Afirmacja miłości, czyli nad encykliką "Deus Caritas Est"
Wielka pochwała małżeńskiej miłości, również w jej erotycznym wymiarze - tak najkrócej podsumować można przesłanie pierwszej encykliki papieża Benedykta XVI.
25.01.2006 21:32
Papież w swoim nowym dokumencie zadaje pytania, które od wielu już lat - za niemieckim myślicielem Friedrichem Nietzschem stawiają sobie katolicy na całym świecie: "Czy Kościół swymi przykazaniami i zakazami nie czyni gorzkim tego, co w życiu jest najpiękniejsze? Czy nie stawia znaków zakazu właśnie tam, gdzie radość zamierzona dla nas przez Stwórcę ofiarowuje nam szczęście, które pozwala nam zasmakować coś z Boskości? Czy rzeczywiście jest tak? Czy chrześcijaństwo rzeczywiście zniszczyło eros?". I odpowiada na nie głęboką analizą ukazującą, czym jest i czym być powinna miłość małżeńska.
Zaczyna się ona, i nie ma w tym nic gorszącego ani złego, bowiem i Bożą Miłość można ujmować w tym aspekcie, od Erosa, od erotyzmu, magnetyzmu zakochania. To dążenie, jeśli ma się jednak stać pełnią miłości - musi zostać oczyszczone i przemienione przez miłość duchową. Cielesność musi zostać przemieniona przez duchowość, a eros przez agape. Nie zastąpiony jednak, a jedynie wypełniony i uzupełniony. Kocha przecież, jak pokazuje papież, nie sama dusza, ani nie samo ciało, a cały człowiek. "Jedynie wówczas, kiedy obydwa wymiary stapiają się naprawdę w jedną całość, człowiek staje się w pełni sobą. Tylko w ten sposób miłość - eros - może dojrzewać, osiągając swoją prawdziwą wielkość" - zauważa Benedykt XVI.
Czysta miłość erotyczna, pozbawiona wymiaru duchowego zbyt łatwo może ześlizgnąć się w gloryfikację ciała. "Eros sprowadzony jedynie do "seksu" staje się towarem, zwykłą "rzeczą", którą można kupić i sprzedać, co więcej sam człowiek staje się towarem. W rzeczywistości to nie jest wielkie "tak" człowieka dla swojego ciała. Przeciwnie, człowiek uważa teraz ciało i seksualność jedynie jako materialną część samego siebie, którą można używać i wykorzystywać w sposób wyrachowany" - zaznacza papież. Miłość uzupełniona zaś o wymiar duchowy staje się ekstazą, nieustannym wychodzeniem z siebie ku drugiemu, a przez to do Boga. Jest darem, ale jednocześnie czymś, co otrzymujemy od drugiego i od Boga.
Miłość jest wreszcie także czymś, co pozwala człowiekowi być w pełni człowiekiem. W pojedynkę bowiem człowiek, czy to mężczyzna czy kobieta, pozostają samotni, niepełni. Dopiero zjednoczenie kobiety i mężczyzny w małżeństwie tworzy w pełni człowieka. "Jedynie razem przedstawiają oni pełny obraz człowieczeństwa" - wskazuje papież.
Oba te wymiary miłości - eros i agape odnaleźć można także w Bogu. Bóg kocha człowieka i to także miłością erotyczną. "Jego miłość ponadto jest miłością wybrania: spośród wszystkich ludów dokonuje wyboru Izraela i miłuje go, mając jednak na celu uzdrowienie w ten właśnie sposób całej ludzkości. Bóg miłuje, i ta Jego miłość może być określona bez wątpienia jako eros, która jednak jest równocześnie także agape. Przede wszystkim prorocy, Ozeasz i Ezechiel opisali tę "namiętność" Boga w stosunku do swego ludu posługując się śmiałymi obrazami erotycznymi. Stosunek Boga z Izraelem jest przedstawiony poprzez metafory narzeczeństwa i małżeństwa; konsekwentnie bałwochwalstwo jest cudzołóstwem i prostytucją" - wskazuje Benedykt XVI.
Stąd monogamia, życie małżeńskie stają się obrazem Bożej miłości do ludzi. "Obrazowi Boga monoteistycznego odpowiada małżeństwo monogamiczne. Małżeństwo oparte na miłości wyłącznej i definitywnej staje się obrazem relacji Boga z jego ludem, i odwrotnie: sposób, w jaki miłuje Bóg, staje się miarą ludzkiej miłości" - podsumowuje Benedykt XVI.
W tej encyklice wiele jest jeszcze elementów istotnych i ważnych. Dla mnie pozostaje ona jednak przede wszystkim wielką afirmacją małżeństwa i rodziny, ich duchowego i religijnego znaczenia. Stąd o innych elementach tego dokumentu, mam nadzieję, napiszą już inni.
Dla mnie "Deus Caritas est" pozostanie przede wszystkim wielkim dowartościowaniem tego wymiaru życia chrześćijańskiego, który przez wiele wieków, jak przyznaje to sam Benedykt XVI, był niedowartościowany. Życia rodzinnego i małżeńskiego, które nie mniej niż życie mnisze jest obrazem miłości Boga do człowieka, i miejscem, w którym osiągamy świętość.