Amerykański samolot coraz bliżej Syrii. Będzie szukał śladów broni chemicznej?
W środę nad Europą wykryto specjalistyczny samolot WC-135, który służy do zbierania śladów pozostałych w atmosferze po eksplozjach atomowych - donosi blog pasjonatów lotnictwa theaviationist.com. Natychmiast pojawiły się spekulacje, czy aparatura maszyny byłaby w stanie zebrać dowody użycia gazów bojowych w Syrii.
Jak donosi "The Aviatonist", WC-135 tankował w powietrzu nad Oceanem Atlantyckim. Taki manewr był możliwy dzięki brytyjskiej latającej cysternie, która wystartowała z bazy RAF w Mildenhall. Poinformowali o tym pasjonaci lotnictwa, którzy podsłuchali rozmowy pilotów obu maszyn.
Kolejne tankowanie miało zostać zaaranżowane w okolicach Malty, w kierunku której miał polecieć amerykański samolot. W basenie Morza Śródziemnego stacjonują amerykańskie i brytyjskie siły, które mogłyby zostać użyte w czasie ewentualnej interwencji państw zachodnich.
Nie jest jasne czy maszyna, popularnie zwana przez Amerykanów "Niuchaczem", byłaby w stanie wykryć niezbite dowody na użycie broni chemicznej w Syrii, kluczowe dla rozpoczęcia ewentualnej interwencji.
Jak podaje "The Aviatonist", maszyna mogła także lecieć w kierunku Fukushimy, gdzie w 2011 roku doszło do wycieku w elektrowni atomowej. Jednak byłaby to nietypowa droga, bo z reguły amerykańskie samoloty latają do Azji przez Hawaje i Pacyfik, a nie przez Ocean Atlantycki.
WC-135 "Constant Phoenix" to latające laboratorium, które pobiera kompleksowe próbki z ziemskiej atmosfery. Popularny "Niuchacz" powstał w czasie zimnej wojny. Jego zadaniem było monitorowanie traktatu o zakazie przeprowadzania naziemnych prób atomowych. W najgorętszym okresie rywalizacji mocarstw USA miały 11 maszyn o takim przeznaczeniu. Dziś utrzymują na służbie dwie.
Ostatnio USA używały "Niuchaczy" w styczniu tego roku w Korei Północnej, gdy reżim Kim Dzong Una zapowiadał detonację ładunku jądrowego.