Arafat: nie martwię się o siebie, ale o naród
Przywódca palestyński Jaser Arafat powiedział w niedzielę, że bardziej niepokoi się o swój naród niż o swoje życie.
31.03.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Przyjmując kilku zagranicznych dziennikarzy w swej oblężonej przez armię izraelską siedzibie w Ramallah, potwierdził, że podczas sobotniej rozmowy z amerykańskim sekretarzem stanu Colinem Powellem ponownie zażądał niezwłocznego wysłania sił międzynarodowych na terytoria palestyńskie.
Dziennikarze dotarli do biura Arafata wraz z kilkudziesięcioma zachodnimi pacyfistami, z których część pozostała w oblężonym budynku na znak solidarności z przywódcą palestyńskim.
Arafat wyglądał na zmęczonego i bardziej bladego niż zwykle, ale wydawało się, że jest w dobrej formie fizycznej. Bagatelizował własne położenie. Przypomniał, że raz już był w podobnej sytuacji w Bejrucie w 1982 r. Wówczas armia izraelska oblegała go przez trzy miesiące. W końcu Arafat pojechał do Tunisu, objęty międzynarodową opieką.
Najważniejsze nie jest to, co ja przechodzę. To nie pierwszyzna dla mnie. Najważniejsze jest to, co przechodzi nasz naród, nocą i dniem - powiedział w wywiadzie nadanym później przez telewizję CNN.
Zapytany o izraelskie gwarancje, że jemu samemu nic nie grozi, odparł: Sądzicie, że pociski odróżniają mnie od moich braci, którzy są tutaj ze mną? To jest wielkie izraelskie kłamstwo.(miz)