Afera za aferą. Wiadomo, która bardziej "grzeje" w internecie
Zatrzymanie przez CBA byłego rzecznika MON, ujawnienie taśmy z prezesem PiS w roli głównej i seksafera z udziałem Stefana Niesiołowskiego, który miał przyjąć łapówki. To wszystko wydarzyło się niemal dzień po dniu. Już wiadomo, które media ujawniające te afery, będą rozczarowane.
W poniedziałek jak grom z jasnego nieba spadła informacja o zatrzymaniu przez CBA pięciu osób, w tym Bartłomieja M, byłego rzecznika MON, i byłego polityka PiS Mariusza Antoniego K. Jako pierwsze poinformowało o niej TVP Info. Później media donosiły o postawieniu zarzutów i umieszczeniu w areszcie byłego bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza.
Choć bez wątpienia było to wydarzenie dnia, przebiła je afera ujawniona we wtorek przez "Gazetę Wyborczą" - nagranie z udziałem Jarosława Kaczyńskiego dotyczące spółki Srebrna. Podczas gdy poniedziałkowe zatrzymania w CBA nie były zapowiadane w mediach, materiał "GW" już tak. Zanim się pojawił, już wzbudzał zainteresowanie. Pomijając fakt, że według niektórych bomba okazała się kapiszonem, patrząc na popularność tematu w sieci, już wiadomo, że nie był to "news miesiąca".
Na razie jest nim afera, która zatrzęsła opinią publiczną w czwartek i z którą kojarzony jest Stefan Niesiołowski. Najpierw CBA podało, że zatrzymano trzech biznesmenów, którzy wręczyli łapówki jednemu z posłów. TVP Info, a za nim inne media, podało, że mowa o polityku Stefanie Niesiołowskim. Wirtualna Polska ustaliła, że miał przyjmować korzyści majątkowe w postaci usług seksualnych w zamian za załatwianie intratnych zleceń w państwowych instytucjach dla trzech biznesmenów. Według śledczych, przez dwa lata - 29 razy.
Sprawy potoczyły się szybko. Tego samego dnia Prokurator Generalny przesłał do Marszałka Sejmu wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie posła Niesiołowskiego do odpowiedzialności karnej. Przewodnicząca UED Elżbieta Bińczycka poinformowała, że Niesiołowski jest gotów sam zrzec się immunitetu.
Niechlubna popularność Niesiołowskiego
Na Twitterze na profilu "Politykawsieci" pojawił się wykres Google'a, pokazujący popularność "bohaterów" afer. Wynika z niego, że "Niesiołowskiego" częściej wpisywaliśmy do wyszukiwarki niż "Kaczyńskiego".
Sprawdziliśmy dane przedstawione na profilu "Politykawsieci" i dodaliśmy do porównania "Bartłomieja M.". Efekt poniżej:
Wyniki mogą być też nauczką dla mediów. Wygląda bowiem na to, że lepiej znienacka zrzucić bombę, niż przygotowywać na nią odbiorców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl