Anna Drewnowska: likwidacja gimnazjów przez Prawo i Sprawiedliwość to dobry pomysł
Likwidacja gimnazjów jest jednym z priorytetów nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Obecny system oświaty przez wielu jest krytykowany za rzekome obniżenie poziomu edukacji oraz za mechaniczne i szablonowe przygotowanie nastolatków do zdania egzaminów. Czy słusznie? Według Anny Drewnowskiej z Warszawskiego Instytutu Psychoterapii, likwidacja gimnazjów to dobry pomysł, bo system gimnazjalny nie uwzględnia potrzeb rozwojowych dzieci. - W ośmiu latach szkoły podstawowej zamykał się pewien etap dzieci, które z maluchów dorastały do bycia młodzieżą - uważa psycholog.
Jak twierdzi Anna Drewnowska, przejście młodzieży po sześciu latach szkoły podstawowej do gimnazjum nie jest dla nich korzystne. - Młodzież wówczas trafia do zupełnie nowego środowiska, w którym musi się odnaleźć i znowu wypracować sobie satysfakcjonującą dla nich pozycję w klasowej hierarchii. Często doprowadza to do nasilenia negatywnych zachowań - zaznacza.
Jak mówi psycholog, z punktu widzenia nauczyciela praca z gimnazjalną młodzieżą jest trudna. - Nastolatki często na tym etapie buntują się, podważają autorytet wykładowcy, nie chcą się uczyć i wagarują. Jest to bardzo frustrujące dla nauczycieli, zwłaszcza, jeśli nie biorą pod uwagę tego, że takie zachowania są elementem normy rozwojowej - ocenia.
Według Drewnowskiej w szkołach na poziomie gimnazjum kompletnie zaniedbane są aspekty wychowawcze. - Nie rozmawia się z dziećmi o tym, co się z nimi dzieje. Co konkretnie mogą uzyskać i chcieć. Jest mało zajęć dodatkowych, które mogłyby rozwijać i motywować je do nauki. Należy mieć świadomość tego, że nauka dla młodzieży w tym wieku schodzi na dalszy plan. Natomiast wykładowcy w szkołach nie dają możliwości udoskonalania tego, na czym chcą skupić większą uwagę - dodaje.
Psycholog zaznacza, że system nauczania w gimnazjum jest zbliżony do tego, który funkcjonuje w szkole podstawowej: są sprawdziany, klasówki, odpowiedzi. Można jednak dostrzec pewne różnice. - Brakuje indywidualnego podejścia do ucznia. Nie bierze się pod uwagę tego, że u nastolatków budzą się z czasem różne talenty, które warto wspierać i ukierunkowywać, a na terenie szkoły jest po prostu za mało działań o motywującym charakterze. System gimnazjalny nie jest dostosowany do wieku dzieci. Nie uwzględnia on ich potrzeb rozwojowych - podkreśla.
Jak zaznacza w rozmowie z WP Drewnowska, wielu uczniów w wieku gimnazjalnym i ich rodziców zgłasza się z prośbą rozwiązania swojego problemu do Warszawskiego Instytutu Psychoterapii. Do jednej grupy można zaliczyć dzieci, które nie słuchają nauczycieli, są aroganckie, spóźniają na zajęcia, czy chodzą na wagary. Druga grupa to dzieci, u których widoczne jest zaburzenie na tle emocjonalnym. Na przykład nastolatek z powodu pogłębiającego się lęku odmawia chodzenia do szkoły. Dochodzi także wśród dzieci do samookaleczenia z przyczyn nadmiernego wymagania przez nauczycieli - mówi. Psychoterapeutka zauważa również u nastolatków uczęszczających do gimnazjum częste objawy depresji. Nie zawsze powodem tych stanów jest grono pedagogiczne.
Zdaniem Drewnowskiej, poprzedni system oświaty powodował, że po ośmiu latach szkoły podstawowej zamykał się pewien etap życia nastolatków. - Z maluchów dorastały do bycia młodzieżą. Następnie wkraczały już na wyższy poziom edukacyjny, jako osoby w miarę ukształtowane i dojrzałe - twierdzi.
Według ekspertki dzieci kształcące się w okresie ośmioletniej szkoły podstawowej, doświadczały większego komfortu nauczania. Wykładowca znał możliwości dzieci, dostrzegał zmiany u ucznia, wiedział, w jakim środowisku się wychowuje. W razie potrzeby potrafił w odpowiedni sposób zainterweniować. Obecnie tego brakuje. W trzy lata nie sposób poznać dziecka i nie sposób go ukształtować.
Jak zapowiedział we wtorkowym wywiadzie w RMF FM pełniący funkcję szefa Rady Programowej PiS prof. Gliński, nowa reforma oświatowa może wejść w życie już 1 września 2016 r. Oznacza to, że z końcem obecnego roku szkolnego mogą zniknąć tysiące gimnazjów, które zatrudniają obecnie ok. 100 tysięcy nauczycieli.