Akt oskarżenia za poparzenie pacjentek w Białymstoku
Białostocka prokuratura skierowała w środę do sądu akt oskarżenia przeciwko lekarce i technikowi z Ośrodka Onkologicznego w Białymstoku. Zarzuciła im narażenie zdrowia, a nawet życia pacjentek poparzonych w czasie zabiegów.
Oskarżeni nie przyznali się do winy. Ich zdaniem, postępowali rutynowo, zgodnie z przepisami i własnym doświadczeniem zawodowym - poinformowano w prokuraturze.
Chodzi o poparzenie pięciu kobiet, do którego doszło w białostockim ośrodku w lutym ubiegłego roku. Niesprawna maszyna podała bardzo wysoką dawkę promieniowania, dużo wyższą od zalecanej przy takim zabiegu.
Kobiety doznały oparzeń, które nie chcą się goić do dziś. Przez kilka tygodni, na przełomie listopada i grudnia, były na terapii w Gdyni i Warszawie. Jedna z nich jest obecnie leczona we Francji.
Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że poszkodowane pacjentki zostaną objęte pomocą finansową resortu. Koszt leczenia jednej chorej - jak oszacował resort - ma wynieść ok. 20 tys. zł. Prowadząca sprawę prokuratura korzystała w tym postępowaniu m.in. z opinii biegłego z zakresu radioterapii radiologicznej, na którą czekała kilka miesięcy. Według prowadzącego postępowanie prokuratora, treść tej opinii nie daje jednak podstaw do rozszerzenia zarzutów i objęcia nimi ewentualnie innych osób.
Tuż przed zamknięciem postępowania, lekarka i technik złożyli nowe wnioski dowodowe, które miały wykazać ich niewinność. Prokuratura oceniła jednak, że nie wpływają one na zebrane dowody w takim stopniu, by można było podjąć inną decyzję niż skierowanie do sądu aktu oskarżenia.
W sądzie cywilnym toczą się postępowania o odszkodowanie. Poparzone kobiety domagają się za doznane krzywdy od 100 do 200 tys. złotych. (aka)