Annegret Kramp-Karrenbauer zastąpiła Angelę Merkel. Nadchodzą cięższe czasy dla Polski
Wymiana Angeli Merkel na jej bliską sojuszniczkę Annegret Kramp-Karrenbauer to pozornie niewielka zmiana. Ale dla Polski może mieć znaczne konsekwencje. Dobra wiadomość jest jedna: unikniemy większego chaosu.
Po piątkowym kongresie Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej w Hamburgu, można by sparafrazować powiedzenie angielskiego piłkarza Gary'ego Linekera: polityka to prosta gra, w której o władzę przez lata ubiega się wielu kandydatów, ale i tak na końcu wygrywa Merkel. Merkel w piątek zrezygnowała z szefowania partii rządzącej w Niemczech, ale mimo wielkich przeciwności, odeszła zwycięsko i na swoich warunkach. Namaszczona przez nią kandydatka, była premier Saary Annegret Kramp-Karrenbauer - często określana w Niemczech jako "mini-Merkel" - wygrała partyjną nominację, pokonując ostrych krytyków kanclerz Friedricha Merza i Jensa Spahna. Można by więc pomyśleć, że nic się nie zmieniło.
Nie jest to jednak do końca prawda. Z punktu widzenia Polski, jedną z głównych zalet Merkel było jej pochodzenie, które ukształtowało jej światopogląd. Nie chodzi tylko o jej polskich przodków, ale przede wszysktim wychowanie w NRD, zdrową nieufność wobec Rosji i poczucie solidarności z "naszą" częścią Europy. AKK pochodzi z zupełnie innego świata. Owszem, jest zdeklarowaną katoliczką i pod względem światopoglądowym bliżej jej do polskich wrażliwości. Ale pochodzi z Saary, małego landu graniczącego z Francją.
To widać. W swoich poglądach jest zdecydowanie bardziej frankofilska niż Merkel i przychylniejszym okiem patrzy np. na pomysły unijnych reform Emmanuela Macrona. Pomysły zakładające scementowanie podziału na twarde jądro Unii i resztę Europy oraz pozostawienie Polski na jej marginesie.
Jak silne są te tendencje, to się dopiero okaże. Niemal pewne jest, że z naszej perspektywy, dobrze już było. Będzie tylko trudniej. Owszem, Merkel pozostanie na stanowisku kanclerza, ale nie wiadomo, jak długo; rządząca koalicja w Berlinie od dawna chwieje się w posadach, a wybór AKK może tylko przyspieszyć jej upadek.
To, co stanie się później, jest wielką niewiadomą. Partie twardego establishmentu, jak CDU i SPD, są w odwrocie; nowe wybory, w których brak będzie jednoznacznego zwycięzcy, a w których zyskają partie skrajne takie jak Alternatywa dla Niemiec, mogą tylko pogłębić kryzys polityczny. W rezultacie, może to być początek dłuższego okresu niestabilności u naszych sąsiadów. To wszystko w kluczowym momencie, kiedy ważą się losy europejskiego budżetu, europejskich reform i kształtu Unii. Nie powinno cieszyć nawet tych, którzy uważają Niemcy za naszego wroga.
Przeczytaj również: Annegret Kramp-Karrenbauer nową szefową CDU. Zwycięstwo "Mini-Merkel"