Aleksander Kwaśniewski: pojmanie Saddama jest punktem zwrotnym
Poparcie dla operacji w Iraku spada, bo długo to trwa, jest zmęczenie i potrzebne są takie punkty zwrotnie. Niewątpliwie pojmanie Saddama jest punktem zwrotnym. Ja sądzę, że najbliższe kilka tygodni może być trudniejsze, a nie łatwiejsze - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, gość Salonu Politycznego Trójki.
15.12.2003 | aktual.: 15.12.2003 12:27
Jolanta Pieńkowska: Panie prezydencie, jaka była pańska pierwsza reakcja, gdy dowiedział się pan, że Amerykanie złapali Saddama Husajna?
Aleksander Kwaśniewski: Cieszyłem się, choć była niepewność, czy to jest wiadomość sprawdzona. Dopiero telefon Colina Powella do ministra Cimoszewicza parę godzin później i ostatecznie rozmowa z prezydentem Bushem, to już było postawienie kropki nad i. A wtedy ta radość była pełna. Bo uważam, że to jest przełomowy moment dla operacji stabilizacyjnej. I niewątpliwie sukces Amerykanów i sił koalicyjnych.
Jolanta Pieńkowska: Wygląda na to, że Husajn został schwytany w sobotę wieczorem o 18.30 naszego czasu. Takie informacje są przynajmniej podawane. To dlaczego Amerykanie kilka godzin te informację przetrzymali?
Aleksander Kwaśniewski: Ja jestem przekonany, że dlatego, iż konieczne było zidentyfikowanie takie 100-procentowe, żeby nie okazało się, że na przykład któryś z sobowtórów został zatrzymany. Mówiono nawet o badaniu DNA. W związku z czym nie sądzę, żeby to można było zrobić na miejscu w tym bunkrze. Nie wiem, gdzie to można zrobić, ale wyobrażam sobie, że wymagało to czasu, że wymagało to również jakiegoś namysłu po stronie amerykańskiej, jak to dalej zorganizować. Ja bym tu nie widział żadnych wielkich podtekstów. Moim zdaniem taka dynamika paru godzin, schwytanie i przekazanie informacji, to jest całkiem naturalne.
Jolanta Pieńkowska: Znaczy nie kupuje pan tego wyjaśnienia, że Amerykanie chcieli mieć news dnia i nie chcieli konkurować ze szczytem w Brukseli?
Aleksander Kwaśniewski: Nie. Tym bardziej, że jeżeli mówimy o 18.30 w sobotę, to było już po szczycie, który w dodatku nie zakończył się żadnym spektakularnym wydarzeniem. Wszyscy się rozjechali, więc nie sądzę, żeby to było powodem. Natomiast na pewno o 18.30 - mówimy cały czas o polskim czasie, te kilka godzin, czyli do północy było potrzebne. Później Ameryka również musiała się obudzić ze swojego snu.
Jolanta Pieńkowska: Podobno niektórzy kongresmeni zostali obudzeni i powiedzieli, że bardzo się cieszyli, że przekazano im te informację właśnie w taki sposób.
Aleksander Kwaśniewski: Niewątpliwie, sądzę, że zależy prezydentowi Bushowi. To wydarzenie wpłynęło także na opinię o nim, na wybory prezydenckie. W Ameryce zapewne uczynią wszystko, aby echo tego pojmania było jak największe.
Jolanta Pieńkowska: A sądzi pan, że wzrośnie poparcie dla tej operacji w Iraku, czy niekoniecznie, w Ameryce?
Aleksander Kwaśniewski: W Ameryce ono jest stosunkowo duże...
Jolanta Pieńkowska: Ale spada.
Aleksander Kwaśniewski: Spada, bo długo to trwa, jest zmęczenie i potrzebne są takie punkty zwrotnie. Niewątpliwie pojmanie Saddama jest punktem zwrotnym. Ja sądzę, że najbliższe kilka tygodni może być trudniejsze, a nie łatwiejsze. Dlatego, że ja oczekuję jednak takiej sfrustrowanej energii ze strony zwolenników Saddama. Ona może przejawiać się w aktach terrorystycznych. W różnych działaniach trochę nieskoordynowanych. Ale dopóki jeszcze tam jakieś środki wojskowe są i pieniądze są, to można czegoś takiego się spodziewać. Natomiast niewątpliwie oczyszcza to atmosferę w samym Iraku i pozwala myśleć o stworzeniu rządu irackiego. O zrealizowaniu tego całego kalendarza, który jest opisany w roku 2004. A to jest już perspektywa raz, że nie odległa, a poza tym uspokajająca opinię publiczną, bo wiemy mniej więcej, kiedy ta misja może się skończyć.
Jolanta Pieńkowska: Kiedy się może skończyć?
Aleksander Kwaśniewski: Myślę, że połowa 2005 to może być już zamiana roli obecnych wojsk na raczej wojska, czy oddziały o charakterze policyjno-porządkowym. I pewne peace-keeping mission, znane skąd inąd, jako te, które czuwają nad procedurami, jakie się dzieją w Iraku.