PolskaAmerykanin walczy przed polskim sądem o syna

Amerykanin walczy przed polskim sądem o syna

Sytuacja ojców, którzy walczą o opiekę nad dziećmi jest trudna, bo sądy częściej dają wiarę matkom. Według "Gazety Krakowskiej", jeszcze trudniejsza bywa sytuacja obcokrajowców.

Dziennik opisuje historię Amerykanina Gerardo Serrano, który od kilku lat walczy przed polskim sądem o możliwość kontaktu z synem.

49-letni przedsiębiorca z branży nieruchomości zgłosił się do redakcji "Gazety Krakowskiej". Serrano opowiedział dziennikarzom o tym, jak kilka lat temu poznał w USA Polkę. Mieli syna. Mężczyzna twierdzi, że kobieta bez słowa wyjechała z synem z USA do Polski. Serrano odszukał ją. Przyjechał do Polski, by mieć kontakt z dzieckiem. Wniosłem sprawę do sądu i okazało się, że ważniejsze były opinie psychologów, które nie były dla mnie korzystne - przyznaje.

Sąd Rodzinny i Nieletnich w Nowym Sączu ograniczył mu kontakty z dzieckiem. Dziś chłopiec ma 13 lat. Ale ja dalej chcę być ojcem, brać udział w wychowaniu syna w tym okresie, gdy dojrzewa - zapewnia rozmówca gazety.

W grudniu 2007 r. sądecki sąd wydał kolejne postanowienie w jego sprawie. Ustalono, że trzy razy do roku mężczyzna może mieć kontakty z synem, w wakacje i w ferie zimowe, bez obecności matki, ale z psychologiem - mówi Bogusław Kijak, rzecznik sądu w Nowym Sączu. Postanowienie nie jest prawomocne.

Sędzia przyznaje, że sądy coraz częściej rozpatrują sprawy, w których to obcokrajowcy chcą uregulować swoje kontakty z dziećmi, które mają z byłymi partnerkami - Polkami. Kiedyś taka sprawa zdarzała się raz na kilka lat, a obecnie, jest ich kilka w ciągu roku. To efekt emigracji Polek za granicę - przyznaje sędzia.

Serrano czuje się ofiarą złego systemu prawnego. Uważa, że opinie psychologów o nim, jako ojcu, były krzywdzące. Ja naprawdę kocham swoje dziecko, będę przyjeżdżał z Ameryki tak często, jak się da, by go widywać - zapewnia.

Kazimierz Kłos z Centralnego Stowarzyszenia Obrony Prawa Ojca i Dziecka zgadza się, że obcokrajowcy, mający dzieci z Polkami, są w trudnej sytuacji. Chociaż ten przypadek jest pierwszy o jakim słyszę, ale pewnie nie jedyny - mówi. Podkreśla w rozmowie z "Gazetą Krakowską", że stowarzyszenie pomaga ojcom, ale pod uwagę przede wszystkim bierze dobro dziecka. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)