Ambasador RP we Włoszech protestuje przeciw "Corriere della Sera"
Ambasador RP we Włoszech Michał Radlicki
zaprotestował przeciwko komentarzowi na temat Polski,
zamieszczonemu w "Corriere della Sera" 9 maja. Zawarta była w nim
sugestia, jakoby Polacy u boku SS i Wehrmachtu uczestniczyli w
masakrze Żydów w czasie drugiej wojny światowej.
12.05.2006 | aktual.: 12.05.2006 11:30
List polskiego dyplomaty opublikowano na łamach tej największej włoskiej gazety.
We wtorek "Corriere della Sera" zamieścił artykuł Sandro Scabello na temat zmian w polskim rządzie i nowej koalicji, do której weszły Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. W tekście zatytułowanym "Polska, antysemita Lepper w rządzie" autor podkreślił, że nowy wicepremier w przeszłości chwalił Hitlera, a teraz broni przywódcę Białorusi Aleksandra Łukaszenkę.
W tym samym wydaniu mediolańskiej gazety, w rubryce zatytułowanej "Nowy antysemityzm" ukazał się komentarz publicysty Sergio Luzzatto, który pisząc o - jak to ujął - "strasznej przeszłości Polski", naznaczonej antysemityzmem, stwierdził, że "ludność polska pomagała bezpośrednio Wehrmachtowi i SS w realizacji ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej". Powołał się przy tym na opinię historyka Jana Grossa, autora książki o Jedwabnem, że w skądinąd bardzo katolickiej Polsce byli ludzie gotowi współdziałać w zagładzie Żydów. "Setki tysięcy polskich Żydów w swych sąsiadach dostrzegły podobieństwo do swych katów" - napisał Sergio Luzzatto.
Ambasador Michał Radlicki, który zareagował na tę publikację, podkreślił, że zawiera ona stwierdzenia ewidentnie nie odpowiadające prawdzie. "Insynuuje bowiem, że Polacy w masowy sposób brali udział w eksterminacji Żydów w obozach nazistowskich, podczas gdy niepodważalnym faktem jest, że obozy stworzone zostały i prowadzone były przez niemiecką III Rzeszę na zajętych obszarach Polski" - twierdzi ambasador.
Za nieuzasadnione uznał cytowanie książki Jana Grossa, gdyż - jak przypomniał - "nie wynika z niej, że Polacy byli oprawcami setek tysięcy Żydów".
"Od ponad 15 lat trwa w moim kraju szeroka dyskusja na temat tragicznej historii holokaustu, proces refleksji nad naszą przeszłością, który przywodzi nas także do uznania odpowiedzialności, nie możemy jednak w związku z tym pozwolić na to, aby przypisywano nam cudze winy. Uważam natomiast, że mogłaby ona posłużyć za wzór wielu innym krajom europejskim, które do tej pory nie zdobyły się na odwagę podjęcia własnej przeszłości" - napisał ambasador Michał Radlicki.
Wyraził także zaniepokojenie językiem komentarza Sergio Luzzatto, który w swym artykule użył takich sformułowań, jak "nieludzkie rozkazy wyszczekiwane i ujadane po polsku". W opinii polskiego dyplomaty "użycie słów tak brzemiennych w negatywne emocje zdaje się zdradzać antypolskie uprzedzenia, które nie pasują do dyscypliny, jakiej wymaga się od historyka, piszącego w poważnym i miarodajnym dzienniku". "Nie można - stwierdził Michał Radlicki - przeciwstawiać się uprzedzeniu antysemickiemu uciekając się do innego uprzedzenia, nie mniej nagannego".
Piątkowe "Corriere della Sera" zamieściło także odpowiedź Sergio Luzzatto na list polskiego ambasadora, w którym publicysta zarzuca naszemu dyplomacie nonszalancję, z jaką - jego zdaniem - "pomija on historyczną odpowiedzialność polskich kolaborantów hitlerowskich Niemiec, minimalizując jednocześnie polityczne znaczenie wejścia do rządu w Warszawie stronnictw jawnie rasistowskich".
Jako argument, przemawiający za tym, że nie można lekceważyć dojścia do władzy w Polsce ugrupowań, które według niego wysławiają antysemityzm, Luzzatto podaje reakcję największego włoskiego ruchu neonazistowskiego Forza Nova. Poinformował on polskiego dyplomatę, że po swoim artykule w "Corriere della Sera" został skrytykowany przez włoskich neofaszystów za to, że jako Żyd usiłuje nałożyć cugle na demokratyczne życie wolnej Polski.
"Ambasador Radlicki zrobiłby może lepiej, gdyby zamiast moimi "nieodpowiadającymi prawdzie" stwierdzeniami, niepokoił się entuzjazmem, jaki niedawne wydarzenia polityczne w jego kraju wywołały w najbardziej prostackich środowiskach skrajnej włoskiej prawicy" - zakończył Sergio Luzzatto.
Sylwia Wysocka