Agenci w teczce Walentynowicz
Około 50 tomów liczą akta SB na temat Anny Walentnowicz zgromadzone w gdańskim Instytucie Pamięci Narodowej. Dawna działaczka Wolnych Związków Zawodowych, była suwnicowa w Stoczni Gdańskiej miała szansę przejrzeć we wtorek swoje teczki. Dziennikarzom powiedziała, że na razie nic nadzwyczajnego nie odnalazła - może poza jednym nazwiskiem tajnej współpracownicy bezpieki o pseudonimie "Wala", która w Stoczni zajmowała się kombatantami. O planach zamachu SB na Walentynowicz w 1978 roku, dawna działaczka WZZ wiedziała od ponad roku. Zresztą śledztwo w tej sprawie prowadzą już prokuratorzy IPN.
18.07.2006 | aktual.: 18.07.2006 15:51
Anna Walentynowicz kilka lat temu otrzymała status pokrzywdzonej przez dawne służby PRL. Dostała potem niewielką część dokumentów na swój temat, ale z utajnionymi nazwiskami agentów. Teraz mogła zidentyfikować wielu z nich. Nazwisk jest ponad 40, z czego mniej więcej połowa to tajni współpracownicy, reszta - byli fukcjonariusze SB. Dopiero po poznaniu wszystkich, czyli około stu nazwisk, Walentynowicz zdecyduje, co z tą wiedzą zrobić. Nie wykluczyła, że je ujawni. Na razie przejrzała w IPN tylko trzy tomy akt z okresu od 1978 roku do wiosny 81 roku. Przyznała, że najbardziej interesuje ją okres po jej odejściu z Solidarności i czas stanu wojennego.
Dokumenty na temat Anny Walentynowicz gromadzono aż do 1989 roku. Dyrektor gdańskiego IPN Edmund Krasowski powiedział, że akta z ostatniego okresu dotyczą m.in. akcji pod kryptonimem "Klan". Były to działania SB mające doprowadzić do poróżnienia i skłócenia Lecha Wałęsa z Anną Walentynowicz oraz Andrzejem Gwiazdą. Walentynowicz pytana o swoje relacje z Wałęsą powtórzyła to, co już mówiła wielokrotnie, czyli że uważa byłego szefa Solidarności za agenta.