Ambasador Polski odpowiada na zarzuty Francuzów
"Ten tekst jest po prostu haniebny" - pisze o opublikowanym w "Le Monde" artykule ambasador Polski we Francji Tomasz Orłowski. Francuski dziennik napisał o Polsce, że to "kraj niedotrzymujący zobowiązań", dla którego dopiero Euro 2012 jest symbolem demokratycznego otwarcia, a i tak przy budowie stadionów doszło do oszustw.
"Nie jestem uczulony na krytykę lub pewny, że wiem o moim kraju więcej niż autorzy artykułu" - zaznacza Orłowski w opublikowanej przez francuski dziennik miażdżącej polemice na nawołujący do bojkotu Euro tekst Ardoino Jacquesa, Jeana-Marie Brohma i Fabiena Olliera. Ale podkreśla, że "ma alergię" na szermujące argumentami o "wolności wypowiedzi" teksty, będące "mieszaniną zniewag, kłamstw, i wynikających z intelektualnej nieuczciwości uogólnień niepopartych dokumentacją oraz stronniczych skrótów myślowych".
"Dowiaduję się, że według autorów Polska nie dotrzymała swoich zobowiązań po upadku Muru Berlińskiego. Macie tupet!" - atakuje Orłowski. Dodaje, że autorzy tekstu piszą o braku solidarności Polaków, którzy "wydali fortunę na stadiony, kiedy Europa jest w kryzysie".
"Ale nie piszą, że tylko 20 proc. wydatków poszło na obiekty sportowe, a 80 proc. na modernizację dróg, autostrad, linii kolejowych i lotnisk" - pisze polski ambasador. Dodaje, że "nieprawidłowości, haracze i oszustwa przy budowie stadionów", o których mowa w tekście, "to zniesławienia wymagające dowodów".
Polski ambasador oburza się też na protekcjonalne potraktowanie Polski. "Nie akceptuję idei, według której Euro w Polsce miałoby być "symbolem demokratycznego otwarcia Polski". "Polska nie potrzebuje udowadniać w taki sposób, że jest otwarta dla demokracji! - pisze Orłowski.
"Stosowanie zniewag i dezinformacji z pewnością nie pomoże Tymoszenko" - stwierdza Orłowski i podkreśla, że nie zna autorów "tego pamfletu", czego nie żałuje, widząc pewność ich sądów o kryzysie, sporcie i infrastrukturze. Dodaje, że zapytałby autorów, który polski polityk ich zdaniem "miał czelność stwierdzić, że groźby bojkotu Euro to zimna wojna w praktyce", jak napisali.
"Chylę czoła przed bezkompromisowością autorów tekstu. Będę sprawdzał, czy z takim samym zapałem będą bronić praw człowieka podczas innych imprez sportowych - kończy Orłowski.