Aresztowano zabójcę 7‑miesięcznej dziewczynki?
Podejrzany o zabójstwo 7-miesięcznej
Wiktorii ze wsi Jeziorka (Pomorskie) Jerzy O. został
aresztowany na trzy miesiące przez Sąd Rejonowy w Słupsku
(Pomorskie). Wobec rodziców dziewczynki - podejrzanych o narażenie
życia dziecka na niebezpieczeństwo - sąd zastosował dozór
policyjny.
Prokuratura Rejonowa w Słupsku nie wyklucza zażalenia na postanowienie sądu. Naszym zdaniem istnieją przesłanki do tymczasowego aresztowania rodziców - powiedziała prokurator rejonowa Maria Pawłyna.
Posiedzenia sądu trwały we wtorek kilka godzin. Rodzice niemowlęcia - 34-letnia Urszula S. i 32-letni Tadeusz D. - nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami po wyjściu z sali rozpraw. 54- letni Jerzy O. powiedział natomiast, że jest niewinny, że dziecko zmarło mu na rękach, ale on dziewczynki nie zabił.
Słowom Jerzego O. przeczy wstępna opinia biegłych z Akademii Medycznej w Gdańsku (Pomorskie), gdzie w poniedziałek dokonano sekcji zwłok niemowlęcia. Z ustaleń lekarzy wynika, że bezpośrednią przyczyną zgonu dziewczynki był krwiak przymózgowy z rozległym stłuczeniem kości sklepienia i podstawy czaszki. Biegli wykluczyli, by obrażenia te powstały na skutek wypadnięcia dziecka z łóżeczka. Ich zdaniem, to najprawdopodobniej efekt uderzania głową dziewczynki o płaską twardą powierzchnię, jak podłoga lub ściana.
Również stwierdzone w czasie sekcji złamanie kości lewej ręki oraz jednego lewego żebra nie są - według biegłych - efektem upadku, tylko silnego uderzenia pięścią.
7-miesięczna Wiktoria zmarła w sobotę między godz. 15 a 16. W tym czasie dziewczynką opiekował się Jerzy O., który - jak się później okazało - miał w organizmie ponad 3 promile alkoholu.
Rodzice zostawili niemowlę pod jego opieką, bo wychodzili po zakupy do innej wsi. W czasie poniedziałkowego przesłuchania zeznali, że choć wiedzieli, że ich znajomy pił alkohol, to nie uznali go za pijanego.
Sąsiedzi Jerzego O. powiedzieli, że głośny płacz dziewczynki skłonił ich do wezwania policji.
Gdy patrol przyjechał na miejsce, dziecko już nie żyło. Rodzice zdążyli wrócić do Jeziorek przed pojawieniem się policjantów, ale byli tak pijani - Urszula S. miała 1,5 promila, Tadeusz D. ponad 3 promile - że nie można się było z nimi porozumieć. Kontaktu nie było również z Jerzym O. Cała trójka została zatrzymana do wytrzeźwienia i wyjaśnienia. W poniedziałek prokuratura postawiła rodzicom dziecka zarzut narażenia jego życia na niebezpieczeństwo, za co grozi do pięciu lat więzienia. Jerzemu O. śledczy zarzucili zabójstwo, za które grozi nawet dożywocie.
Żadna z podejrzanych osób nie przyznała się do zarzutu.
Z ustaleń policji wynika, że cała trójka była już wcześniej karana. Mężczyźni odpowiadali za prowadzenie pojazdów w stanie nietrzeźwości oraz kradzieże i włamania. Kobieta - za przywłaszczenie mienia.