Ambasador RP w Niemczech Andrzej Przyłębski: oczekujemy uwzględnienia naszych interesów
- W sytuacji takiej jak ta pandemia nadrzędne są działania rządów narodowych - mówi ambasador Polski w Niemczech Andrzej Przyłębski w wywiadzie dla "Maerkische Oderzeitung". Odnosi się też do stosunków polsko-niemieckich i oczekiwań Polski wobec prezydencji Niemiec w Radzie UE.
03.07.2020 | aktual.: 03.07.2020 14:31
"Trudno się spodziewać krytyki rządu PiS od ambasadora Polski w Niemczech Andrzeja Przyłębskiego, jest on bowiem nie tylko dyplomatą, ale też zaufanym prezydenta Andrzeja Dudy" - przedstawia swojego rozmówcę prowadzący rozmowę z ambasadorem dziennikarz gazety "Maerkische Oderzeitung" ("MOZ") Dietrich Schroeder. Wyjaśnia też, że wywiad był planowany tuż po ponownym otwarciu polsko-niemieckiej granicy, ale dopiero teraz doszedł do skutku.
"Duda wzorowo sprawuje swój urząd"
Na pytanie, kto ma szansę na zwycięstwo w II turze wyborów prezydenckich Andrzej Przyłębski odpowiada, że wobec wyrównanych szans obydwu kandydatów, Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego, prognozy są trudne.
- Ale z mojej perspektywy jako Polaka i warszawiaka widzę dwa aspekty: prezydent Duda od pięciu lat sprawuje swój urząd wzorowo. Jako głowa państwa dowiódł swojej troski o całe społeczeństwo. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie ma niestety dotąd na swoim koncie takich sukcesów: w stolicy Polski istnieje wiele problemów, których nie rozwiązuje, mimo obietnic - ocenia Przyłębski.
Dyplomata zwraca też uwagę na inny aspekt. Jak mówi, "kontynuowanie koniecznych reform państwa jest możliwe tylko pod warunkiem dobrej współpracy parlamentu i prezydenta", bo - jak tłumaczy - w Polsce, inaczej niż w Niemczech, prezydent dysponuje większą władzą i może przyspieszyć lub spowolnić reformy.
"Zależy nam na zatrzymaniu wojsk USA w Europie"
- Polska jest zainteresowana tym, by wszyscy amerykańscy żołnierze pozostali w Europie, za czym jasno opowiedział się też Andrzej Duda - stwierdza Przyłębski w związku z wizytą polskiego prezydenta w Waszyngtonie i zainicjowaną przez Donalda Trumpa dyskusją wokół wycofania części amerykańskich wojsk stacjonujących w Niemczech i przeniesienia ich do Polski.
- Nasz kraj jest gotowy powitać ich część, ale w żadnym wypadku nie wywieramy presji, by wojska USA opuściły Niemcy - dodaje.
Stosunki wystawione na próbę
"Koronakryzys wystawił na próbę stosunki polsko-niemieckie - uważa ich znawca Dietrich Schroeder, wskazując, że zwłaszcza zdaniem mieszkańców pogranicza zabrakło w nich komunikacji między obydwoma krajami" - zauważa niemiecki dziennikarz.
Przyłębski broni kroków podjętych przez polski rząd, bowiem "w sytuacji takiej jak ta pandemia nadrzędne są działania rządów narodowych". Wyjaśnia, że jest świadomy problemów, jakie przyniosło zamknięcie polsko-niemieckiej granicy, ale "bezpieczeństwo kraju jest priorytetowe".
Dziennikarz "Maerkische Oderzeitung" zauważa, że według Schroedera pozytywnym efektem kryzysu jest uświadomienie sobie przez Niemców w jeszcze bardziej dobitny sposób, jak ważni są liczni Polacy pracujący w Niemczech. Dotyczyć to ma - zdaniem publicysty - zwłaszcza polsko-niemieckiego pogranicza, a rząd w Warszawie wydaje się tego nie zauważać.
Ambasador zaprzecza tej tezie, ale przyznaje zarazem, że swoją cegiełkę wniosły demonstracje pracowników wędrujących między Polską a Niemcami. Ich efektem było zniesienie dla nich jako pierwszych obowiązku kwarantanny. Przy okazji jednak wskazuje na "dość jednostronny charakter tych powiązań".
- Tylko niewielu Niemców pracuje w Polsce, ale wielu polskich lekarzy i przedstawicieli personelu opiekuńczego przyjeżdża do Niemiec. Wykształcenie personelu medycznego w Polsce kosztowało dużo pieniędzy. Teraz przyczyniają się do dobrobytu w Niemczech, chociaż mogę oczywiście zrozumieć, że chcą dobrze zarabiać i rozwijać się zawodowo - argumentuje Przyłębski.
Trójkąt Weimarski nad Odrą i Nysą
Niemiecki dziennikarz podnosi, że w początkach koronakryzysu Dietmar Woidke, premier Brandenburgii i pełnomocnik Niemiec ds. polskich, nie miał w Warszawie osoby kontaktowej, co też nie pomogło kuśtykającym, obustronnym relacjom. Dopiero w kwietniu Koordynatorem do Spraw Polsko-Niemieckiej Współpracy Przygranicznej i Regionalnej, jak brzmi oficjalna nazwa tej funkcji, został podsekretarz stanu w MSWiA Bartosz Grodecki.
Według ambasadora RP komunikacja między obydwoma koordynatorami funkcjonuje dobrze, ale życzyłby sobie, by na pograniczu odbywała się ona wzorem Niemiec i Francji, gdzie jest więcej kanałów porozumienia niż nad Odrą i Nysą. - Uważam, że Trójkąt Weimarski powinien funkcjonować na podobnych zasadach - stwierdza Przyłębski.
"Oczekujemy uwzględnienia naszych interesów"
Przyłębski pytany był też o rozpoczętą właśnie prezydencję Niemiec w Radzie UE. Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas przedstawił w Warszawie jej priorytety, w tym plan odbudowy gospodarki po koronakryzysie, Europejski Zielony Ład, nową politykę imigracyjną i ocenę praworządności.
- We wszystkich tych punktach chcemy współdziałać, ale oczekujemy również, że zostaną uwzględnione nasze interesy i nasz punkt widzenia - stwierdza na łamach "MOZ" Andrzej Przyłębski. Zwraca przy tym uwagę na znaczenie w Polsce energii z węgla czy na to, że nowa polityka imigracyjna musi być rozpatrywana z "ogromną ostrożnością".
Wyjaśnia, że w kwestii praworządności Polska zaproponowała, by "najpierw uzyskać orientację nt. systemów prawnych we wszystkich państwach UE, żeby znaleźć wspólne standardy, a nie kierując się ideologicznie sterowanymi zarzutami, stawiać pod pręgierzem tylko Polskę i Węgry".
- Nie chodzi nam mianowicie o to - jak czasami twierdzą niemieckie media - by partia kontrolowała sądownictwo. Tylko chodzi o sprawiedliwość dla osób fizycznych, a także dla firm, których problemy prawne, na przykład związane z inwestycjami, były szybciej rozstrzygane przez sądy - mówi dyplomata.
Sugestię dziennikarza "MOZ", aby zamiast planu odrodzenia gospodarki UE Merkel i Macrona powstał plan "Merkel-Macrona-Dudy", Przyłębski kontruje: "Albo plan imienia Morawieckiego!". Przyznaje, że także w propozycji kanclerz Niemiec i prezydenta Francji Polska ma otrzymać dużą część pomocy. - Ale w sumie Polska jest za tym, by przyznano więcej kredytów gospodarce niż darowanych subwencji dla krajów na południu UE - ocenia.