HistoriaAkcja "Wiśnicz". Spektakularny atak Armii Krajowej na więzienie

Akcja "Wiśnicz". Spektakularny atak Armii Krajowej na więzienie

Nad Nowym Wiśniczem, uroczym galicyjskim miasteczkiem położonym kilkadziesiąt kilometrów na południowy wschód od Krakowa, dominuje surowy kompleks więzienny, znajdujący się w budynkach dawnego klasztoru Karmelitów Bosych, zamienionego w 1783 roku wieku przez Austriaków na ciężkie więzienie. 26 lipca 1944 roku oddział Armii Krajowej, dowodzony przez podporucznika Józefa Wieciecha, zdobył więzienia i uwolnił prawie 130 więźniów politycznych w przededniu ich planowanego wywiezienia do Auschwitz. Była to jedna z najbardziej spektakularnych, a przy tym wzorowo przeprowadzonych akcji polskiego podziemia.

Akcja "Wiśnicz". Spektakularny atak Armii Krajowej na więzienie
Źródło zdjęć: © Archiwum

We wrześniu 1939 roku hitlerowcy urządzili w więzieniu obóz przejściowy, w którym przetrzymywali przede wszystkim więźniów politycznych przed ich egzekucją lub wywiezieniem do obozów koncentracyjnych, przede wszystkim Auschwitz. Załogę stanowiło kilkunastu Niemców, zakwaterowanych na terenie więzienia, a także kilkudziesięciu strażników polskich z Nowego Wiśnicza i okolicznych wsi.

Pod koniec wojny dowództwo Armii Krajowej okręgu bocheńskiego analizowało możliwość przeprowadzenia akcji odbicia więźniów, jednakże ze względu na położenie więzienia, a także fakt stacjonowania w pobliżu zmotoryzowanego oddziału SS, decyzji o akcji długo nie podejmowano.

Ostatecznie w połowie 1944 roku przeprowadzenia akcji podjął się ppor. Józef Wieciech ps. "Tamarow", który przygotował szczegółowy plan akcji, uwzględniający schemat pomieszczeń więzienia, rozkład zajęć załogi, a nawet zwyczaje komendanta więzienia Schroedera.

Szczegółowe informacje uzyskano dzięki współpracy kilku strażników, będących jednocześnie żołnierzami Armii Krajowej. Za jedyne możliwe rozwiązanie uznano dostanie się do więzienia przez bramę główną z użyciem podstępu. W akcji miało wziąć udział 36 partyzantów.

24 lipca otrzymano informację, że na 27 lipca hitlerowcy planują wywiezienie więźniów politycznych do Auschwitz. W związku z tym zapadła decyzja o przeprowadzeniu akcji odbicia więźniów w nocy z 26 na 27 lipca 1944 roku.

Przebieg akcji tak opisywał jej dowódca, ppor. Józef Wieciech: "Grupa szturmowa pod moim dowództwem przechodzi pod bramę główną więzienia. Mamy na sobie mundury strażników więziennych. Wartownik otwiera okienko i widzi tylko 'Kosę', który stojąc tuż przy okienku zasłania wartownikowi pole widzenia. Ten chwilę waha się, ale widząc tylko jednego człowieka i to w mundurze strażnika przekręca klucz w zamku i wolno uchyla bramę. W tej sekundzie zostaje przez nas chwycony i wyrzucony za bramę. Nie zdążył strzelić ani wydać najmniejszego okrzyku. Przejmuje go drugi rzut.

Grupa szturmowa błyskawicznie wpada na wartownię. 'Ręce do góry'. Warta poddaje się bez oporu. Rozbrajamy oficera i 9 wartowników. Jeden wartowników pod lufą podchodzi z nami do drugiej bramy. Otwiera. Wchodzimy do środka. Drugi rzut jest tuż za nami. 'Lew' (...) ubezpiecza bramę, kierując broń w stronę jednostki niemieckiej, kwaterującej w pobliżu.

Teraz czeka nas najtrudniejsze zadanie. Trzecia brama - najważniejsza, ostatnia. Brama z kraty - wszystko widać z drugiej strony jak na dłoni. Schwytany przez nas wartownik pod groźbą śmierci wzywa klucznika, który pojawia się z drugiej strony i widząc grupę ludzi podchodzi bardzo nieufnie, usiłując rozpoznać zbliżających się. Wymierzamy w niego broń. 'Otwieraj bez strzelania'. Chwilę się waha - odbezpieczamy broń. Słysząc trzask bezpieczników strażnik podchodzi do bramy i otwiera. - Biegiem przez korytarz - rzucam rozkaz.

Grupa szturmowa dzieli się na dwie części. Ja z 'Ewką' wpadamy do dyżurki, gdzie siedzi Niemiec z dwoma wartownikami i telefonistą. 'Hande hoch!', krzyczę i trzymam ich pod lufą automatu MPI. 'Ewka' kolejno ich rozbraja. Wyrzucamy z centrali telefonicznej telefonistę, który usiłuje wezwać pomoc (łączność była już przerwana). Równocześnie 'Kosa' z resztą grupy szturmowej 'Kresowym', 'Turoniem' i 'Maryśką' błyskawicznie wpadają do sali 'pogotowia', odcinają wartownikom dostęp do broni ustawionej w stojakach, rozbrajają ich. Niemcy posłusznie kładą się na podłodze. Pozostawiamy przy nich warty z drugiego rzutu, który w tym czasie dołączył do nas. Najcięższe zadanie wykonane."

Z cel wypuszczono 128 więźniów politycznych. Ze zbrojowni zabrano sporą ilość broni, głównie pistoletów maszynowych. Rozbrojonych Niemców zamknięto w małym, ciasnym pomieszczeniu. Około godziny 2 w nocy 27 lipca oddział wraz z wyzwolonymi więźniami opuścił teren więzienia, udając się w kierunku Lipnicy Murowanej. Niemcy podjęli pościg dopiero rankiem 27 lipca, jednak nie udało im się pojmać ani żadnego z partyzantów, ani odbitych więźniów.

O doskonałym przygotowaniu akcji świadczy fakt, że została ona przeprowadzona bez ofiar w ludziach pod bokiem oddziału niemieckiego, a Niemcy nie schwytali żadnego z uwolnionych więźniów.

Aktywność 1 batalionu nie pozostała jednak niezauważona przez hitlerowców. 29 października 1944 roku przeprowadzili oni akcję pacyfikacyjną Lipnic.

Leszek Wieciech

Materiał nadesłany do redakcji serwisu "Historia" WP.PL przez Internautę.

Źródło artykułu:WP Kobieta
historiaAuschwitzniemcy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)