PolskaAndrzej Czeczot nie żyje. Wybitny polski grafik

Andrzej Czeczot nie żyje. Wybitny polski grafik

Andrzej Czeczot nie żyje - podaje TOK FM. Wybitny polski grafik i twórca filmów animowanych miał 79 lat. Słynął z rysunków satyrycznych publikowanych m.in. w "Polityce". - Andrzej był niezwykłym człowiekiem, dzieckiem natury. Wolny, zmysłowy, dziki. Miał swój styl, swoją poetykę. Nikt tak nie rysował, jak on. Tylko on tak potrafił - wspomina przyjaciela Kazimierz Kutz. W rozmowie z Wirtualną Polską, poseł PO dodaje, że "świat znów pomniejszył się o wielką osobowość. - Wychowałem się na Czeczocie. Kiedy ja zaczynałem, on był wielkim nazwiskiem - mówi z kolei Wirtualnej Polsce Andrzej Pągowski.

Andrzej Czeczot nie żyje. Wybitny polski grafik
Źródło zdjęć: © AKPA | Prończyk

09.05.2012 | aktual.: 29.05.2012 12:55

Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (studiował w Katowicach na Wydziale Grafiki, filii krakowskiej ASP; dyplom w 1957). Internowany w czasie stanu wojennego. Od 1982 do 1997 mieszkał i pracował w USA. Obok Janusza Kapusty i Rafała Olbińskiego jeden z niewielu polskich grafików, którzy zrobili tam autentyczną karierę.

Zadebiutował w tygodniku "Szpilki" w 1956. W PRL publikował rysunki w wielu tytułach; rozpoczął też współpracę z niemieckim Pardonem i amerykańskim The New Yorker. W czasie emigracji jego rysunki zamieszczały także "The New York Times" i "Wall Street Journal"; szwajcarski "Graphis" zamieścił w jednym z numerów z lat 80. monografię Czeczota. Ostatnio stale publikował w "Polityce" i "Nie".

W 2002 zrealizował pełnometrażowy film animowany "Eden", za który otrzymał Nagrodę Dodatkową Jury na 27 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Bohater filmu dokumentalnego "Z Czeczotem przez niebo i piekło" (2000, reż. Piotr Bikont).

15 grudnia 2008 z rąk ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego odebrał Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

"Wolny, zmysłowy, dziki. Nikt tak nie rysował, jak on"

- Andrzej był moim przyjacielem, przez całe lata mieszkaliśmy w Katowicach, mieliśmy nawet sąsiednie domy w Beskidach. Bardzo często się odwiedzaliśmy i spotykaliśmy - wspomina Kazimierz Kutz, reżyser, scenarzysta, poseł PO. - Wspólnie byliśmy też internowani - dodaje.

Kutz opowiada, że wyjazd Andrzeja Czeczota do USA był dla niego ogromną stratą. Przyczyną wyjazdu grafika z Polski była głośna afera w 1976 r., kiedy został pozwany przez aktora Ryszarda Filipskiego. Powodem był rysunek zamieszczony w tygodniku "Literatura", na którym widniał solidnie uzbrojony bandyta, siedzący przy stole na tle afisza teatralnego o treści Teatr Ludowy w Nowej Hucie - "Ryszard IV". Kierujący wówczas tym teatrem Filipski odebrał rysunek jako przekraczającą dopuszczalne granice krytykę swojej osoby. - Andrzej zrobił rysunek, który obraził Filipskiego, dyrektora teatru - instytucji państwowej, więc proces miał charakter polityczny - mówi Kutz. Jesienią 1976 sąd skazał rysownika na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu, zasądził pokrycie przez niego kosztów procesu, wpłatę nawiązki na cele społeczne i nakazał Czeczotowi wystosowanie przeprosin. - Został obłożony nadzorem policyjnym. Jak zbrodniarz musiał się zgłaszać na policję. To była jedna z przyczyn wyjazdu z Polski, bo był straszliwie
tępiony - opowiada Kutz.

Aby spłacić karę pieniężną, Andrzej Czeczot zaczął rysować swoje słynne makatki z hasłami na Śląsku. - Wrócił po latach z Ameryki, no ale już nie na Śląsk. Ten dom w Beskidach sprzedał i koczował w Warszawie. Pracował, rysował... - mówi Kutz.

- Andrzej był niezwykłym człowiekiem, dzieckiem natury. Wolny, zmysłowy, dziki. Pełen witalności, humoru i radości z życia. Był uzdolnionym i bardzo niekonwencjonalnym człowiekiem, dlatego bardzo go lubiłem - wspomina przyjaciel Czeczota. Superlatyw pod adresem grafika nie ma końca. - Miał swój styl, swoją poetykę. Cóż można mieć więcej? - zastanawia się Kutz. - Jego rysunek był rozpoznawany. Nikt tak nie rysował, jak on. Tylko on tak potrafił. Był bardzo aktywny i z tego żył... Wielka boleść - dodaje przyjaciel artysty.

Kazimierz Kutz rozmawiał z Andrzejem Czeczotem tydzień temu. To była ich ostatnia rozmowa. Było to dokładnie w dniu, kiedy grafik zasłabł i trafił do szpitala. - Dowiedziałem się wówczas, jakie są rozpoznania lekarskie. Nie przypuszczałem, że to tak szybko przebiegnie. Tak to jest... - Kutz na chwilę zawiesza głos. - Straciłem kolejną osobę, która mi towarzyszyła całymi latami, zwłaszcza tam - na Śląsku. Świat znów pomniejszył się o wielką osobowość - stwierdza Kazimierz Kutz.

"Czeczot był sumieniem naszego kraju"

- Wielka szkoda, wszyscy zazdrościliśmy mu jego zdolności i talentu - powiedział Andrzej Pągowski, również grafik i rysownik. - Wychowałem się na Czeczocie. Kiedy ja zaczynałem, on był wielkim nazwiskiem - wspomina. Zdaniem Pągowskiego błędnym krokiem w karierze Czeczota był wyjazd do Stanów Zjednoczonych. - Stracił siłę nazwiska, którą miał w Polsce. Potem, po powrocie, moim zdaniem już go nie odzyskał - mówi.

Mimo to Pągowski nadal uważa, że Czeczot był wyjątkowo uzdolniony. - On był sumieniem naszego kraju - dodaje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)