Pierwszą rozpatrywaną przez komisję ds. banków kwestią będzie konflikt interesów przewodniczącego Komisji Nadzoru Bankowego, który jednocześnie był założycielem i członkiem rady fundacji(...). Gołym okiem widać, że tego typu sytuacja w rozwiniętym, cywilizowanym kraju byłaby absolutnie niedopuszczalna i sprzeczna z wszelkimi kanonami etyki zawodowej - powiedział w "Salonie Politycznym Trójki" szef sejmowej Komisji Śledczej ds. Prywatyzacji Banków, Artur Zawisza.

Artur Zawisza: wakacje spędziłem przygotowując się do prac komisji
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marek Grabski

Krystian Hanke: To były wakacje z aktami?

Artur Zawisza: W moim przypadku tak. Nigdzie nie wyjeżdżałem, ale w podwarszawskim domu kolejne kilkanaście, czy nawet więcej dni spędziłem czytając zarówno dokumenty źródłowe, jak i pewne materiały analityczne.

Leszek Balcerowicz będzie jako pierwszy wezwany przed komisję?

- To akurat nie jest przesądzone, bo on będzie w pierwszej turze związanej z jego konfliktem interesów, ale być może w pierwszej kolejności, dajmy na to pierwszego dnia powołamy władze bezpośrednie, zarząd fundacji, a dopiero po nich Leszka Balcerowicza. Ale ta decyzja jest jeszcze przed nami. Ona będzie podjęta w poniedziałek.

A kiedy możemy się spodziewać pierwszego przesłuchania?

- My chcemy pracować w każdym niesejmowym tygodniu, żeby nie było oczywistej kolizji wydarzeń. Spotkawszy się 21. sierpnia, w przededniu tygodnia sejmowego, później już w wolnym od pracy sejmowej tygodniu, czyli tym przełomowym, między sierpniem a wrześniem, z początkiem w dniu 28. sierpnia.

A jaką sprawę zbadałby Pan w drugiej kolejności? Jeśli to nie tajemnica.

- Tu jest pewna trudność. Dlatego, że my mając tych spraw piętnaście, typu: prywatyzacja i realizacja umowy prywatyzacyjnej w przypadku Pekao SA, aż do fuzji z BPH oprotestowywanym przez polski rząd, mając bardzo zagadkową prywatyzację BGŻ wbrew wcześniejszym strategiom rządowym, z silnym udziałem środowiska byłego premiera Marka Belki, mając znaczącą kwestię upadłości Banku Staropolskiego, z poważnymi zastrzeżeniami podnoszonymi co do byłej prezes NBP Hanny Gronkiewicz-Waltz. Ale mając te i inne jeszcze sprawy mamy tę trudność dzisiaj w ostatecznym przedstawieniu kolejności, iż spotkaliśmy się z powszechnie znanym apelem Kazimierza Marcinkiewicza.

Szlachetnym, jak Pan powiedział.

- Żeby było jasne. Ja go oceniam jako szlachetny i wręcz rycerski. Apelem aby nie przesłuchiwać jako świadka, jago kontrkandydatki w wyborach prezydenckich. Tylko kłopot jest z tym formalny i faktyczny. Formalny taki, że nie może być wyłączenia dla jednej tylko pani prezes, to musiałoby być rozstrzygnięcie powszechne, a więc dotyczące wszystkich kandydatów w wyborach samorządowych, np. Marka Borowskiego, którego koniecznie musielibyśmy przesłuchiwać w sprawie prywatyzacji Banku Śląskiego. Przypomnijmy, że on wtedy został zdymisjonowany z funkcji wiceministra finansów przez byłego premiera Pawlaka, pod bardzo poważnymi zarzutami. I jeszcze są też inne osoby publiczne, które mogą kandydować w wyborach, jak posłanka PO, była prezes Pekao SA i wiceprezes WBK pani Wiśniewska-Pasło, ale chodzi o to, że wtedy żadnej z tych osób nie moglibyśmy przesłuchiwać we wrześniu, październiku i listopadzie. Tu jest problem nie tylko formalny, ale i faktyczny. Wyliczyliśmy wczoraj, że na spraw kilkanaście, nazwisko byłej
prezes NBP Hanny Gronkiewicz-Waltz wystepuje w co najmniej pięciu. I to by znaczyło, że pięć spraw jest odłożonych. Z punktu widzenia czysto komisyjnego lepiej żebyśmy kierowali się własną logiką i nie mieszali w to kalendarza wyborczego. Ale jeżeli idzie o jakość życia publicznego, to apel premiera Marcinkiewicza był na bardzo wysokim poziomie, zarysowując, szkicując wysokie standardy tego życia publicznego. I my, z tego powodu, bierzemy go bardzo poważnie pod uwagę. To mogę powiedzieć wprost, jako posłowie PiS-u z życzliwością patrzymy na ten apel. Panie przewodniczący, a znalazł Pan w tych dokumentach coś, co spowodowałoby zmianę decyzji na taką, że komisja jednak powinna zając się SKOK-ami? To też budziło wiele kontrowersji.

- Tu nie ma kwestii dokumentów. Każdą sprawą odpowiednie instytucje publiczne, jeżeli są po temu powody, powinny się zajmować. Tylko ktoś jest od czegoś, a ktoś od czegoś innego. Jak do komisji piszą np. ludzie, klienci, że są poszkodowani przez konkretne banki, to my im grzecznie odpisujemy, ale w zasadzie nie będziemy zajmować się konkretnymi klienckimi skargami, że jakiś bank mnie oszukał, bo to nie jest przedmiot działań komisji, która ma zajmować się instytucjami władzy publicznej. I teraz jeżeli mówimy o SKOK-ach - one nie są bankami. Gdyby były, to podlegałyby prawu bankowemu.

Ale działają, jak banki i to potwierdzają niektórzy eksperci.

- Ale co to znaczy działają jak banki? A jak ja Panu pożyczam pieniądze, to też działam jak bank? Coś jest bankiem albo nie jest bankiem.

Panie pośle, kiedy powinny odbyć się wybory samorządowe? 12. listopada to dobry termin?

- To jest decyzja zarezerwowana dla Prezesa Rady Misistrów. Wymieniano datę sąsiadującą ze świętem narodowym 11. listopada - wydaje się to data zupełnie dobra.

A według jakiej ordynacji będziemy wybierać władze gmin?

- A tego jeszcze nie wiemy, bo rzecz toczy się w Sejmie i jest obficie dyskutowana.

Ostatnie pytanie. Czy Jaromir Netzel, na stanowisku szefa PZU, zaczął być problemem dla PiS-u, czy nie?

- Prezes Natzel, jak rozumiem, bo przecież nie znam szczegółów, został powołany przez większościowego akcjonariusza PZU, jakim jest Skarb Państwa, po to, aby robić porządek w tej spółce. I jak wiemy, ten porządek jest tam zaprowadzany. Natomiast zupełnie niezależnie od tego toczy się pewna dyskusja medialna.

Przeczytaj: cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)