Akt łaski polegający na umorzenie sprawy Mariusza Kamińskiego wpłynął do sądu
Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął prezydencki akt łaski polegający na umorzeniu postępowania w sprawie b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i b. funkcjonariuszy biura skazanych za działania w tzw. aferze gruntowej - poinformował ten sąd.
18.11.2015 | aktual.: 18.11.2015 15:48
Jak powiedział dziennikarzom sędzia Wojciech Małek, prezydenckie postanowienie głoszące o ułaskawieniu podsądnych poprzez umorzenie postępowania wpłynęło do sądu w środę.
- Wydaje się, że to kończy postępowanie w sprawie. Pan Kamiński i pozostali oskarżeni nie są ani skazani, ani uniewinnieni. Postanowienie prezydenta kończy się prośbą o zarządzenie jego wykonania. Zazwyczaj wykonanie aktu łaski polega na doręczeniu postanowienia osobie ułaskawionej. Zapewne tak zrobimy i w tej sprawie - powiedział sędzia Małek.
Zasady postępowania sądu po ułaskawieniu opisuje art. 382 regulaminu urzędowania sądów. "Jeżeli postanowienie o ułaskawieniu dotyczy skazanego pozostającego na wolności, sąd pierwszej instancji bądź sąd penitencjarny zwraca się pisemnie do ułaskawionego o przybycie do sądu w oznaczonym terminie w celu wręczenia odpisu postanowienia o ułaskawieniu. W razie niestawiennictwa odpis postanowienia o ułaskawieniu przesyła się ułaskawionemu za pośrednictwem urzędu pocztowego" - czytamy w tym przepisie.
Jak dodał Małek, wyrok I instancji nie uprawomocniłby się sam, bo do sądu odwoławczego wpłynęły apelacje wszystkich czterech podsądnych, a także apelacja oskarżyciela posiłkowego - Antoniego Leppera (brata b. wicepremiera i ministra rolnictwa), której autor domagał się zaostrzenia kar dla skazanych.
Jak podkreślił sędzia Małek, "nikt z Kancelarii Prezydenta nie zapoznawał się z aktami sprawy ani treścią wyroku".
Małek dodał, że zarówno on, jak i inni sędziowie z jego sądu pierwszy raz spotkali się z przypadkiem ułaskawienia przed uprawomocnieniem wyroku. - Sami zastanawiamy się, jakie czynności podjąć, ale sąd nie ma oceniać zgodności z prawem aktu łaski, lecz go wykonać - zaznaczył Małek.
W marcu tego roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście orzekający w trzyosobowym składzie zawodowym (przewodniczył sędzia Wojciech Łączewski, a orzekali z nim Małgorzata Drewin i Łukasz Mrozek) skazał na kary więzienia b. szefów CBA, w tym Kamińskiego (3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk), m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA przy "aferze gruntowej" w 2007 r.
Proces dotyczył operacji CBA z lata 2007 r. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" gruntu na Mazurach w kierowanym przez Andrzeja Leppera ministerstwie rolnictwa. Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Proces Ryby i K. wkrótce znów rozpocznie się przez sądem I instancji.
- Wymiar sprawiedliwości nie potrafi skazać bandytów z Pruszkowa, nie potrafi skazać ludzi zamieszanych w procedery łapówkarskie, a z drugiej strony wymierza drakońskie kary ludziom, którzy chcą budować w Polsce silne państwo, którzy walczą z korupcją - powiedział prezydent Duda, odnosząc się do swej decyzji w sprawie ułaskawienia.
- Wiadomo, co było przy wyroku wydawanym w pierwszej instancji, co z tym wszystkim zrobił sędzia Łączewski. Ta sprawa została przez niego maksymalnie upolityczniona, pięć miesięcy pisał uzasadnienie i tuż przed wyborami publicznie je ogłosił - mówił Duda.
- Ta sprawa była nieprawdopodobnie niszcząca dla wymiaru sprawiedliwości i jeśli mamy budować dobry obraz wymiaru sprawiedliwości w Polsce, a chciałbym, żeby tak było, postanowiłem w swoisty sposób uwolnić wymiar sprawiedliwości od tej sprawy, w której zawsze ktoś by powiedział, że sądy działały na polityczne zlecenie i przeciąć ten problem, rozstrzygnąć ten spór na moją odpowiedzialność jako prezydent - powiedział prezydent.
Pytany o te słowa sędzia Małek przypomniał, że wyrok wydał trzyosobowy skład sędziowski i żaden z jego członków nie złożył zdania odrębnego. Przyznał, że uzasadnienie powstawało 5 miesięcy, ale odrzucił sugestie, by powodem tego była polityka. - To obszerna sprawa, w której uzasadnienie pisano w sporej części w kancelarii tajnej sądu. Dotrzymanie dwutygodniowego, instrukcyjnego terminu na napisanie takiego uzasadnienia jest niestety nierealne. Nikt sędziemu uwag z tego tytułu nie czynił, nie żądał postępowania dyscyplinarnego, a twierdzenie, że pisał nadmiernie długo, jest obraźliwe - powiedział sędzia.