Antypolski marsz we Lwowie. Nacjonaliści zwrócili się przeciwko Polsce?
Jeszcze niedawno ukraińscy nacjonaliści mówili o polsko-ukraińskim braterstwie i podkreślali wspólne interesy. Teraz organizują antypolskie marsze i podgrzewają atmosferę. Jednak to wciąż margines w ukraińskiej polityce
05.03.2018 | aktual.: 05.03.2018 15:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilkaset osób o zakrytych twarzach. Czerwono-czarne flagi, paramilitarne mundury, w dłoniach pochodnie, a na przedzie transparent: "Lwów - miasto nie dla polskich panów". Tak wyglądał niedzielny marsz pamięci na cześć Romana Szuchewycza dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii - i jednego z architektów rzezi wołyńskiej. Była to pierwsza tak duża antypolska manifestacja ukraińskich nacjonalistów od czasu Euromajdanu - i oznaka zmieniających się nastrojów. Na razie ograniczona jednak głównie do skrajnych środowisk.
Kto za tym stoi
Marsz został zorganizowany przez Korpus Narodowy - polityczne ramię ochotniczego pułku Azow bijącego się w Donbasie. Obok "Azowców" i ich miejskich bojówek maszerowali zwolennicy dwóch innych głównych grup na skrajnej prawicy: partii Swoboda i Prawego Sektora. Niemal natychmiast po marszu wśród ukraińskich komentatorów pojawiły się tezy, że demonstracja i eksponowane tam antypolskie hasło było prowokacją.
- To głupota i tyle. Czystej wody prowokacja - ucina ukraiński historyk i publcysta Roman Kabaczij.
- Rosyjscy agenci i pożyteczni idioci. Nie wiem, co jest gorsze - dodaje Anton Szechowcow, ekspert badający skrajnie prawicowe ruchy.
Głosy te nie są bezpodstawne. Do demonstracji doszło kilka dni po tym, jak sieć obiegło amatorskie nagranie, na którym ludzie podający się za ukraińskich nacjonalistów palą flagi Polski i Węgier i grożą wojną. Wideo z kolei zostało opublikowane na marginalnych i powiązanych z Rosją portalach niedługo po kolejnych w serii incydentów na zachodniej Ukrainie: zniszczenia tablicy Jana Sobieskiego i podpalenia budynku węgierskiego centrum kulturalnego w Użhorodzie na Zakarpaciu. W obu przypadkach podejrzani sprawcy działalni na zlecenie Moskwy.
Według Dmytro Borysowa, analityk Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji, antypolskie hasła na marszu mogły pojawić się z inicjatywy Jurija Mychalczyszyna, byłego polityka Swobody i związanego ze służbami prowokatora.
- On systematycznie pracuje nad tym. Powtarza hasła o "polskiej wiośnie", działającej na Ukrainie "polskiej agenturze" i daje wykłady o polskiej okupacji - mówi WP specjalista.
Antypolski zwrot
Ale nie ulega wątpliwości, że wśród ukraińskich nacjonalistów dokonał się rzeczywisty zwrot. O ile w pierwszych latach po Majdanie i wojny w Donbasie polskie wsparcie dla Ukrainy było doceniane, a historyczne zaszłości odkładane na bok, to teraz antypolski nurt jest coraz bardziej widoczny - i autentyczny. Ołeh Tiahnybok, szef Swobody - tradycyjnie największej politycznej siły na ukraińskiej skrajnej prawicy - mówi o otwieraniu przez Polskę "drugiego frontu" przeciw Ukrainie. Podobne tendencje pojawiają się w prywatnych rozmowach szeregowych sympatyków partii i w komentarzach w mediach społecznościowych. Nawet ci, którzy mieli sympatię do Polski, tłumaczą, że w obliczu polskiej ustawy o IPN po prostu nie mogą milczeć.
- Z reguły swoje brednie o polskiej wiośnie nacjonaliści usprawiedliwiają oświadczeniami polskich polityków, urzędników, ustawą o IPN. Do tego często nawet padają ofiarami rosyjskiej propagandy - mówi Borysow.
Do tego pojawiają się sugestie - suflowane wcześniej wielokrotnie przez rosyjską propagandę - o polskich zamiarach aneksji zachodniej Ukrainy czy propolskim separatyzmie mera Lwowa, Andrija Sadowego, który ograniczył użycie w mieście czerwono-czarnych flag nacjonalistów.
O zmianie w stosunkach piszą też polscy działacze skrajnej prawicy.
"Pierwsza otwarcie antypolska manifestacja młodego pokolenia ukraińskich nacjonalistów od wielu lat. Za kulisami fiasko trwającej kilka lat próby zbudowania partnerskich relacji pomiędzy radykałami z obu stron" - napisał wiceszef Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak.
Dwa dni wcześniej o zerwaniu współpracy z ukraińskim Korpusem Narodowym poinformował też marginalny skrajnie prawicowy ruch Szturmowcy.
To wciąż margines
Choć zmiany zachodzące wśród ukraińskich nacjonalistów mogą martwić, to wciąż jest to tylko margines ukraińskiej polityki. Jasno pokazują to sondaże. Największa partia reprezentujaca nacjonalistów - Swoboda - może liczyć w skali kraju na ok. 5-procentowe poparcie, zaś notowania Korpusu Narodowego i Prawego Sektora są bliskie zera.
Co więcej, mimo spadkowej tendencji, ostatnie badania pokazują też, że Polacy nadal są najbardziej lubianą przez Ukraińców nacją. Pozytywny stosunek do naszego kraju wyraża 50 procent badanych, negatywny - 7 procent. Najnowszy sondaż został przeprowadzony jednak w grudniu 2017, czyli przed polityczną burzą związaną z nowelizacją ustawy o IPN. Czy teraz się to zmieni? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, kto byłby beneficjentem otwartego konfliktu Polski z Ukrainą.
- Na tym wszystkim korzysta Rosja. Ale nacjonalistów to nie obchodzi. Ich obchodzi tylko to, że ktoś znieważa ich bohaterów, jacykolwiek by nie byli - mówi Szechowcow.