ŚwiatAmnesty International: tragiczna sytuacja milionów wysiedlonych w Syrii

Amnesty International: tragiczna sytuacja milionów wysiedlonych w Syrii

Prawie sześć milionów Syryjczyków straciło dom w wyniku konfliktu, który trwa w ich ojczyźnie. Sytuacja tych osób, w większości narażonych na działania wojenne, jest tragiczna - alarmuje Amnesty International. Ludzie w jednej chwili tracą całe rodziny, a ich szanse na skorzystanie z pomocy zagranicznej są nikłe lub wręcz żadne.

Amnesty International: tragiczna sytuacja milionów wysiedlonych w Syrii
Źródło zdjęć: © AFP | Javier Manzano

25.06.2013 | aktual.: 25.06.2013 15:16

Aż 4,25 miliona osób zmuszonych do przesiedlenia się przebywa na terytorium Syrii, reszta szuka schronienia przede wszystkim w krajach ościennych. Uchodźcy wewnętrzni są szczególnie narażeni na niebezpieczeństwo. Wielu z nich utknęło na terenach znajdujących pod kontrolą sił opozycyjnych, które są nieprzerwanie bombardowane przez wojska rządowe, a ich szanse na skorzystanie z pomocy zagranicznej są nikłe lub wręcz żadne.

Większość musiała już kilkakrotnie zmieniać miejsce pobytu, za każdym razem z nadzieją, że już ostatecznie, w rzeczywistości jednak tylko do kolejnego ataku. Duża część kobiet, mężczyzn i dzieci, które zginęły w ostatnich miesiącach, straciła życie tam, gdzie spodziewały się znaleźć schronienie. Jak Lu'ay Da'abul, 46-letni ojciec trójki dzieci, który pracował w jednym z obozów dla uchodźców położonych przy granicy z Turcją, zginął z żoną, 14-letnim synem i 10-letnią córką, gdy na przejściu granicznym eksplodował samochód-pułapka.

Obozy bezpieczne, ale brakuje wszystkiego

Dziesiątki tysięcy syryjskich uchodźców wewnętrznych przebywa w ogromnych, prowizorycznych obozach dla uchodźców, które zaczęły pojawiać się na pograniczu turecko-syryjskim w sierpniu i wrześniu 2012 roku, kiedy rząd w Ankarze ostatecznie zamknął granicę.

Obozy te wprawdzie zapewniają uchodźcom względne bezpieczeństwo, gdyż syryjska armia rządowa z reguły nie bombarduje terenów nadgranicznych, jednak panują w nich tragiczne warunki humanitarne. Brakuje pożywienia, praktycznie rzecz biorąc nie ma środków medycznych i urządzeń sanitarnych, a same obozy są przeludnione i nie dostarczają ochrony przed niesprzyjającą pogodą.

Przytłaczająca większość nie znalazła jednak schronienia w przeznaczonych dla nich obozach. Mieszkają tymczasowo u rodziny lub przyjaciół, wynajmują mieszkania bądź zasiedlają te już opuszczone, kryją się po szkołach, niedokończonych domach, a nawet pamiętających czasy rzymskie wiejskich grotach. Nadrzędnym celem życiowym jest znalezienie schronienia, które w ich oczach byłoby choć trochę bardziej bezpieczne od domów, które utracili lub zmuszeni byli opuścić. Pożywienie, woda pitna czy prąd są dziś dla wielu z nich luksusem.

W każdym z dziesiątków syryjskich miast i wsi, które Amnesty International odwiedziło w ostatnich piętnastu miesiącach, znajdowały się duże grupy uchodźców wewnętrznych. Usytuowane przy granicy tureckiej obozy wciąż się rozrastają.

Wraz ze wzrostem skali i intensywności bombardowań oraz innego rodzaju działań zbrojnych, zwłaszcza od sierpnia 2012 roku, liczba osób zmuszonych do opuszczenia miejsca zamieszkania wzrosła kilkakrotnie.

Stracił pięcioro małych dzieci w jednym nalocie

Maaret al-Na'aman - stutysięczne miasto, które do jesieni ubiegłego roku było schronieniem dla wielu uchodźców z okolic - opustoszało po tym, jak większa jego część została przejęta przez siły opozycyjne i stała się celem ataków wojsk rządowych. Na skutek dwóch bombardowań z 30 października i 6 listopada 2012 roku zginęło około 35 cywili, w większości kobiet i dzieci.

Mężczyzna, który stracił podczas jednego z tych nalotów pięcioro małych dzieci, powiedział Amnesty International, że wśród ofiar byli też uchodźcy wewnętrzni. - Kilkoro członków rodziny z Homs zginęło w trakcie ataku z 30 października. To byli wysiedleńcy, wyjechali ze swego miasta do niedalekiej wioski Wadi Dhef, a kiedy i ona stała się areną walk, przenieśli się tutaj. Mieszkali w piwnicy. Po nalocie znaleźliśmy w gruzach ciała dwóch dziewczynek, które miały z 10-12 lat. Nie wiem, czy ich rodzice i krewni też zginęli, czy może część z nich ocalała. Wszyscy pozostali wyjechali, bo nasze domy zostały zniszczone, a bombardowania trwały dalej - mówił. Często zdarza się, że uchodźcy wewnętrzni giną tam, gdzie szukali bezpiecznego schronienia. Lu'ay Da'abul, 46-letni ojciec trójki dzieci, który pracował w jednym z obozów dla uchodźców położonych przy granicy z Turcją (al-Qah), zginął z żoną, 14-letnim synem i 10-letnią córką, gdy 11 lutego na przejściu granicznym Bab al-Hawa / Cilvegözü eksplodował
samochód-pułapka.

Uciekła połowa mieszkańców Aleppo

Również połowa mieszkańców Aleppo musiała uciekać z tego największego syryjskiego miasta, czy to z powodu zagrożenia aresztem, czy też w wyniku bombardowań, które obróciły w zgliszcza całe kwartały ulic. 18 i 22 lutego 2013 roku ponad 160 mieszkańców trzech wschodnich dzielnic zginęło a setki zostały rannych podczas trzech ataków rakietowych, wiele osób straciło też wtedy swój dom.

W dzielnicy Jabal Badro, która stała się celem pierwszego ataku z 18 lutego, 15-letni Hussein al-Saghir powiedział Amnesty International, że zginęła wtedy piątka jego braci, szwagierki, bratankowie i siostrzenice - w sumie stracił wówczas 16 członków rodziny.

Z kolei 40-letni Hammoudeh al-Hussein stracił żonę i pięcioro z siedmiorga dzieci. Stało się to podczas ataku na aleppijską dzielnicę Ard al-Hamra, który miał miejsce 22 lutego 2013 roku. Dwa tygodnie później Amnesty International znalazło go rannego i leżącego na podłodze jednego z garaży.

Syryjskie władze nie zezwalają na pomoc

Amnesty International zwraca uwagę, że wielu uchodźców wewnętrznych, zwłaszcza na terytoriach kontrolowanych przez opozycję, ma niewielki lub żaden dostęp do pomocy międzynarodowej - po części dlatego, że są to regiony niebezpieczne i trudno dostępne, a po części w wyniku ograniczeń, jakie rząd syryjski nałożył na swobodę poruszania się przedstawicieli międzynarodowych organizacji humanitarnych.

Agencje pomocowe ONZ poprosiły władze w Damaszku o zgodę na możliwość działania na terenach znajdujących się pod kontrolą sił opozycyjnych, gdzie zapotrzebowanie uchodźców na pomoc jest zdecydowanie większe, a ryzyko zagrożenia życia podwyższone z powodu niesłabnących i masowych nalotów bombowych podejmowanych przez wojska rządowe. Niestety, jak dotąd władze syryjskie nie zezwoliły ONZ i innym organizacjom humanitarnym na jakiekolwiek transgraniczne akcje pomocowe.

Amnesty International apeluje, aby wywrzeć skoordynowane i skuteczne naciski na władze syryjskie, by te zagwarantowały agencjom ONZ i międzynarodowym organizacjom humanitarnym nieograniczony dostęp do uchodźców. Jednocześnie wszystkie kraje sąsiedzkie, w tym Turcja, powinny zgodnie ze spoczywającymi na nich zobowiązaniami międzynarodowymi otworzyć na stałe swoje granice dla wszystkich uciekinierów z Syrii.

Organizacja podkreśla, że przywódcy światowi muszą wznieść się ponad dzielące ich różnice, by przełamać międzynarodową niemoc, która pozwoliła na aż tak silne zaognienie syryjskiego konfliktu, oraz uzgodnić skuteczne środki wywierania wpływu na obie jego strony. Jednym z konkretnych kroków na drodze ku realizacji tych celów byłoby zwrócenie uwagi Biura Prokuratora Międzynarodowego Trybunału Karnego na sytuację w Syrii, a tym samym wysłanie jasnego komunikatu, że jeśli któraś ze stron dopuści się lub nakaże popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości, to zostanie pociągnięta do odpowiedzialności .

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)