Al‑Kaida przyznaje: to my chcieliśmy wysadzić samolot
Al-Kaida na Półwyspie Arabskim opublikowała w internecie oświadczenie, w którym wzięła odpowiedzialność za próbę zamachu na samolot amerykańskich linii Northwest 25 grudnia.
Zamach, którego próbował dokonać Nigeryjczyk Umar Faruk Abdulmutallab, miał być odpowiedzią na amerykański atak na to ugrupowanie w Jemenie. W oświadczeniu, umieszczonym na stronie internetowej wykorzystywanej przez islamistów, Al-Kaida twierdzi, że wyposażyła zamachowca w zaawansowane technicznie urządzenie, które jednak nie wybuchło z powodu wady technicznej.
Zamachowca zidentyfikowano w tym oświadczeniu jako Umara Faruka al-Nigiri (Nigeryjczyka).
Reuters zwraca uwagę, że sytuacja w Jemenie - wojna domowa i bezprawie - uczyniła ten kraj "atrakcyjną alternatywną bazą" dla Al-Kaidy, w znacznej mierze wypartej - według przedstawicieli władz USA - z Afganistanu i będącej pod coraz większą presją militarną ze strony armii pakistańskiej na pograniczu Pakistanu i Afganistanu.
Agencja odnotowuje, że Abdulmutallab powiedział już śledczym amerykańskim, iż działacze Al-Kaidy w Jemenie zaopatrzyli go w bombę i nauczyli go, jak ją zdetonować.
Reuters pisze, że USA "po cichu" dostarczają Jemenowi sprzęt wojskowy i informacje wywiadowcze oraz szkolą siły jemeńskie, które w tym miesiącu przeprowadziły operację, której celem były kryjówki Al-Kaidy. To terrorystyczne ugrupowanie zapowiedziało zemstę, twierdząc, że w operacji uczestniczyły samoloty amerykańskie. Przedstawiciele USA odmówili komentarzy, pytani, czy samoloty amerykańskie, także samoloty bezzałogowe, brały udział w tej operacji.
Waszyngton obawia się - dodaje Reuters - że Jemen mógłby się stać dla Al-Kaidy "centralną bazą operacji poza Pakistanem i Afganistanem"
USA przyznają się do błędów
Jednocześnie amerykańska minister ds. bezpieczeństwa kraju Janet Napolitano przyznała, że system bezpieczeństwa w komunikacji lotniczej zawiódł, skoro znajdujący się na liście podejrzanych o związki z terroryzmem młody człowiek z wizą amerykańską i materiałem wybuchowym ukrytym na ciele mógł wejść na pokład samolotu lecącego z Amsterdamu do Detroit.
Jeszcze w niedzielę Napolitano mówiła, że system bezpieczeństwa zadziałał. Spotkało się to z ostrą krytyką; pytano, jak to możliwe, że 23-letni Nigeryjczyk Umar Faruk Abdulmutallab mógł wejść na pokład samolotu. W poniedziałek pani minister mówiła już, że tamte słowa były wyrwane z kontekstu, i oświadczyła: - Nasz system zawiódł w tym wypadku.
Abdulmutallaba, który podczas próby zamachu doznał ciężkich poparzeń, przeniesiono ze szpitala do więzienia w stanie Michigan.
Administracja USA dokonuje przeglądu procedur dotyczących zarówno umieszczania ludzi na liście podejrzanych, jak i kontroli bezpieczeństwa na lotniskach. Także Unia Europejska w związku z próbą zamachu zapowiedziała zbadanie kontroli bezpieczeństwa na lotniskach.
Tymczasem sędzia federalny w Detroit odłożył w poniedziałek do 8 lutego przesłuchanie w sprawie wniosku władz amerykańskich o zgodę na pobranie DNA Abdulmutallaba. Powodów nie ujawniono; nie jest też jasne, dlaczego władzom amerykańskim zależy na tej próbce.
Agencja Associated Press odnotowuje, że Abdulmutallab znalazł się w listopadzie w amerykańskiej bazie podejrzanych o związki z terroryzmem, ale nie dysponowano informacjami, które skutkowałyby umieszczeniem Nigeryjczyka na liście osób, których nie wpuszcza się do samolotów.
Także w W. Brytanii Abdulmutallab jest na liście podejrzanych o związki z terroryzmem, ale umieszczono go tam rutynowo, gdy odmówiono mu w maju wizy studenckiej w związku z wątpliwościami wobec szkoły, którą wymienił we wniosku wizowym. Według Home Office ludzie z tej listy nie mają prawa wjazdu do Wielkiej Brytanii, ale mogą podróżować przez ten kraj tranzytem.
Władze holenderskie zapowiedziały w poniedziałek, że w związku z próbą zamachu, dokonaną przez Nigeryjczyka, zamierzają wprowadzić na lotniskach nowe skanery mikrofalowe. Stosowane dotychczas urządzenia potrafią jedynie wykryć przedmioty metalowe; skanery mikrofalowe wykrywają "nietypowe" obiekty na ciele pasażera, ukryte pod ubraniem itp.
Skanery nie są aż tak mocne jak te, przez które pracownicy ochrony widzą pasażerów praktycznie nagich, choć - jak przyznają przedstawiciele władz holenderskich - pozwalają m.in. "określić, czy kontrolowana osoba to mężczyzna czy kobieta".
Takie skanery są testowane od jakiegoś czasu, ale ich krytycy wskazują na naruszanie prywatności pasażerów. Holendrzy twierdzą, że wprowadzili pewne modyfikacje i że urządzenia te uzyskają aprobatę Unii Europejskiej.