Aleksander Kwaśniewski: demonstracje to część demokracji
Demonstracje miały miejsce. Ja je rozumiem i myślę, że to jest też część demokracji, gdzie można wyrażać swoje zdanie. I wierzę tylko, że gdyby trzeba było kiedyś demonstrować przeciw terroryzmowi czy przeciwko broni masowego rażenia, no to ci ludzie też wezmą udział w takiej demonstracji - mówi w "Sygnałach Dnia" prezydent Aleksander Kwaśniewski.
21.03.2003 11:04
Krzysztof Grzesiowski: Podpisze się Pan pod takim zdaniem, że "wojna to błędna decyzja i najgorsze wyjście"?
Aleksander Kwaśniewski: To jest dramatyczne wyjście i to jest trudna decyzja, natomiast są sytuacje, w których bez działań militarnych nie sposób osiągnąć celów. Świat od kilkunastu lat apelował, przyjmował rezolucje, naciskał, żeby Saddam Husajn rozbroił się. Okazało się to niemożliwe, stąd decyzja o użyciu siły zbrojnej. Tak to bywa. To nie jest na pewno decyzja, która sprawia komukolwiek przyjemność poza jakimiś zatwardziałymi militarystami, natomiast są to działania konieczne.
Krzysztof Grzesiowski: To zdanie wypowiedział kardynał Pio Laghi, jeden z najbliższych współpracowników Jana Pawła II, on mówił o podjętej decyzji, Panie Prezydencie, także podjętej wbrew opinii publicznej - światowej, czy biorąc pod uwagę nasz kraj, polskiej opinii publicznej.
Aleksander Kwaśniewski: Podkreślam, są sytuacje, w których trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność i politycy, którzy są w koalicji, taką odpowiedzialność podjęli. Natomiast, oczywiście, rozumiem wszystkie apele moralne, sam jestem człowiekiem pokoju, a nie wojny, i byłbym szczęśliwy, gdyby można było te zadania, które sobie postawiliśmy, czyli walkę skuteczną z terroryzmem, rozbrojenie, zmniejszenie ilości czy w ogóle zlikwidowanie broni masowego rażenia osiągnąć bez tego typu metod. Natomiast, niestety, jest to niemożliwe. I żal, że te apele i kardynała, i samego papieża nie zostały nie tylko nie wysłuchane przez koalicję, bo my działamy w sytuacji pewnej konieczności, ale czemu nie zostały wysłuchane przez Saddama Husajna? Czemu tam nie dokonano tego, co należało zrobić, i to wiele, wiele lat temu?
Krzysztof Grzesiowski: Pan wspomniał o koalicji, Panie Prezydencie. Ona jest dużo mniej liczna jak ta sprzed dwunastu lat podczas wojny w Zatoce, coraz mniej chętnych do brania udziału w wojnach.
Aleksander Kwaśniewski: Ona jest przede wszystkim mniej liczna niż ta po 11 września koalicja antyterrorystyczna, ale to z tego względu, że świat arabski znalazł się w trudnej sytuacji. Tam nie ma też wielu zwolenników Saddama Husajna, ale ze względu na bliskość i ryzyko, i wszystkie związki wewnątrzarabskie tych państw w koalicji nie ma. Natomiast to, co jest dużo bardziej niepokojące - doszło do istotnego pęknięcia w układzie europejskim, to znaczy, że stanowisko Niemiec i Francji jest istotnie różne od stanowiska Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii, czy Włoch. No, ale cóż, myślę, że jeżeli działania wojenne zakończą się stosunkowo szybko i dobrze, to wróci atmosfera dialogu i wróci również jedność i będziemy w stanie jednak działać w szerokich koalicjach tam, gdzie trzeba po prostu wykazać się międzynarodową solidarnością.
Krzysztof Grzesiowski: Jeszcze na chwilę o tej opinii publicznej, Panie Prezydencie. Wyglądał Pan wczoraj wieczorem przez okno pałacu?
Aleksander Kwaśniewski: No, te demonstracje miały miejsce. Ja je rozumiem i myślę, że to jest też część demokracji, gdzie można wyrażać swoje zdanie. I wierzę tylko, że gdyby trzeba było kiedyś demonstrować przeciw terroryzmowi czy przeciwko broni masowego rażenia, no to ci ludzie też wezmą udział w takiej demonstracji. (Polskie Radio/jask)