Wiceambasador naciskał na Czechy ws. aborcji? Znamy wyjaśnienia MSZ
Po tym, jak zastępca ambasadora RP w Czechach Antoni Wręga napisał list dotyczący wykonywania aborcji, politycy opozycji zażądali wyjaśnień od resortu spraw zagranicznych. MSZ ujawnia, że dyplomata nie konsultował treści korespondencji z kierownictwem resortu, ale równocześnie broni swojego urzędnika.
09.06.2021 15:03
Chodzi o list, który w marcu tego roku do przedstawicieli czeskiego rządu skierował zastępca ambasadora RP Antoni Wręga. Korespondencja dotyczyła senackiej poprawki do ustawy o przerywaniu ciąży, rozpatrywanej wówczas przez czeski Senat.
MSZ broni dyplomaty, opozycja oburzona
Nowelizacja miała na celu doprecyzowanie warunków, na jakich cudzoziemki mogłyby się poddać aborcji w Czechach. Sprawa dotyczyła głównie Polek.
Zdaniem Wręgi nowe przepisy byłyby niefortunne, obchodziłyby polskie prawo i zachęcały do turystyki aborcyjnej. "Przyjęcie tak umotywowanych zmian legislacyjnych wydaje nam się krokiem niezgodnym z doskonałymi stosunkami między naszymi krajami" – twierdzi polski dyplomata.
Korespondencja odbiła się głośnym echem wśród polskiej opozycji. W ocenie posłanek Lewicy "interwencja" ze strony polskiej placówki dyplomatycznej w Czechach była wymierzona w Polki, które szukają ratunku w Czechach, czyli możliwości przerwania tam ciąży.
W interpelacji wystosowanej do MSZ podkreślały, że "w wyniku decyzji Trybunału Konstytucyjnego delegalizującej aborcję prawie całkowicie kobiety są zmuszone obecnie do rodzenia wbrew swojej woli, nawet w przypadku, gdy zaraz po urodzeniu dziecko ma umrzeć”.
- Nic dziwnego, że szukają pomocy w krajach, gdzie prawo nie represjonuje kobiet – pisała posłanka Lewicy Wanda Nowicka.
Z odpowiedzi wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka, datowanej na 4 czerwca wynika, że wiceambasador RP w Czechach nie konsultował treści pisma z kierownictwem resortu.
"Interwencja stanowiła realizację jednego z podstawowych zadań placówek dyplomatycznych, jakim jest monitorowanie procesów legislacyjnych w państwach urzędowania, w szczególności w obszarach, które dotyczą bądź mogą dotyczyć w istotnym stopniu obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Treść listu nie była w związku z tym konsultowana z Ministerstwem Spraw Zagranicznych” – informuje wiceszef MSZ.
Jak dodaje, zarówno Ambasada RP w Pradze, jak i pozostałe polskie placówki dyplomatyczne będą nadal aktywnie realizować swoje zadania, również te związane z monitorowaniem procesów legislacyjnych w państwach urzędowania.
Takie wyjaśnienia nie przekonują przedstawicieli opozycji. Według parlamentarzystek Lewicy, ambasador pozwolił sobie na wystosowanie niedopuszczalnych zaleceń - jak władze czeskie powinny regulować kwestię aborcji w Czechach. "Co gorsza, w liście tym znalazła się skandaliczna sugestia, będąca w istocie groźbą, że niezastosowanie się do polskich zaleceń może negatywnie wpłynąć na stosunki dyplomatyczne między Polską a Czechami” – pisały.
A przypomnijmy, że to niejedyna sporna kwestia w relacjach między naszymi państwami. Po skardze Czech, Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał w maju Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych.
W ostatnich dniach Czeska Rada Ministrów nakazała Pełnomocnikowi Rządu ds. Reprezentacji Republiki Czeskiej przed Trybunałem Sprawiedliwości UE Martinowi Smolkowi zaproponowanie kary w wysokości 5 mln euro dziennie dla Polski.