PublicystykaAntoni Macierewicz - miłośnik teczek SB, trafiony materiałami z teczki

Antoni Macierewicz - miłośnik teczek SB, trafiony materiałami z teczki

Antoni Macierewicz: "Polityk musi być gotów do pełnej jawności zarówno własnego życiorysu, jak i przeszłości swojej i przodków. A opinia publiczna ma prawo do takiej wiedzy". To bajki dla ciemnego ludu. Gdy ktoś próbuje realizować "prawo do takiej wiedzy" wobec samego Macierewicza, ten grozi sądem.

Antoni Macierewicz - miłośnik teczek SB, trafiony materiałami z teczki
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Paweł Wiejas

06.06.2018 | aktual.: 06.06.2018 19:26

Jest 4 czerwca 1992 roku. Do szefów klubów i najważniejszych osób w państwie trafiła - przygotowana w MSW kierowanym przez Antoniego Macierewicza – lista 64 ministrów, posłów i senatorów, których nazwiska znajdowały się w zasobach archiwalnych ministerstwa. Weryfikacja danych, które gromadziła SB, nie była tym, czym specjalnie przejmowałby się Macierewicz. Zresztą rzetelna weryfikacja ludzi z listy, nawet przy najlepszych chęciach, których przecież zabrakło, byłaby niemożliwa ze względu na krótki czas jej powstawania.

"Lista Macierewicza" miała być niby tajna, ale oczywiste, że nazwiska polityków szybko przedostały się do mediów. Nie mówiono o nich inaczej jak o agentach SB. Macierewicz zachował się wtedy w charakterystyczny dla siebie sposób – schował się za plecami innych. Za pośrednictwem rzecznika oświadczył, że "nie czuje się uprawniony do określenia, kto był, a kto nie był współpracownikiem UB i SB", a jedynie realizował zobowiązanie do "dostarczenia informacji mówiącej tylko o znajdujących się w dyspozycji MSW materiałach".

Mówiąc inaczej: Co złego to nie ja, ja tylko zrobiłem swoje. Nie czepiajcie się.

Macierewicz ściąga na siebie uwagę

Jest czerwiec 2018 r. Od "nocy teczek", która skończyła się upadkiem rządu Jana Olszewskiego i trwającym do dziś podziale polityków na "obóz zdrady narodowej" i "obóz patriotyczny", minęło 26 lat. Przez ten czas Antoni Macierewicz zdążył "przerobić" już wiele SB-ckich teczek politycznych przeciwników. To na tym zbudował mit nieugiętego tropiciela współpracowników komunistycznej bezpieki, którzy niszczą Polskę i nie pozwolą, by stała się naprawdę wolna. Teraz polityk PiS na własnej skórze ma przekonać się, jak niebezpiecznym orężem są teczki SB.

Trzeba przyznać, że to Antoni Macierewicz osobiście sprowokował zainteresowanie swoją osobą. Po wygranych przez PiS wyborach kontrowersyjny polityk został szefem MON. Szybko storpedował przetarg na zakup śmigłowców dla wojska, doprowadził do tego, że z armii odeszło wielu doświadczonych dowódców. Do tego doszedł konflikt z prezydentem i oczywiście "rewelacje" podkomisji smoleńskiej, którą kierował. To wszystko spowodowało, że zaczęły mnożyć się pytania – czy Macierewicz istotnie służy polskiej racji stanu.

Dwa ciosy bez odpowiedzi

Pierwszy – w książce "Macierewicz i jego tajemnice" – te pytania postawił Tomasz Piątek. Dziennikarz przeanalizował długoletnie związki Antoniego Macierewicza z byłym agentem komunistycznej bezpieki oraz polskimi i zagranicznymi zwolennikami Putina. Wskazywał na ich powiązania z organizacjami mafijnymi mającymi korzenie w specsłużbach byłego ZSRR.

Książka Piątka ukazała się w ubiegłym roku. Macierewicz nie pozwał autora. Nie wytoczył mu procesu o zniesławienie w trybie cywilnym. Schował się za prokuraturą - złożył doniesienie do departamentu wojskowego Prokuratury Krajowej. Prokuratura odmówiła śledztwa.

Drugim ciosem dla polityka jest książka "Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana", która w właśnie trafia do księgarń. Jej autorzy Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski przez dwa lata prześwietlali życiorys prominentnego polityka PiS.

"Kiedy krok po kroku zaczęliśmy prześwietlać jego życiorys, okazywało się, że duża część jego biografii jest bardzo mocno ubarwiona. Podawane przez niego fakty zderzyliśmy z dokumentami i relacjami świadków. Wyłonił się z tego obraz polityka, który świadomie kreuje siebie jako człowieka niezłomnego, radykalnego, który zawsze był po dobrej stronie. Ale to wszystko nie jest takie oczywiste. W tym całym jego absolutyzmie moralnym tkwi rażący relatywizm" - mówiła Gielewska w rozmowie z dziennikarką Wirtualnej Polski Magdą Mieśnik.

A Dzierżanowski dodawał: "Macierewicz nie kłamie na twardo. Stosuje mikrokłamstwa".

Dobrze się za kimś schować?

Praca tej dwójki autorów w części opiera się o materiały SB, które zachowały się w IPN. I choć najbardziej szokujące może być to, że według ustaleń autorskiego duetu, niezłomny Antoni Macierewicz, obciążał kolegów z podziemia przed SB, to sam polityk już zadeklarował, że pozwie ich zupełnie za co innego. Chodzi mu o przytoczenie fragmentów z podsłuchów jego rozmów z żoną.

"Książka zawiera wyłączenie plotki i pomówienia. W sposób brutalny i absolutnie skandaliczny zaatakowano moją żonę. Bez żadnych racji, bez żadnych powodów, publikując podsłuchy domowe, dotyczące wyłącznie jej. To jest coś zupełnie niebywałego" – mówił w Polskim Radiu Macierewicz.

Publikacja tych fragmentów może budzić istotnie wątpliwości natury etycznej, ale za to – jeśli w ogóle – pozew powinna złożyć małżonka polityka PiS, a nie on. Bo akurat w tych fragmentach - w relacji zawartej w książce - Macierewicz jawi się co prawda jako nie najlepszy mąż, ale za to jako opozycjonista oddany walce z komuną ("Choć zamykają ciebie, a nie mnie, to skutki twojej działalności widoczne są na mojej osobie").

Wydaje się więc, że Macierewicz chce ponownie unikać dyskusji o swojej przeszłości, chowając się po raz kolejny. Tym razem za żonę. Będzie mógł powiedzieć: "Przecież wytoczyłem proces". A że obok głównego tematu? Jego "wyznawcom" może to umknąć.

"Polityk musi być gotów do pełnej jawności zarówno własnego życiorysu, jak i przeszłości swojej i przodków. A opinia publiczna ma prawo do takiej wiedzy. W czasach zamętu takich jak dzisiejsze – to konieczne" – ten cytat z Antoniego Macierewicza z jego wywiadu dla portalu ojczyzna.pl. przytoczyli autorzy książki.

Najwyraźniej to prawo nie dotyczy Macierewicza. Używać teczek może tylko on. Używać teczek, żeby dowiedzieć się czegoś o nim? To niedopuszczalne.

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (0)