Amerykanin walczy przed polskim sądem o syna
Sytuacja ojców, którzy walczą o opiekę nad dziećmi jest trudna, bo sądy częściej dają wiarę matkom. Według "Gazety Krakowskiej", jeszcze trudniejsza bywa sytuacja obcokrajowców.
07.01.2008 | aktual.: 07.01.2008 08:22
Dziennik opisuje historię Amerykanina Gerardo Serrano, który od kilku lat walczy przed polskim sądem o możliwość kontaktu z synem.
49-letni przedsiębiorca z branży nieruchomości zgłosił się do redakcji "Gazety Krakowskiej". Serrano opowiedział dziennikarzom o tym, jak kilka lat temu poznał w USA Polkę. Mieli syna. Mężczyzna twierdzi, że kobieta bez słowa wyjechała z synem z USA do Polski. Serrano odszukał ją. Przyjechał do Polski, by mieć kontakt z dzieckiem. Wniosłem sprawę do sądu i okazało się, że ważniejsze były opinie psychologów, które nie były dla mnie korzystne - przyznaje.
Sąd Rodzinny i Nieletnich w Nowym Sączu ograniczył mu kontakty z dzieckiem. Dziś chłopiec ma 13 lat. Ale ja dalej chcę być ojcem, brać udział w wychowaniu syna w tym okresie, gdy dojrzewa - zapewnia rozmówca gazety.
W grudniu 2007 r. sądecki sąd wydał kolejne postanowienie w jego sprawie. Ustalono, że trzy razy do roku mężczyzna może mieć kontakty z synem, w wakacje i w ferie zimowe, bez obecności matki, ale z psychologiem - mówi Bogusław Kijak, rzecznik sądu w Nowym Sączu. Postanowienie nie jest prawomocne.
Sędzia przyznaje, że sądy coraz częściej rozpatrują sprawy, w których to obcokrajowcy chcą uregulować swoje kontakty z dziećmi, które mają z byłymi partnerkami - Polkami. Kiedyś taka sprawa zdarzała się raz na kilka lat, a obecnie, jest ich kilka w ciągu roku. To efekt emigracji Polek za granicę - przyznaje sędzia.
Serrano czuje się ofiarą złego systemu prawnego. Uważa, że opinie psychologów o nim, jako ojcu, były krzywdzące. Ja naprawdę kocham swoje dziecko, będę przyjeżdżał z Ameryki tak często, jak się da, by go widywać - zapewnia.
Kazimierz Kłos z Centralnego Stowarzyszenia Obrony Prawa Ojca i Dziecka zgadza się, że obcokrajowcy, mający dzieci z Polkami, są w trudnej sytuacji. Chociaż ten przypadek jest pierwszy o jakim słyszę, ale pewnie nie jedyny - mówi. Podkreśla w rozmowie z "Gazetą Krakowską", że stowarzyszenie pomaga ojcom, ale pod uwagę przede wszystkim bierze dobro dziecka. (PAP)