Artur Zawisza potrącił kobietę. Znów się tłumaczy: "Nieszczęścia chodzą parami"
Artur Zawisza spowodował wypadek drogowy. Nie miał prawa jazdy. Potrącił kobietę - pracownicę Biura Bezpieczeństwa Narodowego - która może już nigdy nie wrócić do zdrowia. Jeszcze tego samego dnia Zawisza został ponownie zatrzymany przez policję. - Nieszczęścia chodzą parami - stwierdził polityk. Głos w tej sprawie zabrał szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch.
- Nieszczęścia chodzą parami. Odstawiałem samochód do garażu (...) Wczoraj był niefortunny ciąg wydarzeń, którego żałuję - przyznał Artur Zawisza.
Polityk upierał się po wypadku, że to "kolizja jak każda". "To wydarzenie drogowe jakich setki. Bardzo mi przykro, że brałem w nim udział. Obyło się bez żadnych nadzwyczajnych okoliczności. Nie sposób rozstrzygnąć, kto zawinił" - upiera się Artur Zawisza.
Sprawa jest jednak dużo poważniejsza. - Dziwi lekkie potraktowanie przez Artura Zawiszę wypadku, w którym naraził zdrowie naszej pracownicy – powiedział szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch.
- Wczorajsze zderzenie Artura Zawiszy z rowerzystką nie było "kolizją drogową, jakich setki" [tak stwierdził sam Zawisza - przyp. red.]. Pani Aneta ma złamany bark, zmiażdżone kolano, za kilka dni czeka ją skomplikowana operacja i zapewne nigdy nie wróci do dawnej sprawności. To był groźny wypadek - poinformował na Twitterze dziennikarz RMF FM Grzegorz Kwolek.
Zawisza jednego dnia był... dwa razy zatrzymywany przez policję.
- Biorąc pod uwagę moją dotychczasową służbę, pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy to tego samego dnia zatrzymywany jest kierujący, który najpierw bierze udział w zdarzeniu drogowym i czynności prowadzone są w kierunku spowodowania wypadku drogowego, a potem jeszcze tego samego dnia, porusza się pojazdem, pomimo tego, że nadal nie posiada uprawnień do jego kierowania - skomentował ponowne zatrzymanie Zawiszy rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Artur Zawisza potrącił kobietę. To koniec jego kariery
Artur Zawisza, polityk związany z Ruchem Narodowym, wpadł w poważne tarapaty. Doprowadził do wypadku, w którym ranna została rowerzystka.
- Kobieta kierująca rowerem została potrącona przez kierującego mercedesem. Mężczyzna skręcał z ulicy Beethovena w Sobieskiego. Wtedy doszło do potrącenia. Kobieta z obrażeniami ciała trafiła do szpitala - przekazała po zdarzeniu Edyta Adamus z sekcji prasowej Komendy Stołecznej Policji.
Okazało się, że były poseł PiS, nie posiadał prawa jazdy. Te zostało mu odebrane w 2016 roku za prowadzenie pod wpływem alkoholu. Polityk przekonuje dziś, że jest w trakcie zdobywania prawa jazdy.
"Nade wszystko przeprosiłem panią Anetę i jeszcze będę osobiście przepraszał. W tej chwili to mogę uczynić w stosunku do niej, bo przecież w dniu zdarzenia drogowego niewiele więcej. Mam nadzieję na jej powrót do zdrowia i dobrego samopoczucia. Stało się, co się stało" - napisał Zawisza na swoim profilu na FB.
Sytuacja jest jednak trudna. Rowerzystka, pani Aneta, pracownica Biura Bezpieczeństwa Narodowego ma złamany bark i zgruchotane kolano, w najbliższych dniach czeka ją poważna, skomplikowana operacja, od której zależy, czy wróci do pełnej sprawności - informuje RMF FM. Ofiara wymuszenia pierwszeństwa, przewieziona 10 metrów na masce auta Artura Zawiszy, spędzi w szpitalu co najmniej kilka tygodni. Potem czekają kobietę miesiące rehabilitacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl