Aktor w białym kitlu i rekomendacja farmaceuty. Tych reklam już nie zobaczysz
Z ekranów telewizorów znikną reklamy z aktorami w białych kitlach, udającymi lekarzy lub farmaceutów. Nie usłyszymy także rekomendacji rzeczywistej osoby z wykształceniem lekarskim. Za to w prawym, dolnym rogu ekranu zobaczymy wyraźny napis "suplement diety". Znikną także te reklamy produktów, które skierowane są do dzieci. Po miażdżącym raporcie NIK producenci suplementów diety zapowiadają samokontrolę.
"Ból stawów? Można temu zaradzić", "Jedyny skuteczny preparat na odchudzanie", "Masz gorączkę? Boli cię gardło? Weź…" - to tylko niektóre hasła zachęcające do kupowania suplementów diety, którym towarzyszy wizerunek fikcyjnego lekarza. Rynek tych produktów jest jedną z najbardziej rozwijających się branż krajowego przemysłu.
Żyła złota
Co roku jego wzrost można szacować na 10 proc., a cała wartość rynku suplementów diety opiewa na 3,5 mld złotych. W rejestrze Głównego Inspektoratu Sanitarnego od 2007 r. wpisano łącznie blisko 30 tys. nowych produktów, zgłoszonych jako suplementy diety. Żyła złota, z której masowo korzystają Polacy. Na tle Europy wciąż jesteśmy jednym z liderów pod względem ilości sprzedaży i spożywania suplementów.
Opinią publiczną wstrząsnął raport NIK, który wykazał nie tylko szereg nieprawidłowości związanych z zawartością produktów, ale także zwrócił uwagę na problem oszukańczych praktyk, jakie stosują producenci i dystrybutorzy. Kreując popyt, reklamują suplementy jako równoważne produktom leczniczym. Dzieje się to pod nosem Ministerstwa Zdrowia, które od kilkunastu miesięcy próbuje rozpocząć pracę nad regulacjami dotyczącymi reklamowania suplementów diety.
Jeszcze na początku 2016 roku resort zapewniał, że problem widzi i rozpoczyna kompletowanie zespołu. Eksperci zostali powołani w czerwcu ubiegłego roku. Są odpowiedzialni za przeanalizowanie i stworzenie szeregu wytycznych dla producentów w kwestii reklamowania suplementów. Do tej pory jednak żadne regulacje nie powstały.
Samokontrola
Polacy tymczasem niewiele wiedzą o tego rodzaju produktach. Badanie przeprowadzone przez TNS Polska wykazało, że 31 proc. badanych uznaje suplementy diety za witaminy, a 8 proc. za minerały. Połowa badanych była także pewna, że rynek suplementów diety jest tak samo skrupulatnie kontrolowany, jak sektor leków. Z kolei aż 41 proc. przypisało tym produktom właściwości lecznicze.
Mimo dużej skali problemu wprowadzania odbiorców reklam w błąd, Ministerstwo Zdrowia nie spieszy się z podjęciem konkretnych działań i zaostrzeniem zasad promocji suplementów. Sprawy w swoje ręce postanowili wziąć sami producenci produktów, którzy zapowiedzieli autoregulację. Stworzyli Kodeks Dobrych Praktyk Reklamy Suplementów Diety, mający zapewnić konsumentowi rzetelną i jasną informację dotyczącą produktów.
Stowarzyszenia i związki zrzeszające firmy produkujące suplementy szumnie zapowiadają rezygnację z lekarzy reklamujących ich produkty. W prawym, dolnym rogu ekranu, podczas wyświetlania reklamy, ma pojawić się także hasło wyraźnie informujące, że spot dotyczy "suplementu diety". Kodeks zakazuje także reklam produktów tego typu, skierowanych do dzieci. Pierwsze efekty będzie można zobaczyć w drugiej połowie 2017 roku.
Kar finansowych nie będzie
Sam pomysł kodeksu, na pierwszy rzut oka, wydaje się być rozwiązaniem wychodzącym naprzeciw problemowi. Jednak, jak się okazuje, kontrolę nad stosowaniem się do regulacji mają sprawować wyłącznie autorzy kodeksu. To oznacza, że tylko oni będą mogli zgłosić naruszenie zasad przez danego producenta do sądu dyscyplinarnego.
Kar finansowych także nie będzie. Jeśli firma złamie zasady zawarte w kodeksie, może dostać upomnienie, lub co najwyżej zostać usunięta z organizacji, do której należy. To jedyna kara, która spotka producenta za wprowadzenie odbiorcy reklamy w błąd.