Ameryka Południowa rozlicza się z przeszłością
W Brazylii ekshumowano szczątki byłego lewicowego prezydenta Joao Goularta, aby stwierdzić, czy nie został otruty przez swych politycznych wrogów. To część szerszego procesu bolesnych rozliczeń z przeszłością trwających od dłuższego czasu w Ameryce Łacińskiej.
Trumnę ze szczątkami Goularta przewieziono w minionym tygodniu do stolicy kraju, Brasilii, gdzie odbyła się uroczysta ceremonia żałobna z udziałem prezydent Dilmy Rousseff.
Joao Goulart, zwany "Jango", rządził w latach 1961-1964. Podniósł podatki dla najzamożniejszych, przeforsował reformę rolną i programy pomocy edukacyjnej dla biednych. W 1964 r. został obalony przez juntę wojskową i udał się na wygnanie - najpierw do Urugwaju, potem do Argentyny.
W 1976 r., w wieku 57 lat, zmarł w argentyńskim mieście Mercedes, oficjalnie na atak serca. Od początku podejrzewano jednak, że padł ofiarą agentów prowadzących tzw. operację Condor - akcję likwidacji lewicowych działaczy i polityków, podjętą z inicjatywy junt wojskowych rządzących w latach 70. w Brazylii, Argentynie, Urugwaju, Paragwaju, Boliwii i Chile.
Podmienili lek na truciznę?
W 2008 r. były funkcjonariusz służb specjalnych Urugwaju Mario Neira, odsiadujący w Brazylii wyrok za handel narkotykami, powiedział w wywiadzie prasowym, że Goulart został otruty przez urugwajskich agentów na polecenie wojskowego rządu w Brazylii. Według Neiry jego lekarstwo na chorobę układu krążenia zamieniono na środek wywołujący atak serca.
W Brazylii z inicjatywy prezydent Dilmy Rousseff powołano w 2012 roku Narodową Komisję Prawdy, która miała zbadać przypadki łamania praw człowieka za rządów junty. Komisja zajęła się m.in. sprawą śmierci byłego prezydenta i po wydaniu odpowiedniego zezwolenia przez sąd zorganizowała ekshumację. Ekspertyza toksykologiczna w celu wykazania, czy Goulart został otruty, będzie przeprowadzona za granicą przez specjalistów z Brazylii, Argentyny i Urugwaju. Raport w sprawie Goularta komisja ma ogłosić w przyszłym roku.
Komisja nie ma uprawnień do wysuwania oskarżeń kryminalnych - może jedynie badać zarzuty i przedstawiać raporty. Wojskowych w Brazylii oskarża się o około 500 morderstw politycznych. Tysiące ludzi było przetrzymywanych w więzieniach i torturowanych w czasie ich rządów.
Mają oni jednak na sumieniu znacznie mniej ofiar niż junta w Argentynie z lat 1976-1983. W czasie prowadzonej przez nią "brudnej wojny" z lewicą około 30 tys. ludzi zostało zabitych lub "zaginęło". W Chile za rządów gen. Augusto Pinocheta zamordowanych zostało co najmniej 3 tys. ludzi.
Rozliczenia z przeszłością
Dziś w krajach Ameryki Południowej, gdzie w przeszłości panowały dyktatury wojskowe, od kilku lat trwa proces rozliczeń winnych łamania praw człowieka i dochodzenia prawdy w sprawach tajemniczych zgonów byłych przywódców.
W Chile sąd oskarżył trzech agentów reżimu Pinocheta o otrucie w 1982 r. byłego prezydenta Eduarda Frei Montalvy. Dowodów dostarczyła ekspertyza toksykologiczna po ekshumacji jego ciała.
Przedmiotem badań była też śmierć słynnego poety, laureata literackiej Nagrody Nobla Pablo Nerudy, który - jak podejrzewano - mógł zostać zamordowany z powodu swych związków z obalonym w 1973 r. socjalistycznym prezydentem Salvadorem Allende. Ciało poety ekshumowano w kwietniu br. Zespół ekspertów, złożony ze specjalistów z Chile i zagranicy, ogłosił na początku listopada, że Neruda nie został otruty, ale jego rodzina domaga się dalszych badań.
W Chile w ostatnich latach skazano na kary więzienia 262 osoby odpowiedzialne za zbrodnie reżimu Pinocheta. Prokuratura bada zarzuty przeciw kolejnym 1100 podejrzanym.
W Argentynie sądy skazały za naruszanie praw człowieka ponad 400 funkcjonariuszy junty. Jej przywódca, gen. Jorge Videla, zmarł w tym roku w więzieniu, gdzie odsiadywał wyrok dożywocia. Sądy badają obecnie zarzuty przeciwko 21 byłym agentom służb specjalnych uczestniczącym w operacji Condor. Według prokuratorów ludzie ci są winni tysięcy morderstw, porwań i tortur.
Opór byłych funkcjonariuszy i prawicy
Rozliczenia napotykają opór byłych funkcjonariuszy obalonych dyktatur i popierającej ich prawicy. Ich obrońcy przedstawiają brutalne metody wojskowych jako "nieuniknione" w warunkach zimnowojennej konfrontacji z ruchami lewicowymi, które także - jak np. w Argentynie - uciekały się do przemocy i terroryzmu.
Adwokat argentyńskich agentów oskarżonych o zbrodnie "brudnej wojny" Ricardo Boucherie określił ich ściganie mianem "politycznego polowania na czarownice". Zdaniem mecenasa jego klienci bronili kraju przed komunizmem. Tak samo bronił się na swoim procesie Videla twierdząc, że "ocalił republikę".
Podobne konflikty wywołują rozrachunki z militarnymi dyktaturami w Brazylii. Niektórzy wojskowi oskarżają prezydent Rousseff o chęć odwetu. W młodości Rousseff należała do ultralewicowej partyzantki, była aresztowana i spędziła dwa lata w więzieniu, gdzie ją torturowano.