Amerykański robot Spirit na Marsie
Amerykański sześciokołowy robot
Spirit powinien wylądować w najbliższy weekend na Marsie, aby
szukać tam minerałów, które mogłyby świadczyć, że na Czerwonej
Planecie istniało kiedyś - lub istnieje nadal - życie.
Tymczasem naukowcy europejscy wciąż czekają na sygnały z lądownika Beagle 2, który miał w Boże Narodzenie osiąść na powierzchni Marsa, ale dotychczas milczy.
Spirit i jego bliźniaczy brat, robot-łazik Opportunity, który wyląduje po przeciwnej stronie Marsa 24 stycznia, kosztowały 820 milionów dolarów. Według amerykańskiej agencji kosmicznej NASA są najnowocześniejszymi pojazdami, jakie kiedykolwiek wysłano na inną planetę.
Spirit, pojazd o masie 173 kg i wielkości wózka golfowego, ma koła z aluminium, karoserię powleczoną złotem i wielkie baterie słoneczne, które będą zasilać aparaturę naukową i kamery robota. Wyląduje na Marsie ze spadochronem, ukryty w ochronnej warstwie poduszek powietrznych, które pozwolą mu odbijać się bezpiecznie od powierzchni planety nawet przez kilometr, dopóki nie wytraci prędkości.
Uwolniwszy się po wylądowaniu od osłon ochronnych, Spirit rozprostuje swe baterie słoneczne i uruchomi inne urządzenia, co zajmie mu dziewięć dni. Następnie zacznie wędrować po Marsie z prędkością do około 20 metrów dziennie, by wypatrywać "interesujących" skał i grudek gleby marsjańskiej. Chodzi o minerały, które naprowadziłyby naukowców na ślady niegdysiejszej obecności wody i mogłyby świadczyć, że na Marsie rozwinęło się kiedyś życie.
Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, Spirit wyląduje na obszarze krateru Guseva o 160-kilometrowej średnicy, który, jak się podejrzewa, zawiera zestaloną wodę. Zdjęcia tego obszaru, wykonane przez poprzednie misje marsjańskie, pokazują, że krater ten był w odległej przeszłości jeziorem zasilanym przez rzekę.
Natknąwszy się na coś ciekawego, Spirit wyciągnie w kierunku znaleziska mechaniczne ramię wyposażone w mikroskop, miniaturową szlifierkę do usuwania wierzchniej warstwy skały i dwa instrumenty badające skład próbek. Nadajniki robota będą przekazywać rezultaty badań na Ziemię.
Spirit, podobnie jak Opportunity, ma działać 90 dni. Zależnie od ukształtowania terenu w miejscu wylądowania, będzie mógł pokonać w tym czasie odległość do 500 metrów.
_ "W razie powodzenia misji Spirit i Opportunity pomogą ludziom uczynić wielki krok naprzód w rozpoznaniu potencjału Marsa jako miejsca dawnego lub obecnego życia"_ - powiedział Ed Weiler, jeden z dyrektorów NASA.
Podczas gdy Amerykanie są pełni nadziei na sukces swoich dwóch misji, naukowców europejskich martwi milczenie lądownika Beagle 2, który w Boże Narodzenie powinien był osiąść na powierzchni Marsa i skontaktować się ze swą macierzystą sondą Mars Express. W środę nie powiodła się ósma próba nawiązania kontaktu między lądownikiem a sondą, która krąży po orbicie wokółmarsjańskiej.
Naukowcy nie tracą jednak nadziei, że Beagle 2 rozpocznie nadawanie. W środę wysłali do lądownika sygnał, który miał zrestartować jego wewnętrzny zegar. Podejrzewają, że złe funkcjonowanie zegara, i - w rezultacie - nieprawidłowo obliczone godziny transmisji mogą być powodem milczenia lądownika.
Na razie nie wiadomo, czy działanie naukowców odniosło skutek. Szansa, by się o tym przekonać, nastąpi 4 stycznia, kiedy Mars Express znajdzie się w odpowiednim miejscu nad orbitą Czerwonej Planety, pozwalającym na kontakt.
Sonda Mars Express, wspólne dzieło państw skupionych w Europejskiej Agencji Kosmicznej, kosztowała około 300 milionów euro. Lądownik Beagle 2 zbudowali Brytyjczycy.
Niemal jednoczesny najazd trzech sond na Marsa wynika z tego, że zarówno NASA, jak Europejska Agencja Kosmiczna wykorzystały okoliczność, iż latem ubiegłego roku Ziemia i Mars znalazły się stosunkowo blisko siebie - dzieliło je 56 mln kilometrów. Poprzednio Czerwona Planeta była tak blisko Ziemi w roku 1924, a następny raz zbliży się do nas tak bardzo dopiero w roku 2287. Sonda europejska wystartowała na Marsa 2 czerwca ubiegłego roku, a sondy amerykańskie 10 czerwca i 8 lipca.(iza)