Archeolodzy znaleźli średniowieczny skarb
Skarb złożony m.in. z ponad tysiąca
zachowanych w doskonałym stanie srebrnych monet z czasów
Władysława II Wygnańca i Bolesława Kędzierzawego znaleźli w
Dąbrowie Górniczej archeolodzy na terenie wykopalisk prowadzonych
w hutniczej osadzie z XII wieku.
Ten skarb to prawdziwa sensacja - tak wielu świetnie zachowanych monet nie znaleziono w tym regionie od trzydziestu lat - powiedział dr Jacek Pierzak, archeolog z biura wojewódzkiego konserwatora zabytków w Katowicach.
Spoczywające płytko pod ziemią, uszkodzone glazurowane naczynie zawierało 1068 srebrnych monet oraz prawie dwa kilogramy bryłek srebra i tzw. siekańców, nazywanych także płacidłami. Ciętymi w zależności od potrzeb "siekańcami" wydawano resztę z większych sum, gdy brakowało monet o małych nominałach.
Pierwotnie denarów w naczyniu na pewno było więcej - górna część naczynia została zniszczona przez pług podczas orki. Już wcześniej na tym stanowisku archeolodzy znaleźli kilka monet, sądzili jednak, że to przypadkowe znalezisko - zaznaczył Pierzak.
Na znaleziony w czwartek w Łośniu - dzielnicy Dąbrowy Górniczej - skarb składają się m.in. wszystkie znane cztery typy denarów wydawanych za czasów panowania Władysława II Wygnańca - czyli w latach od 1138 do 1146 - oraz cztery z siedmiu typów monet wydawanych za Bolesława Kędzierzawego, czyli od 1146 do 1173 roku.
Są jeszcze dwie monety, które na razie trudno nam umiejscowić w czasie - być może to nieznane jeszcze typy. Skarbem muszą zająć się specjaliści numizmatycy - wyjaśnił Pierzak. Jak zaznaczył, wartość znaleziska podwyższa fakt, że zdecydowana większość monet jest w doskonałym stanie i tylko kilka z nich pokrytych jest patyną.
Zdaniem archeologa, monety z tego okresu są cennym źródłem ikonograficznym. Na odnalezionych denarach widnieją m.in. wizerunek cesarza Fryderyka I Barbarossy, relikwiarz, orzeł polujący na zająca, a także wizerunki dwóch i trzech braci.
Znalezienie skarbu było dla prowadzących prace pod kierunkiem dr. Dariusza Rozmusa naukowców zaskoczeniem. Naczynie z monetami spoczywało bowiem na terenie osady hutniczej, w której produkowano ołów i srebro na przemysłową skalę. Przed sześcioma laty odkryto tam pierwszy z kilku świetnie zachowanych pieców hutniczych.
Prowadzone w Łośniu od 2000 r. wykopaliska wykazały, że zagłębie hutnicze istniało w pobliżu dzisiejszej Huty Katowice już w XI w. Wcześniej sądzono, że ludność zamieszkująca ten teren przerabiała występujące tam rudy srebra i ołowiu dopiero w XII i XIII w.
Archeolodzy, zanim okryta została osada w Łośniu, już w latach trzydziestych XX w. prowadzili prace w pobliskich Strzemieszycach. Choć w grobach odkrytej tam nekropolii znaleźli kilkadziesiąt wyrobów i ozdób ze srebra i ołowiu, przez wiele lat sądzili, że były to przedmioty sprowadzone z zewnątrz.
Pogląd ten zmieniło dopiero odkrycie w Łośniu pochodzącego z XI wieku pieca hutniczego, o którego nowoczesności świadczyły m.in. gliniane dysze do wytwarzania sztucznego podmuchu powietrza. Dla archeologów piec okazał się szczególnie cenny, ponieważ zachował się w całości, łącznie z blisko 100-kilogramowym ołowianym wsadem. Umożliwiło to odtworzenie technologii, którą ołów wytapiano.
100 kg tego metalu to był ogromny kapitał, nie wiadomo, dlaczego wytapiający nie rozebrał pieca i nie wydobył ołowiu. Można tylko popuścić wodze wyobraźni - może przydarzył się jakiś najazd albo kataklizm? Może z tego samego powodu, ktoś niedaleko w pośpiechu zakopał naczynie ze srebrnymi monetami? - zastanawia się dr Pierzak.