Andrzej Urbański: wizyta prezydenta w Niemczech była udana
Sam jestem lekko zdumiony, jak ważna i dobra była wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Niemczech - powiedział Andrzej Urbański, szef Kancelarii Prezydenta, gość "Salonu Politycznego Trójki".
10.03.2006 | aktual.: 10.03.2006 15:15
Beata Michniewicz: Panie Ministrze, co prezydent uzyskał czy też załatwił w Berlinie?
Andrzej Urbański: Bardzo dobre pytanie.
A taka długa cisza była.
- Dlatego, że sam jestem lekko zdumiony, jak ważna i dobra była to wizyta. Przez sekundę uwierzyłem komentatorom, którzy zapowiadali, że to będzie klapa, klęska, że będzie bardzo trudno. Okazało się, że jest inaczej. Zarówno rozmowy z prezydentem Koehlerem jak i z panią kanclerz okazały się ważne dla Polski, ale myślę, że i dla Niemiec. Po prawie nowym otwarciu prezydent Koehler ku naszemu zaskoczeniu wygłosił tekst, który ma ogromną wartość, jak sądzę dla każdego Polaka, mówiąc o tym, że Europa, a Niemcy szczególnie, to Polakom i Solidarności zawdzięczają zjednoczenie i obalenie "żelaznej kurtyny". Pani kanclerz zgodziła się, że w tych kwestiach, które dotyczą wzajemnej historii, ból Polaków po okupacji, po II wojnie światowej ma moc taką jaką ma po prostu, i że żadna próba relatywizowania tego nie jest sensowna.
A co z przyszłością, z bezpieczeństwem energetycznym, ze sprawą Białorusi? – czyli sprawami, na których Polsce zależy.
- Jeżeli chodzi o kwestie wschodnie, tu jest w większości spraw duża zgoda między nami. Jest rzeczywiście różnica dotycząca rurociągu bałtyckiego. Niemcy są, jak twierdzą, już bardzo zaangażowani w to finansowo, ale z drugiej strony, proszę też zauważyć, że wprawdzie zmodyfikowany, ale pomysł Polski żeby Europa zjednoczona, wspólna Europa miała też wspólną politykę energetyczną, coraz więcej budzi życzliwości w Europie. Więc to też nie jest jak sądzę kwestia, o której byśmy nie mogli ze sobą rozmawiać, przy jednym prostym założeniu, które okazało się najważniejsze, a znowu wrócę do polskich komentatorów. Otóż to założenie jest takie: jeżeli Niemcy mają prawo do swoich interesów, to Polacy też mają prawo do swoich interesów. Jeżeli Niemcy mają prawo o tym mówić, to polski prezydent też ma prawo o tym mówić. I ci, którzy zabraniali przed wizytą, właśnie zabraniali Lechowi Kaczyńskiemu tego, myślę, że powinni już schować wstydliwie oczka za zasłoną rzęs i więcej tego nie robić.
A czy prezydent przekonał, że nie jest ani homofobem, ani europofobem w sensie dążności do integracji europejskiej?
- Jak pisze "Die Welt" jest sympatycznym eurosceptykiem. Jak mówiły dwa główne kanały telewizji niemieckiej jest człowiekiem, który lubi Europę i uważa, że jej wspólne działanie jest dzisiaj bardzo ważne. Ale jest też człowiekiem, który nie ukrywa i nigdy nie ukrywał, że na wspólne państwo w warunkach, w których społeczeństwa Europy nie tworzą jednej opinii publicznej, jest dużo za wcześnie. Z tym homofobem to wystarczy popatrzeć na jego dzisiaj promienny uśmiech na zdjęciach w trakcie tego happeningu.
Przeczytaj cały wywiad