Apelacja w procesie za porachunki przestępcze
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku odbyła się rozprawa odwoławcza w procesie za porachunki przestępcze w Suwałkach (Podlaskie). Chodzi o porwanie mężczyzny i jego okrutne zabójstwo sprzed pięciu lat. Sprawcy zastrzelili go, a poćwiartowane zwłoki wrzucili do jeziora.
Za te przestępstwa dwaj mężczyźni zostali skazani w pierwszej instancji na dożywocie, a trzeci na dziesięć lat więzienia. Jednym ze skazanych na dożywocie jest Krzysztof Anusiewicz (sąd zezwolił na publikację danych), uważany za bossa suwalskiego świata przestępczego, który miał zlecić zabójstwo. Prokuratura przypisała mu tzw. sprawstwo kierownicze zbrodni.
Ze względu na to, że proces jest trudny i ma charakter poszlakowy, Sąd Apelacyjny w Białymstoku odroczył do czwartku publikację wyroku apelacyjnego.
Do zbrodni, związanej z porachunkami w suwalskim świecie przestępczym, doszło w 1999 roku. Według ustaleń prokuratury, sprawcy chcieli się zemścić na mężczyźnie, kiedy ustalili w prywatnym śledztwie, że podłożył bombę w samochodzie Anusiewicza. Ten w zamachu stracił nogę. Odgrażał się wtedy, że organizatorzy zamachu "poniosą karę, a ich rodziny zapamiętają do końca życia, z kim zadarli".
Postępowanie prokuratorskie trwało aż trzy lata. Jak w nim ustalono, sprawcy z premedytacją zaplanowali zabójstwo. Wykonali stalową klatkę, gdzie przetrzymywali i maltretowali porwaną ofiarę. Przed zastrzeleniem torturowali mężczyznę, bijąc go młotkiem po rękach i tnąc jego ciało piłą motorową.
Po zabójstwie ciało poćwiartowali i w reklamówkach wrzucili do jeziora Pluszne koło Olsztynka (Warmińsko-mazurskie). Szczątki zwłok w jednej z reklamówek w sierpniu 1999 roku odkryli turyści. Potem nurkowie wyłowili kolejne worki. Na podstawie kodów DNA udało się ustalić, że to zwłoki zaginionego Tomasza S.
Apelacje od wyroków złożyli obrońcy. Jak mówili we wtorek przed sądem, w postępowaniu w pierwszej instancji było wiele błędów. Krytycznie odnosili się zwłaszcza do wyników badań specjalistycznych, m.in. DNA, które pozwoliły zidentyfikować zwłoki zamordowanego. Domagali się uniewinnienia lub zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania.
Sami oskarżeni nie przyznali się do stawianych im zarzutów. Krzysztof Anusiewicz nawet przysięgał, że nie ma z tą sprawą nic wspólnego i nie zlecał porwania ani zabójstwa Tomasza S.
Drugi skazany na dożywocie, Jacek Wach, uważany za "prawą rękę" Anusiewicza, przedstawił sądowi wywód prawny, którym chciał dowieść, że w postępowaniu były błędy formalne. "Zmanipulowana dokumentacja, mistyfikacja" - tak mówił o materiale dowodowym w tej sprawie.
Wszyscy trzej oskarżeni byli już wcześniej karani. Jak wynika z dokumentów, które odczytywał sąd, Jacek Wach aż jedenaście razy.