Apelacja pedofila skazanego na dożywocie
Białostocki Sąd Apelacyjny rozpatrywał odwołanie obrońcy od wyroku dożywocia dla 37-letniego recydywisty Krzysztofa Bukacza, skazanego m.in. za dwa zabójstwa, w tym 10-letniego chłopca, oraz wykorzystywanie seksualne nieletnich i kradzieże.
29.06.2004 | aktual.: 29.06.2004 14:10
Sąd zezwolił na publikację danych i pokazywanie wizerunku skazanego. Wyłączył jednak w części jawność rozprawy ze względu na interes osób pokrzywdzonych i dobre obyczaje. Bukacz powiedział przed sądem, że jest niewinny. Ze względu na zawiłość sprawy sąd odroczył publikację wyroku do 2 lipca.
Krzysztof Bukacz od lat był znany policji, zarówno z powodu swoich licznych włamań, jak i molestowania seksualnego małoletnich chłopców. W jego mieszkaniu często nocowały 13-, 14-, a nawet 10-letnie dzieci z rodzin patologicznych, uciekinierzy z domów dziecka, których spotykał na dworcu PKS.
Według prokuratury, nie tylko były one wykorzystywane seksualnie przez pedofila, ale także dokonywały licznych włamań. W zamian, oprócz dachu nad głową, otrzymywały papierosy, alkohol oraz rozpuszczalnik do wąchania.
Głównymi dowodami były zeznania chłopców, które w sądzie pierwszej instancji zostały uznane za wiarygodne.
Na ślad zbrodni policja trafiła, zatrzymując dwóch nastolatków podejrzanych o włamania. Jeden z nich zeznał wówczas, że Krzysztof Bukacz, u którego mieszka, dokonał dwóch zabójstw, w tym 10- letniego chłopca. Dziecko miało zginąć za to, że groziło, iż wyda pedofila policji. Chłopak został uduszony kablem. Obaj zatrzymani nieletni przyznali się, że pomagali w zbrodni (o współudział w tym zabójstwie zostali oskarżeni przed sądem dla nieletnich).
Drugim zamordowanym był kolega Bukacza z więzienia, z którym po wyjściu na wolność mieszkał. Miało dojść do kłótni przy alkoholu.
Mimo poszukiwań z wykorzystaniem m.in. kamery termowizyjnej ciał ofiar nie odnaleziono do dziś. Proces miał charakter poszlakowy, dzieci zeznawały za zamkniętymi drzwiami.
Krzysztof Bukacz nie przyznał się do winy. Przed sądem pierwszej instancji składał pokrętne wyjaśnienia, np. że poszukiwani wyjechali z Białegostoku.