Al‑Dżazira pokazała zdjęcia amerykańskiej dziennikarki
Arabska telewizja Al-Dżazira pokazała nowe zdjęcia uprowadzonej w Iraku 28-letniej dziennikarki amerykańskiej Jill Carroll, otoczonej przez uzbrojonych porywaczy.
Agencja Reutera pisze, że zdjęcia pochodzą zapewne z tej samej taśmy wideo, którą porywacze przekazali Al-Dżazirze i którą telewizja ta nadała we wtorek wieczorem.
Na zdjęciach widać Carroll siedzącą na podłodze w pokoju bez żadnych sprzętów. Otacza ją trzech uzbrojonych i zamaskowanych mężczyzn. Jeden z nich czyta jakiś tekst.
Pokazując we wtorek wieczorem 20-sekundowe wideo porywaczy, Al- Dżazira podała, że zagrozili oni, iż zabiją dziennikarkę, jeśli władze amerykańskie nie uwolnią w ciągu 72 godzin - czyli do piątku wieczór - wszystkich więzionych przez siebie kobiet irackich.
Pentagon oświadczył w czwartek, że nie przewiduje się rychłego uwolnienia irackich więźniarek.
Na jednym ze zdjęć porywacze umieścili napis "Brygada Zemsty". Według dziennika "Washington Post" ugrupowanie o takiej nazwie uprowadziło na początku zeszłego roku pewnego irackiego polityka, który ma także szwedzkie obywatelstwo, i zażądało za niego milion dolarów. Polityk wyszedł potem na wolność; nie wiadomo, czy zapłacono wtedy za niego jakiś okup.
Wojska USA ogłosiły w środę, że mają wśród swych więźniów w Iraku osiem kobiet, ale nie podały, czy zamierzają je zwolnić. Przetrzymujemy je z tego samego powodu co innych, mianowicie dlatego, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa - powiedział rzecznik amerykańskiej wojskowej służby więziennej w Iraku, porucznik Aaron Henninger.
W czwartek urzędnik irackiego Ministerstwa Praw Człowieka zasiadający w komisji, która rozpatruje sprawy więźniów, powiedział, że poprosiła ona Amerykanów o zwolnienie sześciu z tych ośmiu więźniarek.
Urzędnik dodał, że prośbę tę przekazano stronie amerykańskiej w poniedziałek, czyli dzień przed ogłoszeniem żądania porywaczy.
Jednak kilka godzin później w Waszyngtonie rzecznik Pentagonu powiedział, że nie oczekuje zwolnienia irackich więźniarek w bliskiej przyszłości. Dodał, że ich spraw nie bada się w przyspieszonym trybie.
Jill Carroll pracowała ostatnio dla amerykańskiego dziennika "Christian Science Monitor". Uzbrojeni napastnicy porwali ją na ulicy w Bagdadzie 7 stycznia i zabili jej tłumacza.
Prezydent USA George W. Bush zignorował w środę pytania o to, co robi jego rząd, by znaleźć Carroll. Rzecznik Białego Domu Scott McClellan zapewnił, że jej bezpieczny powrót "jest dla administracji sprawą priorytetową", ale nie chciał powiedzieć nic więcej "z uwagi na delikatność sytuacji".
Nieoficjalnie wiadomo, że wojska amerykańskie i irackie przeprowadziły w Bagdadzie kilka obław w poszukiwaniu miejsca, gdzie porywacze przetrzymują Carroll. Przeszukano między innymi wielki meczet Umm al-Kura, co wzbudziło protesty przywódców arabskiej społeczności sunnickiej i spotkało się z krytyką ze strony szefa misji ONZ w Iraku.
David Cook, szef biura "Christian Science Monitor" w Waszyngtonie, apelując o uwolnienie dziennikarki powiedział na konferencji prasowej, że korespondencje Carroll dowodzą, iż szanuje ona arabską kulturę i społeczeństwo.
W Bagdadzie porwanie Carroll potępił rzecznik sunnickiej Rady Ulemów, która, jak się sądzi, utrzymuje kontakty z ugrupowaniami rebelianckimi. Z kolei przywódca sunnickiego Frontu Zgody, Adnan Dulajmi, z którym dziennikarka chciała przeprowadzić wywiad w dniu uprowadzenia, powiedział, że porwanie było niezgodne z islamem.
Według organizacji Reporterzy bez Granic, mającej siedzibę w Paryżu, Carroll jest 31. dziennikarką porwaną w Iraku od marca 2003 roku.