Amerykanie też chcieli przesłuchać tłumaczkę. Na próżno
Prokuratura chce przesłuchać tłumaczkę spotkania Tusk-Putin po katastrofie smoleńskiej. Nie jest to jedyna taka sytuacja. Ale kiedy to samo chcieli zrobić przeciwnicy Donalda Trumpa w amerykańskim Kongresie, zostali powstrzymani.
20.12.2018 16:35
Wezwanie Magdy Fitas-Dukaczewskiej do złożenia zeznań w sprawie treści m.in. rozmowy Władimira Putina i Donalda Tuska w Smoleńsku budzi wielkie kontrowersje. Ale prokuratura Zbigniewa Ziobry nie jest pierwszą, która wpadła na podobny pomysł.
Podobnie jak w przypadku spotkania Tusk-Putin, do dziś do końca nie wiadomo, o czym przez dwie godziny rozmawiali i co ustalili na osobności Donald Trump i Władimir Putin w lipcu w Helsinkach. Ze względu na podejrzenia związane z rosyjskimi powiązaniami Trumpa oraz jego zachowanie w Finlandii, sprawa wywołała wielkie zamieszanie. Tak wielkie, że Demokraci w Kongresie byli gotowi na podjęcie niespotykanego wcześniej kroku: wezwania do obecnej na spotkaniu tłumaczki Mariny Gross.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że to nadzwyczajny środek, ale biorąc pod uwagę to, jak wiele niepokoju wzbudziło nas i naszych sojuszników w NATO-6130285597505153c) to, co prezydent powiedział publiczne, naszym obowiązkiem jest dowiedzieć się, co zostało powiedziane prywatnie - tłumaczył wówczas kongresmen Adam Schiff z Kalifornii.
"Obowiązek" nie został jednak spełniony. Choć Demokraci złożyli wniosek o wezwanie Gross na przesłuchanie w Kongresie, został on zablokowany przez Republikanów, mających większość. Wraz z nową sesją Kongresu, gdzie Izba Reprezentantów znajdzie się pod kontrolą Demokratów, sytuacja może się zmienić. Ale niemal na pewno nie przyniosłoby to spodziewanego efektu.
Jak stwierdził Harry Obst, tłumacz, który służył w siedmiu prezydenckich administracjach, nawet przed Kongresem Gross nie zdradziłaby szczegółów rozmów, bo zobowiązuje ją do tego kodeks etyki.
- Coś takiego nigdy nie zdarzyło się w historii USA. A jeśli coś nie zdarzyło się w ciągu 200 lat, to znaczy, że są ku temu dobre powody - stwierdził, cytowany przez dziennik "USA Today".
Jak tłumaczyła z kolei Stephanie van Reigersberg, wieloletnia tłumaczka Departamentu Stanu, w dojściu do prawdy nie pomogłoby nawet konfiskata notatek Gross. Notatki służą bowiem tylko tłumaczowi do pomocy w tłumaczeniu i często zawierają symbole i znaki, których znaczenie znane jest tylko przez niego samego. Jak dodała van Reigersberg w rozmowie z agencją AP, tłumacza obowiązuje poufność. Gdyby Gross ją złamała, wpłynęłoby to na pracę jej i inych tłumaczy.
- Ludzie muszą ufać tłumaczowi, że to, co mówią jest objęte tajemnicą. W przeciwnym wypadku tracimy wiarygodność potrzebną, aby wykonywać naszą pracę - podsumowała.