Amerykańscy żołnierze pobili taksówkarza w Sopocie
Policjanci z Komendy Miejskiej Policji (KMP)
w Sopocie wyjaśniają okoliczności pobicia taksówkarza przez grupę
amerykańskich żołnierzy. Mężczyzna popchnięty przez agresorów
upadł na beton i - według świadka - na chwilę stracił
przytomność. Przebywa w szpitalu miejskim w
Gdyni.
26.10.2008 | aktual.: 26.10.2008 20:18
Jak powiedziała Barbara Kuczyńska z KMP, zawiadomienie o zdarzeniu sopocka policja otrzymała w nocy z piątku na sobotę.
Powiadomiono nas, że w okolicy Grand Hotelu grupa mężczyzn zachowuje się agresywnie wobec taksówkarza jednej z trójmiejskich korporacji. Na miejscu po wylegitymowaniu okazało się, że agresywnie zachowującymi się są amerykańscy żołnierze. Powiadomiliśmy Żandarmerię Wojskową, która wraz z opiekunem Amerykanów zabrała ich na okręt - wyjaśniła Kuczyńska.
Świadkiem zdarzenia był Paweł Wilkicki, mieszkaniec Sopotu i jednocześnie znajomy poszkodowanego. Powiedział, że taksówkarz leży w szpitalu, ma go opuścić w poniedziałek.
Relacjonując zdarzenie Walkicki podkreślił, że "to nie było brutalne pobicie, ale przepychanka między grupą mężczyzn a taksówkarzem; w pewnym momencie jeden z agresorów przewrócił taksówkarza, który upadł na beton i na chwilę stracił przytomność".
Zastępca Komendanta Miejskiego Policji w Sopocie, mł. insp. Krystyna Stępniewska potwierdziła, że w sobotę zostali przesłuchani świadkowie zdarzenia i poszkodowany taksówkarz.
Prowadzący sprawę, Naczelnik Wydziału Dochodzeniowego sopockiej KMP, podinspektor Mariusz Putno powiedział, że policja zwróciła się do dowódcy amerykańskiego okrętu o wyrażenie zgody na przesłuchanie sprawców zdarzenia. Teraz czekamy na odpowiedź - dodał.
Putno poinformował, że u poszkodowanego taksówkarza "obrażenia spowodowały naruszenie czynności narządów ciała na czas nie przekraczający 7 dni". Oznacza to, że czyn ten jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat dwóch.