Archaiczny system wyborczy w USA
Bez względu na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich, pokazały one, jak bardzo przestarzały jest system wyborczy w USA - pisze w wydaniu czwartkowym francuski dziennik "Le Monde".
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 18:48
Przypominając prawną batalię, która nastąpiła po wyborach prezydenta w 2000 roku, dziennik pisze, że "Stany Zjednoczone nie potrafiły, albo nie chciały, zreformować swojego systemu wyborczego, który pokazał już cztery lata temu, do jakiego stopnia jest nieskuteczny".
W komentarzu redakcyjnym "Le Monde" przypomina najnowsze kłopoty z "głosami tymczasowymi" (głos tymczasowy to kartka wydawana osobie, której nazwiska nie ma na liście wyborców, ale która oświadcza, że jest uprawniona do udziału w głosowaniu. Głos taki podlega potem sprawdzeniu i jeśli okaże się ważny, zostanie doliczony; w przeciwnym razie komisja go odrzuci), głosowaniem korespondencyjnym, nieaktualnymi listami wyborców, niesprawnymi maszynami do głosowania, a także wielogodzinne kolejki przed lokalami.
"Los tego, kto stanie na czele jedynego supermocarstwa, leży w rękach tych, którzy liczą karty do głosowania w Ohio, i być może, w razie protestów, w rękach sądów - pisze "Le Monde". - Cóż to za obraz demokracji, która mieni się przykładem dla świata!".
"Taki bałagan, nie do pomyślenia w większości krajów demokratycznych, nie przynosi zaszczytu Ameryce. To prawdziwy powód do zmartwienia, że los świata zależy od tak archaicznego systemu wyborczego" - dodaje gazeta.
Rozliczne materiały o wyborach w USA czwartkowy "Le Monde" poprzedził na pierwszej stronie nagłówkiem: "Bush prowadzi, ale nie jest jeszcze wybrany".
W komentarzu gazeta ubolewa, analizując mapę wyników wyborów, że "demokratyczna Ameryka ogranicza się tylko do trzech wysp izolowanych na republikańskim oceanie: północnego wschodu z Nowym Jorkiem, środkowej północy z Chicago i wybrzeża Oceanu Spokojnego na zachodzie".
"Czy to się nam podoba, czy nie, Ameryka stała się bardziej konserwatywna, bardziej religijna, i bardziej jednostronna - podkreśla gazeta. - Nawet alarmujące dane gospodarcze (bezrobocie i deficyt budżetowy) nie przekonały kraju do masowego głosowania na Johna Kerry'ego".
W jednej z analiz "Le Monde" pisze, że taki wynik wyborów oznacza "nowe wyzwanie" dla Europy.
"Europejczycy mają powody do rozczarowania. Według sondaży, gdyby mogli, głosowaliby na Kerry'ego. Dzisiaj są w obozie przegranych, chociaż tak wiele było złudzeń co do poprawy stosunków transatlantyckich, jaką miała przynieść wygrana Demokratów" - pisze dziennik.
"Ponowny wybór Busha stawia przed Europą nowe wyzwanie -określić na nowo stosunki z Ameryką, która jest teraz mniej europejska niż kiedykolwiek - dodaje dziennik. - Ponieważ amerykańscy wyborcy nie dali nam prezentu, nadszedł czas, aby Europejczycy zaczęli działać sami, a nie tylko reagowali na politykę Waszyngtonu. Prawdopodobna reelekcja Busha będzie dobrą okazją".
Michał Kot