Andrzej Milczanowski: Wałęsa to rozdział zamknięty, nie mam zamiaru kiedykolwiek z nim rozmawiać
- Współpraca z Fundacją "Instytut Lecha Wałęsy" i stosunki z byłym prezydentem to temat zamknięty. To jest koniec naszej znajomości - oświadczył w rozmowie z "Wprost" Andrzej Milczanowski, były szef MSW, który odszedł z rady fundacji, gdy Wałęsa przeprosił Józefa Oleksego za tzw. aferę Olina.
- Nie mam najmniejszego zamiaru kiedykolwiek z nim rozmawiać, kiedykolwiek się z nim spotkać. To jest rozdział zamknięty. To mleko się już rozlało - powiedział Milczanowski.
Przypomnijmy, że po śmierci Józefa Oleksego były prezydent powiedział: - Kiedyś patrzyłem na niego krytycznie, dziś mam o nim inne zdanie. Widzę go jako bohatera, nie zdrajcę. Nie zdążyłem tego zrobić wcześniej, ale chciałbym powiedzieć mu teraz: przepraszam i zwracam honor.
- Był niesamowitą gadułą. Przez to gadanie wciągnięto go w agenturalność. A przecież nie był żadnym agentem. Plotki na ten temat były wierutnym kłamstwem. Wszystko zostało zresztą wyjaśnione – mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Lech Wałęsa.
Chodziło o wydarzenia z połowy lat 90. W grudniu 1995 roku Andrzej Milczanowski, ówczesny minister spraw wewnętrznych, dzień przed złożeniem dymisji oskarżył z trybuny sejmowej ówczesnego premiera Józefa Oleksego o współpracę z rezydentami KGB w Polsce. W wyniku afery rząd Oleksego podał się do dymisji. Jak jednak wykazało śledztwo, które ostatecznie umorzono, nie wiadomo, kim był szpieg o pseudonimie "Olin".
Gdy Wałęsa przeprosił pośmiertnie Oleksego, Milczanowski, który zasiadał w jego fundacji, złożył rezygnację. Teraz, w rozmowie z tygodnikiem "Wprost", nie chciał nawet mówić o byłym prezydencie. - Po prostu chcę się zachować wobec Wałęsy elegancko. Odszedłem na skutek drastycznie odmiennej oceny tzw. sprawy Józefa Oleksego. To był jedyny powód mojego natychmiastowego odejścia z fundacji - podkreślił.
Źródło: Wprost.pl