Antywojenny protest Rosjanina. "To, co robię, jest aktem desperacji"
- Nie mogłem tak po prostu siedzieć i nic nie robić. Rozerwałoby mnie to od środka - mówił Dmitrij Skurikhin w rozmowie z brytyjską stacją telewizyjną. Mężczyzna jest właścicielem centrum handlowego w niewielkim miasteczku na północ od Moskwy, na którym manifestuje swoje wsparcie dla atakowanej przez Rosję Ukrainy.
20.05.2022 | aktual.: 20.05.2022 08:41
Osiem godzin na północ od Moskwy znajduje się miejscowości Rusko-Wysockie. To niewielkie miasteczko, w którym dominują głównie gospodarstwa wiejskie. Wyróżniającym się budynkiem jest natomiast lokalne centrum handlowe.
Jego właścicielem jest opisywany przez BBC rosyjski aktywista, Dmitrij Skurikhin. Mężczyzna otwarcie sprzeciwia się reżimowi Putina, cenzurze i potępia agresję militarną Rosji na Ukrainę.
W geście protestu na ścianie swojego kompleksu namalował jaskrawoczerwoną farbą wielki napis o treści "Pokój Ukrainie, Wolność Rosji!". Wypisał także nazwy ukraińskich miast okupowanych przez Rosjan, w których najeźdźcy dopuścili się zbrodni wojennych wobec ludności cywilnej: Mariupol, Bucza, Borodianka, Odessa, Irpień, Chersoń, Czernihów i wiele innych.
Rosjanin przemalował swoje centrum handlowe na ukraińskie barwy
- Pomyślałem, że to dobry sposób na wydobycie na wierzch informacji - powiedział Rosjanin w rozmowie z serwisem bbc.com.
- Przez kilka pierwszych tygodni wojny nasi ludzie nie wiedzieli, co się dzieje. Myśleli, że przeprowadzana jest jakaś specjalna operacja, mająca na celu usunięcie "narkomanów z ukraińskiego rządu". Nie wiedzieli, że Rosja ostrzeliwała ukraińskie miasta - mówił Skurikhin.
Tak Rosjanin protestuje przeciw wojnie Putina. "Nie mogłem tak po prostu siedzieć i nic nie robić"
Dach swojego centrum handlowego przemalował na żółto-niebieskie barwy - symbolizujące flagę Ukrainy. Jak podaje brytyjska stacja mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że jego działania obarczone są dużym ryzykiem.
Publiczny sprzeciw wobec władzy Putina może skończyć się nawet pobytem w kolonii karnej. Z powodu antywojennych manifestacji Dmitra, na jego drzwiach ktoś już namalował słowa "zdrajca" i "nazista", do jego domu przyjechała także policja. Mężczyzna został ukarany grzywną za "dyskredytację rosyjskich sił zbrojnych".
- Nie mogłem tak po prostu siedzieć i nic nie robić. Rozerwałoby mnie to od środka. To, co robię, jest aktem desperacji. Teraz Rosjanie są wyrzutkami. Zasługujemy na to, by nimi być. Ta ofensywa rzuci na nas cień na długi czas - wskazuje w rozmowie z telewizją.
Skurikhin uważa, że przekaz reżimowych mediów, które lubią przedstawiać Putina jako uwielbianego władcę, jest iluzją. - Jeśli zapytasz ludzi tutaj, czy są za wojną między Rosją a Ukrainą, z ostrzałem miast i wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak bieda i głód, odpowiedzieliby: czy jesteś szalony?! - wyjaśnia mężczyzna.
- Rosjanie są narażeni na dezinformację. Popierają "specjalną operację wojskową", o której mówi się im w telewizji. Ale ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że to, co się naprawdę dzieje, jest katastrofą - mówi Dmitrij Skurikhin.
Źródło: bbc.com/Twitter
Przeczytaj także: