Afganistan: Sojusz zapowiada oblężenie Kabulu
W nocy z poniedziałku na wtorek amerykańskie samoloty bombardowały dwukrotnie Kabul a także okolice Kandaharu. Jak wynika z relacji naocznych świadków, w stolicy nalot spotkał się z odpowiedzią talibańskiej obrony przeciwlotniczej.
Jeden z głównych dowódców sił opozycji afgańskiej Raszid Dostum poinformował o zaciętych walkach, toczących się obecnie na północy Afganistanu. Wcześniej niezależne media mówiły o amerykańskich bombardowaniach pozycji talibów w rejonie północnoafgańskiego miasta Mazar-i- Szarif. Miasto to tradycyjnie stanowiło główną kwaterę Dostuma - miejscowego Uzbeka, weterana wojny afgańskiej, nazywanego Emirem Północy.
Uderzenie na zgrupowania wojsk talibańskich ma ułatwić postęp wojsk opozycyjnego Sojuszu Północnego.
W rejonie, położonych na wschód od Kabulu we wtorek rano słychać było potężną eksplozję. Jak pisze agencja France Presse, rano bomba spadła też na zgrupowanie milicji talibańskiej na północ od stolicy.
Natomiast agencja AIP podała, że amerykańskie samoloty zbombardowały we wtorek rano konwój ciężarówek, w tym cystern z paliwem, w rejonie Kandaharu na południowym wschodzie Afganistanu. Według agencji, w ataku zginęło pięć osób, a dziesięć zostało rannych. W konwoju, jadącym z Heratu na zachodzie kraju do Kandaharu, były przede wszystkim cysterny z paliwem. Jeden z pocisków spowodował eksplozję i samochody stanęły w ogniu.
W amerykańskich nalotach na afgańskie miasta w nocy z poniedziałku na wtorek zginęło co najmniej 40 osób - twiedzi rzecznik talibańskiego resortu informacji, Abdul Hanan Himat. Według niego w nocy na Herat w zachodnim Afganistanie spadło 18 bomb. Tylko w tym mieście zginęło 15 osób, a 25 zostało rannych. Jedna z bomb - dodał - spadła na meczet, powodując ofiary wśród znajdujących się w świątyni wiernych.
25 osób zginęło - według talibów - w nalocie na miejscowość Darul Aman na południe od Kabulu. Bomby spadły także na pozycje armii talibańskiej w rejonie stolicy - podał Himat.
Bombardowania pozycji talibów torują drogę ofensywie Sojuszu, który zapowiedział jednak, iż jakkolwiek jest gotów do zajęcia Kabulu, nie dokona "inwazji", lecz otoczy miasto, które znajdzie się w oblężeniu do czasu opracowania "politycznej mapy" przyszłego Afganistanu.
Haron Amin, reprezentujący afgański rząd opozycyjny w Waszyngtonie, oświadczył w wywiadzie, udzielonym w poniedziałek (czasu waszyngtońskiego) sieci telewizyjnej PBS, iż po rozpoczęciu przez amerykańskie samoloty bombardowań pozycji talibów na linii frontu, przebiegającej pod miastem, wojska Sojuszu mogą otoczyć stolicę.
Amin wyjaśnił jednak, iż nie ma mowy o "inwazji". Zanim to nastąpi, Sojusz pragnie opracowania "nowej politycznej mapy Afganistanu", określającej układ w przyszłym rządzie kraju.
W niedzielę sekretarz stanu USA Colin Powell po raz pierwszy powiedział wprost, że Stany Zjednoczone z zadowoleniem powitałyby przesunięcie linii frontu w kierunku Kabulu - dodał jednak, ze to, czy opozycja miałaby wejść do miasta jest przedmiotem trwającej nadal dyskusji. (aka)