Głos zza Odry. "Die Tageszeitung": Polacy i Węgrzy wyciskają z kryzysu maksimum
"Niekończąca się dyplomacja Brukseli jest na rękę partiom takim jak Fidesz i PiS. W walce o praworządność von der Leyen jest bezradna" - stwierdza berliński "Die Tageszeitung".
"Wszyscy musimy się uczyć, że naszym celem jest zawsze całkowite dopełnienie praworządności, ale nikt nie jest doskonały - powiedziała w jednym z wywiadów Ursula von der Leyen, obejmując urząd szefowej Parlamentu Europejskiego" - przypomina lewicowy dziennik "Die Tageszeitung" ("taz"). Zauważa przy tym, że UE latami krytykowała Polskę i Węgry za osłabianie demokracji i państwa prawa.
"Swoim 'nikt nie jest doskonały' von der Leyen poklepała je tylko jeszcze po plecach"- zauważa berlińska gazeta. Przypomina, że już w toku jej wyborów, eurodeputowani wątpili, czy rzeczywiście stanie w obronie rządów prawa. "Jakby nie było, co zauważali zwłaszcza Zieloni w PE, Niemka nie miała poparcia własnej, proeuropejskiej większości. Wywindowały ją także głosy PiS, partii rządzącej w Polsce” - stwierdza "taz".
"Cementowanie władzy"
"Prawie rok później von der Leyen nie jest w stanie osłabić tych zarzutów. Nie ma za sobą spokojnych miesięcy, tylko czas, w którym pandemia koronawirusa popchęła UE w historyczny kryzys: sparaliżowany został ruch lotniczy, turystyka i normalne życie większości obywateli UE, ale w żadnym wypadku parcie niektórych przywódców do zapewnienia sobie i swoim partiom więcej władzy" - stwierdza autor komentarza w "taz".
Zobacz wideo: Jarosław Kaczyński zniknął? Ryszard Czarnecki: ojciec jest, ojciec czuwa
"Wszystkie państwa członkowskie UE ograniczyły prawa swoich obywateli, by chronić ich zdrowie. Węgry i Polska wycisnęły z kryzysu o wiele więcej" - dodaje.
"Szczególnie bezczelny był premier Węgier Viktor Orbán, który ustawą o ochronie przed koronawirusem – oczywiście 'dla zwalczenia pandemii' - zapewnił sobie daleko idące uprawnienia. Ostro krytykowany wprawdzie się z niej wycofał, ale uznał się za ofiarę, a krytycy mieliby teraz okazję przeprosić Węgry za bezpodstawne oskarżenia” - stwierdza "Die Tageszeitung".
Dodaje, że "przed wycofaniem ustawy von der Leyen zagroziła Węgrom wszczęciem postępowania ws. naruszenia przepisów. Komisja Europejska grozi raz po raz - Orbán i tak konsekwentnie robi, co chce". "Koronakryzys, jak się wydaje, stał się dla niego najdogodniejszą okazją do rozszerzenia i ucementowania swojej władzy" - konstatuje "taz".
"Na rękę Fideszowi i PiS"
"Polska także nie dała się zatrzymać ograniczeniom narzuconym pandemią" - stwierdza berliński dziennik: "Ze względu na groźbę zarażenia nie byłaby możliwa kampania publiczna przed wyborami prezydenckimi? Rządowi by to nie przeszkadzało - gdyby stało się po woli PiS, Polacy i tak by oddali swój głos i to drogą czysto korespondencyjną. W końcu rząd z tego zrezygnował, ale na pewno nie dlatego, że komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders uznałby wybory za problematyczne" - dodaje autor artykułu.
"Niekończąca się dyplomacja Brukseli idzie na rękę partiom takim jak Fidesz i PiS" - stwierdza "taz" i dodaje, że "podczas, gdy KE jeszcze uważnie obserwuje i nawiązuje dialog, rządzące partie dawno już dalej pracują nad przebudową państwa".
"II półrocze będzie ważne"
"UE nie jest bezczynna, wyciągnęła już swoją najostrzejszą broń – w 2017 r. wszczęła postępowanie ws. naruszenia praworządności przeciwko Polsce, w 2018 przeciwko Węgrom. Teoretycznie możliwe jest odebranie państwu członkowskiemu prawa głosu. W praktyce, by nałożyć takie sankcje, musiałaby panować w Radzie Europy jednomyślność. Tymczasem Polska i Węgry wzajemnie się chronią" - zauważa "taz".
"Dlatego najostrzejszym mieczem jest obecnie Europejski Trybunał Sprawiedliwości, do którego odwołuje się UE w przypadku łamania unijnego prawa przez państwa członkowskie. Także przeciwko Polsce i Węgrom. Przykładami spór o węgierską ustawę o organizacjach pozarządowych czy ustawę o dyscyplinowaniu sędziów w Polsce" - wylicza gazeta.
Berliński dziennik zaznacza, że w II połowie roku Bruksela będzie musiała się zająć tematem bardziej intensywnie: ma być ogłoszony wynik raportu nt. praworządności, von der Leyen zapowiedziała przed swoim wyborem, że wszystkie kraje UE bez wyjątku zostaną poddane corocznie badaniu.
"Temat będzie się pojawiał także w dyskusji na temat planu odbudowy: zgodnie z propozycją KE, wypłata środków unijnych ma być związana z przestrzeganiem zasad praworządności. Ponadto od 1 lipca prezydencję w Radzie UE piastują Niemcy, które wspierają pod tym względem Brukselę" - wyjaśnia "taz".
"Ursula von der Leyen powinna wykorzystać ten czas, bowiem jej dyplomacja w duchu 'nikt nie jest doskonały', w obliczu gierek Budapesztu i Warszawy, nie wystarcza" - podsumowuje "Die Tageszeitung".
Elżbieta Stasik
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl