Antyimigracyjny Trump kontra świat
Antyimigracyjny dekret nowego prezydenta USA Donalda Trumpa wzbudził nie tylko krytykę ze strony siedmiu krajów muzułmańskich, ale także poważne zastrzeżenia wielu sojuszników Stanów Zjednoczonych na świecie.
Podpisany przez Trumpa 27 stycznia dekret zawiesza do odwołania przyjmowanie uchodźców z Syrii, a imigrantów z innych krajów na 120 dni. W tym czasie administracja USA ma sprawdzić, z których krajów uchodźcy stanowią najmniejsze ryzyko.
Dokument ponadto przewiduje wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dotyczy to obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu.
Antyimigracyjne rozporządzenie Trumpa zaczęło funkcjonować już od pierwszych dni, gdy na kairskim lotnisku siedmiu migrantom - sześciu z Iraku i jeden z Jemenu - uniemożliwiono wejście na pokład samolotu linii EgyptAir, który miał lądować na nowojorskim lotnisku JFK.
Sytuacja odbiła się szeroki echem wśród światowej opinii publicznej. Wielu liderów państw otwarcie skrytykowało postawę amerykańskiej administracji oraz samego prezydenta.
W niedzielę Ahmed Ali Abul Gheit - sekretarz generalny Ligi Arabskiej - oświadczył, że jest bardzo zaniepokojony pierwszymi przykładami zastosowania dekretu prezydenta Donalda Trumpa. Sekretarz potępił nieuzasadnione restrykcje oraz obowiązujący obecnie zakaz przyjmowania w USA syryjskich uchodźców.
Podobnie postąpiły władze Sudanu, których Ministerstwo Spraw Zagranicznych napiętnowało antyimigracyjny dekret oraz wcześniej ogłoszone amerykańskie sankcje gospodarcze.
"Głęboko oburzona" jest także największa na świecie populacja muzułmanów, której znajduje się w Indonezji.
Natomiast Teheran postanowił odwzajemnić się Waszyngtonowi takim samym zakazem wjazdu dla obywateli USA. Irański prezydent w odwecie przesłał notę protestacyjną do ambasady szwajcarskiej w stolicy Iranu, która reprezentuje amerykańskie interesy. Co więcej zdaniem władz Iranu dekret będzie miał opłakane skutki, gdyż jedynie pomoże terrorystom w werbunku nowych ochotników.
Póki co Irak, Somalia, Syria i Libia oficjalnie nie ustosunkowały się do aktu prawny nowego prezydenta USA. Licząca się jako czynnik militarny koalicja sił paramilitarnych uczestniczącą w bitwie o Mosul przeciwko Państwu Islamskiemu zaapelowała do rządu, aby zakazał wjazdu do Iraku obywatelom amerykańskim. Również deputowani do parlamentu irackiego wezwali rząd, aby odwzajemnił się Stanom Zjednoczonym takim samym dekretem.
Przywódcy W.Brytanii i Niemiec przyłączyli się w niedzielę do wielu innych sojuszników Stanów Zjednoczonych w krytyce dekretu antyimigracyjnego Donalda Trumpa. Premier Teresa May powiedziała, że "nie zgadza się" z tym aktem prawnym i zwraca rządowi USA uwagę na negatywne skutki, jakie będzie on miał dla Brytyjczyków o podwójnym obywatelstwie - poinformował rzecznik rządu w Londynie.
Rzecznik Angeli Merkel Steffen Seibert powiedział - Pani kanclerz jest przekonana, że nawet nieodzowna zdecydowana walka przeciwko terroryzmowi nie uzasadnia poddawania ludzi konkretnego pochodzenia lub określonej wiary uogólnionym podejrzeniom. I dodał, że Merkel poruszyła kwestię dekretu w trakcie sobotniej rozmowy telefonicznej i przypomniała Trumpowi o genewskiej konwencji w sprawie uchodźców z 1951 roku, która zobowiązywała jej sygnatariuszy do przyjmowania ludzi uciekających przed wojną. Ponadto jak powiedział Seibert rząd niemiecki zbada konsekwencje środków jakie zastosowała administracja USA wobec niemieckich obywateli posiadających podwójne obywatelstwo i, jeśli okaże się to konieczne, wystąpi jako reprezentant ich interesów.
Wśród liderów politycznych, którzy jako pierwsi wystąpili z krytyką amerykańskiego dekretu antyimigracyjnego był prezydent Francji Francois Hollande, który w sobotnim oświadczeniu oznajmił, że skoro (Trump) wystąpił przeciwko przyjmowaniu uchodźców, w czasie gdy Europa wywiązuje się ze swego obowiązku, musimy mu na to odpowiedzieć.
Rząd Szwajcarii oraz szef holenderskiej dyplomacji podzielili zaniepokojenie decyzją Trumpa. - Jesteśmy przeciwni dyskryminacji istnień ludzkich z powodu ich religii lub ich pochodzenia. Z tego punktu widzenia amerykański dekret zmierza w oczywisty sposób w złym kierunku.
Natomiast skrajnie prawicowa Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) powitała z zadowoleniem to, co określiła jako "masowe restrykcje dotyczące wjazdu pseudouchodźców i muzułmanów do Stanów Zjednoczonych".
Z podobną aprobatą odniósł się przywódca holenderskich, antyislamskich populistów (Partii na Rzecz Wolności) Geert Wilders, który napisał na swoim Twitterze - Dobrze zrobione! To jedyna droga, abyśmy byli bezpieczni i wolni. Zrobiłbym to samo. Mam nadzieję, że włączy pan wkrótce więcej krajów islamskich, jak na przykład Arabia Saudyjska.
Prezydent Czech Milosz Zeman osobiście nie wypowiedział się w sprawie dekretu Trumpa. Natomiast jego rzecznik - na Twitterze - pogratulował Donaldowi Trumpowi decyzji w sprawie uchodźców z niektórych krajów muzułmańskich, wyjaśniając, że chroni ona kraj i zapewnia bezpieczeństwo obywatelom. - To jest dokładnie to, czego my, elity europejskie, nie robimy - dodał rzecznik.
Kancelaria premiera Kanady Justina Trudeau wydała komunikat, z którego wynika, że dekret Trumpa nie będzie dotyczył Kanadyjczykow posiadających podwójne obywatelstwo. Sam Trudeau napisał zaś na Twitterze - Zapewniam, że Kanada będzie przyjmowała was, którzy uciekacie przed prześladowaniami i grozą wojny niezależnie od waszej wiary.
Zdaniem senatora Johna McCaina - lidera większości republikańskiej - dekret w sprawie migracji jest niejasny i budzi wątpliwości. A co więcej w jego opinii w niektórych miejscach może dostarczać Państwu Islamskiemu więcej propagandy. Republikańskiego senatora dziwi również fakt, że wśród krajów objętych dekretem jest Irak - amerykańskie wojska walczą wspólnie z irackimi siłami przeciwko IS.
Administracja Stanów Zjednoczonych podtrzymuje antyimigracyjny dekret, a sam Donald Trump podkreślił na Twitterze, że USA potrzebują silnych granic, zwłaszcza w obliczu tego jaki imigracyjny bałagan panuje w Europie.