Andrzej Seremet: nie widzę podstaw, żeby podawać się do dymisji
Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że nie poda się do dymisji, jeśli premier nie przyjmie sprawozdania z działalności prokuratury. - Nie widzę żadnych podstaw - zaznaczył. Jednocześnie dodał, że brak decyzji ws. sprawozdania rodzi sytuację "pewnej niepewności". Dodał też, że 10-osobowy zespół zajmuje się sprawą dot. korupcji m.in. w Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA oraz MSZ.
29.11.2013 | aktual.: 29.11.2013 11:05
- Nie widzę w tej chwili żadnych podstaw, żeby takie decyzje podejmować (...) nawet, jeśli nie będzie przyjętego sprawozdania - powiedział w TVN24 Seremet, pytany, czy zamierza zrezygnować ze stanowiska prokuratora generalnego.
W ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk zapowiedział, że niezależnie od tego, czy uzna roczne sprawozdanie prokuratura generalnego za wystarczające, nie będzie występował o odwołanie Seremeta z tej funkcji.
Prokurator generalny pytany, dlaczego premier nie przyjmuje sprawozdania, powiedział, że wpływ na przedłużanie się decyzji może mieć ocena sprawozdania przez ministra sprawiedliwości. - Podejrzewam, że negatywna ocena sprawozdania przez ministra sprawiedliwości rodzi potrzebę dogłębnego zbadania obu tych dokumentów, tzn. mojego sprawozdania i recenzji ministra sprawiedliwości - zaznaczył Seremet.
Dodał, że decyzja o przyjęciu sprawozdania z pracy prokuratury powinna być wydawana w ciągu trzech miesięcy. - Uważam, że termin kwartalny byłby właściwy do przyjęcia bądź odrzucenia tego dokumentu (...) - stwierdził Seremet.
Według Seremeta sytuacja, w której sprawuje swój urząd bez przyjęcia przez premiera sprawozdania z pracy prokuratury jest niekomfortowa. - Sytuacja pewnej niepewności, która jest związana z brakiem podjęcia decyzji, nie działa dobrze na firmę. Każda decyzja czy negatywna, czy pozytywna lepsza jest od stanu niepewności, na pewno byłoby mi o wiele zręczniej kierować tą instytucją, gdybym wiedział, na jakim gruncie stoję - powiedział.
Sprawozdanie Andrzeja Seremeta z działalności prokuratury w 2012 roku trafiło do premiera w marcu br.
W lipcu zastrzeżenia do sprawozdania wyraził minister sprawiedliwości Marek Biernacki. Wskazał m.in. na "poważne mankamenty w efektywnym zarządzaniu kadrą orzeczniczą prokuratury", "pasywność w zakresie wypracowania sprawnych mechanizmów przejmowania do prowadzenia skomplikowanych spraw przez prokuratury okręgowe i apelacyjne" oraz "brak efektywnego nadzoru służbowego nad realizacją postanowień ustawowych w tym zakresie". PG nie zgodziła się z zarzutami ministra.
Premier przyjmuje albo odrzuca sprawozdanie PG, "mając na względzie realizację zadań przez prokuratora generalnego w zakresie strzeżenia praworządności oraz czuwania nad ściganiem przestępstw". Ustawa nie określa terminu decyzji szefa rządu.
"10-osobowy zespół zajmuje się sprawą korupcji w b. MSWiA"
- Dziesięcioosobowy zespół, w skład którego wchodzi trzech prokuratorów i siedmiu oficerów CBA, zajmuje się sprawą dot. korupcji m.in. w Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA oraz MSZ; zespół ten zamierza sprawdzić 127 kontraktów - poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet.
- To jest dziesięcioosobowy zespół, typu trzech prokuratorów i siedmiu oficerów CBA i mogę powiedzieć, że naprawdę mają bardzo wiele pracy - mówił Seremet w TVN24.
- Chcemy sprawdzić 127 kontraktów, które zawierane były w zakresie branży informatycznej, informatyzacji przez bardzo wiele urzędów centralnych - zapowiedział.
Jak informowała prokuratura w sumie w sprawie dot. korupcji przy przetargach m.in. w CPI podejrzanych jest 38 osób. - Przedstawiono zarzuty w rozmaitych grupach, bo przecież mamy i wysokich urzędników państwa, czy funkcjonariuszy publicznych, mamy osoby, które korumpowały, które były zatrudnione w branży informatycznej szeroko rozumianej, mamy także osoby z rodziny jednego z podejrzanych, które zajmowały się praniem brudnych pieniędzy. To jest naprawdę szeroki zakres przedmiotowy i podmiotowy tego postępowania - powiedział Seremet.
W zeszłym tygodniu ws. korupcji m.in. w Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA prokuratura postawiła 27 zarzutów 22 osobom, wśród nich b. wiceszefowi MSWiA, wiceszefowi GUS, urzędniczce z MSZ i przedstawicielom firm informatycznych. Trzy osoby aresztowano.
Od 2011 r., od kiedy prokuratura i CBA prowadzą śledztwo dotyczące korupcji przy przetargach w CPI i Komendzie Głównej Policji oraz prania pieniędzy pochodzących z łapówek, zarzuty usłyszało 38 osób. W toku postępowania zebrano też dowody przestępstw związanych z zamówieniami także w innych instytucjach, w tym MSZ i GUS. Wśród zatrzymanych są przedstawiciele firm informatycznych i osoby, które pełniły funkcje publiczne. Zdaniem szefa CBA Pawła Wojtunika sprawa jest jedną z największych prowadzonych przez Biuro.
Do pierwszych zatrzymań doszło w październiku 2011 r. Aresztowano wtedy b. dyrektora CPI Andrzeja M., jego żonę oraz szefa jednej z firm Janusza J. podejrzanego o wręczenie łapówki za wygraną w przetargu dotyczącym informatyzacji. W toku postępowania zarzuty usłyszeli też inni pracownicy CPI, członek rodziny M., a w styczniu 2012 r. aresztowano dwóch b. dyrektorów sprzedaży z koncernów IBM i HP.