Ambasador USA: na Ukrainie wyczuwa się atmosferę strachu
Ambasador Stanów Zjednoczonych w Kijowie Geoffrey Pyatt uważa, że na Ukrainie wyczuwa się atmosferę strachu, która jest groźna dla demokracji i jedności tego państwa. Dyplomata zaapelował o wstrzymanie przemocy i ukaranie winnych jej stosowania. Tymczasem prezydent Ukrainy deklaruje, że chce porozumienia z opozycją, a jednocześnie zaznacza: "Byłem i jestem popychany do zastosowania różnych środków rozwiązania tej sytuacji (...) nie chcę jednak walczyć."
- Na podstawie moich spotkań z opozycją i społeczeństwem obywatelskim mogę stwierdzić, że na Ukrainie mamy dziś do czynienia z atmosferą strachu, która jest zła dla inwestycji oraz dla demokracji i która rozerwie Ukrainę na części, jeśli przemoc nie zostanie powstrzymana i to powstrzymana natychmiast - powiedział Pyatt w wywiadzie na portalu YouTube.
Ambasador zauważył, że jeszcze przed trzema miesiącami nic nie wskazywało, że wydarzenia na Ukrainie potoczą się w takim kierunku. - Nie mieści mi się w głowie, że kraj, który półtora roku temu był gospodarzem piłkarskich mistrzostw Europy, dziś przeżywa tak ogromną falę przemocy wobec działaczy społeczeństwa obywatelskiego i zwykłych ludzi, którzy po prostu starają się realizować swoje demokratyczne prawa - podkreślił.
Pyatt przypomniał o brutalnym rozpędzeniu przez milicję protestu na Majdanie Niepodległości 30 listopada, pobiciu znanej dziennikarki Tetiany Czornowoł oraz o porwaniu i torturowaniu jednego z przywódców ruchu Automajdan, Dmytra Bułatowa.
- Jestem absolutnie przekonany, że stał się on ofiarą niesłychanego okrucieństwa, które nie powinno się zdarzyć w takim kraju, jak Ukraina - oświadczył ambasador, mówiąc także o innych przypadkach napaści, porwań i podpaleń samochodów Ukraińców niewygodnych dla władz.
Protesty na Ukrainie trwają od listopada, gdy obywatele tego kraju wylegli na ulice oburzeni decyzją władz o wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. W styczniu w Kijowie doszło do zamieszek, w wyniku których śmierć poniosły co najmniej cztery osoby.
Ukraińska opozycja domaga się obecnie reformy konstytucyjnej, ograniczającej uprawnienia prezydenta Wiktora Janukowycza. Ulica wciąż domaga się jego odejścia. W Kijowie od grudnia stoją barykady, a w miasteczku namiotowym na Majdanie Niepodległości dyżuruje około 10-tysięczna Samoobrona, składająca się z wyposażonych w pałki i kaski budowlane ludzi. Władze na razie nie zgadzają się na zbyt daleko idące ustępstwa wobec żądań demonstrantów. W stolicy Ukrainy panuje obecnie spokój.
Janukowycz: przyczyną protestów romantyczność i marzenia
Tymczasem prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz oświadczył - w nadanym w piątek wieczorem wywiadzie telewizyjnym - że nie chce z nikim walczyć, a jego celem jest ocalenie państwa. Zapewnił, iż gotów jest na kompromisy z opozycją pod warunkiem, że i ona pójdzie na ustępstwa.
- Chcę powiedzieć, że byłem i jestem popychany do zastosowania różnych środków, sposobów rozwiązania tej sytuacji, ale chcę też powiedzieć, że nie chcę walczyć. Nie chcę, by jakiekolwiek decyzje były podejmowane tak radykalną metodą - podkreślił Janukowycz.
- Ja chcę ocalić państwo i wznowić jego stabilny rozwój. I to jest moim celem. Wszystko, co dziś robimy, ma służyć temu, by w kraju nastał pokój - zapewniał w wywiadzie.
Prezydent ocenił, że w trwającym od listopada konflikcie miedzy władzą a opozycją należy dążyć do kompromisu. - Kiedy my idziemy na ustępstwa, to chcemy, żeby i opozycja szła na ustępstwa. Tu nie chodzi o to, czy wygra władza czy opozycja. Tutaj powinna zwyciężyć Ukraina - wyjaśnia stanowisko władzy.
Oceniając przyczyny wybuchu masowych protestów w jego kraju, Janukowycz powiedział, że ludzi pchnęła do nich "romantyczność". - Była to w dużej mierze romantyczność, emocje i marzenia, które do tego doprowadziły. To było najważniejsze - oznajmił.