Aktywiści Greenpeace skompromitowali służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo ministerstwa środowiska? "Taki incydent nie miał prawa się zdarzyć"
• Aktywiści Greenpeace wdarli się na gmach ministerstwa środowiska
• Gen Polko: taki incydent nie miał prawa się zdarzyć
• Zdaniem byłego szefa GROM-u budynki rządowe powinny być chronione
• "Terroryści mogą tam uderzyć po to, aby pokazać słabość systemu bezpieczeństwa"
•Niemczyk: nie dostrzegam istotnego zagrożenia bezpieczeństwa funkcjonowania państwa
12.04.2016 | aktual.: 12.04.2016 15:23
Grupa aktywistów Greenpeace weszła na gmach ministerstwa środowiska, a następnie opuszczając się na linach rozwiesiła na jego fasadzie transparent z napisem "Cała puszcza parkiem narodowym". Akcja jest reakcją na fatalne ich zdaniem działania resortu ws. ochrony dziedzictwa przyrodniczego. Warto zadać pytanie, czy przy okazji aktywiści nie skompromitowali swoim działaniem służb odpowiedzialnych za ochronę rządowych budynków. W ocenie gen. Romana Polko w sprawnie działającym państwie taki incydent nie miał prawa się zdarzyć i źle świadczy o stanie bezpieczeństwa naszego państwa.
- Bierze się to z kształtowanego od lata poczucia braku odpowiedzialności. Osoby, które ochraniały obiekt nie myślały zdroworozsądkowo. Nie mam wątpliwości, że powinny one zareagować i nie dopuścić do incydentu - mówi Wirtualnej Polsce były szef jednostki GROM. Takie działania nie zostały jednak podjęte, co przyznają działacze Greenpeace. - Nikt nie próbował zatrzymać naszych aktywistów. Na dach budynku dostali się bez żadnych przeszkód - tłumaczy WP Marianna Hoszowska z Greenpeace.
Problemu nie widzi Piotr Niemczyk, były funkcjonariusz UOP-u. - Z punktu widzenia bezpieczeństwa funkcjonowania państwa nie dostrzegam istotnego zagrożenia. To nie byli terroryści, a gmach resortu środowiska jest takim samym obiektem jak kamienica w Warszawie. Gdybyśmy chcieli pilnować bezpieczeństwa publicznego wszędzie i ciągle, to nie starczyłoby policjantów, żandarmów i funkcjonariuszy innych służb - tłumaczy rozmówca WP. Niemczyk przypomina, że państwo chroni dwa systemy: informacje niejawne oraz infrastrukturę krytyczną.
- Gdyby aktywiści wdarli się do środka i spenetrowali kancelarię tajną, to pewnie napotkaliby jakiś opór - mówi były szef UOP. I dodaje też, że budynek ministerstwa środowiska nie znajduje się na liście obiektów infrastruktury krytycznej, istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, dlatego na podstawie incydentu Greenpeace nie można wyciągać wniosku, że owe bezpieczeństwo jest zagrożone. Z tą argumentacją nie zgadza się jednak generał Roman Polko.
- W podobny sposób można ocenić wszystkie obiekty i zdarzenia. Jeśli ten budynek jest nieistotny, to należy całkowicie zrezygnować z jego ochrony. Dlaczego przeznaczane są na to środki publiczne? Finansujemy ochronę, żeby stwarzać pozory? Budynki rządowe powinny być chronione. Terroryści mogą tam uderzyć po to, aby pokazać słabość systemu bezpieczeństwa - mówi były szef GROM-u. Rozmówca WP tłumaczy, że nie należy bagatelizować nawet tak drobnych incydentów.
- Jeśli przymyka się oczy na takie drobnostki, to z nich rodzą się później potężne patologie. Bagatelizowanie zdarzeń, w których nic się nie stało jest największym nieszczęściem. Mam nadzieję, że z tego incydentu zostaną wyciągnięte jakieś wnioski - stwierdza gen. Polko.
Jak ustaliła Wirtualna Polska ministerstwo środowiska jest chronione przez prywatną firmę. Na razie nie wiadomo, czy wobec osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo gmachu wyciągnięte zostaną jakieś konsekwencje.