Albański dziennikarz o represjach w Kosowie
Na procesie Slobodana Miloszevicia albański dziennikarz Baton Haxhiu zeznał, że przed wybuchem wojny serbskie siły bezpieczeństwa groziły, że zrównają z ziemią albańskie wsie, jeśli Kosowo będzie dążyć do niepodległości.
Haxhiu, założyciel kosowskiego dziennika "Koha Ditore", opowiadał w haskim trybunale ds. zbrodni wojennych w d. Jugosławii, jak w 1997 r. zabrano go na komendę milicji w Prisztinie i polecono zorganizować dialog albańsko-serbski. Uczestniczył później w kilku spotkaniach z serbskimi służbami bezpieczeństwa, na które przychodził też ich szef Jovica Staniszić.
Na jednym z takich spotkań szef bezpieki w Prisztinie David Gajić zagroził, że jeśli Albańczycy będą się upierać przy żądaniu niezależności dla Kosowa, zniszczonych zostanie ponad czterysta wsi albańskich. Staniszić powiedział z kolei, że Miloszević otoczony jest nacjonalistami, którzy raczej wywołają wojnę niż zezwolą na większą autonomię Kosowa.
Podczas przesłuchania świadka Miloszević, który broni się sam, potraktował albańskiego dziennikarza jako "kolaboranta" Zachodu. Oskarżył go o przekazywanie informacji amerykańskiemu ambasadorowi dla dostarczenia NATO pretekstu do bombardowań w Jugosławii.
Haxhiu uznał, że uwagi b. prezydenta Jugosławii dowodzą "bałkańskiej mentalności" Miloszevicia. Ludzie na Bałkanach myślą zawsze w kategoriach spisku, życie na Bałkanach to jeden wielki Spisek - powiedział.
Na początku bombardowań NATO w marcu 1999 r. Haxhiu - jak zeznał - został wygnany z Prisztiny z 30 tysiącami swych rodaków. Zachód był wówczas przekonany, że albański dziennikarz został zabity. NATO ogłosiło, że zastrzelili go Serbowie. Miloszević zapytał świadka, dlaczego tak długo nie dementował tych informacji. W tym czasie w Prisztinie lepiej było uchodzić za martwego - odparł Haxhiu.
Były prezydent Jugosławii, którego proces rozpoczął się 12 lutego, jest oskarżony o zbrodnie ludobójstwa i zbrodnie przeciwko ludzkości, popełnione podczas wojen w Kosowie, Bośni i Chorwacji w latach 90. (mag)