PolskaAfera z egzaminami gimnazjalnymi

Afera z egzaminami gimnazjalnymi

Połowa trzecioklasistów z Gimnazjum w Żórawinie musi powtarzać egzamin. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna udowodniła im, że ściągali. Rodzice są wściekli na nauczycieli. Najspokojniej do wszystkiego podchodzą uczniowie

Afera z egzaminami gimnazjalnymi
Źródło zdjęć: © SP-GW | Tomasz Hołod

08.06.2004 | aktual.: 08.06.2004 10:39

Wczoraj do południa gimnazjum było zamknięte na cztery spusty. Dzieci wychodziły ze szkoły tyłem, albo przez płot. To z powodu wizyty dziennikarzy, którzy chcieli porozmawiać z dyrekcją o egzaminacyjnej aferze. Długo czekaliśmy pod furtką, żeby dostać się do środka. Pani dyrektor w końcu zgodziła się z nami porozmawiać.

- Nasi uczniowie ewidentnie ściągali. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna stwierdziła to na podstawie arkuszy egzaminacyjnych - tłumaczy dyrektor szkoły Mieczysława Sajdak-Sabiniarz. - Odpowiedzi się powtarzały. Widziałyśmy te testy. Dzieci siedzące w ławkach obok siebie, popełniały takie same błędy. Komisja wnikliwie to sprawdziła. Na takie argumenty my nic nie możemy powiedzieć. Nie możemy bronić dzieci. Racje komisji są nie do obalenia.

Na chusteczkach

Uczniowie przyznali się nam, że podawali sobie ściągi na chusteczkach higienicznych. - Czasem ktoś otworzył swoją pracę, tak żeby można było zobaczyć odpowiedzi - mówią chłopcy. Niektórzy nawet twierdzą, że to nauczyciele rozwiązali zadania i gotowe odpowiedzi dali uczniom. - To nieprawda - odpiera dyrektorka. - W odpowiedziach są takie błędy, że żaden nauczyciel nie mógłby tego napisać. W pytaniu o inspiracje ze starożytności, wszyscy, jak jeden mąż napisali: "perułka". Nie myślicie chyba państwo, że któryś z nauczycieli wymyśliłby taki idiotyzm?! Dzieci pisały egzamin w pięciu salach. W każdej po 27 osób. Pilnowała ich trzyosobowa komisja.

- To bardzo małe sale. Było tłoczno. Odległość między ławkami, niewielka. Procedura egzaminu jest taka, że komisja przez dwie godziny nie może wstać zza stołu, chodzić po klasie, kontrolować. Dużo trudniej wyłapać wtedy niesamodzielną pracę - mówi wicedyrektor Małgorzata Koba. - Ja siedziałam w jednej z komisji. Nic nie zauważyłam. Gdyby podawali sobie kartki, ktoś z nas by interweniował.

Nic nie widzieli, nic nie słyszeli

W sali, gdzie pisały dzieci dyslektyczne, siedział obserwator z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Też nic nie zauważył. Dziwne, że schemat powtórzył się w pozostałych czterech salach. Wczoraj wszyscy nauczyciele spotkali się na specjalnej naradzie. Wyjaśniali szczegóły egzaminu. Wszyscy twardo podkreślają, że nie zauważyli niczego niepokojącego. Rodzice są oburzeni. Ale na wieczorne spotkanie przyszła ich tylko połowa. Ci, którzy przyszli, nie chcieli rozmawiać. Ale nie ukrywali wściekłości. Podejrzewają, że nauczyciele pozwolili uczniom ściągać. - Przecież dzieci robią tylko to, na co im dorośli pozwalają. To niemożliwe, żeby we wszystkich klasach uczniowie ściągali, a nikt tego nie widział. Za to wszystko, trzeba rozliczyć nauczycieli! - powiedziała nam oburzona matka. Niektóre dzieci bały się o wszystkim powiedzieć rodzicom. - Dostałem pasem za to, że ściągałem. Tato jest na mnie wściekły - powiedział nam gimnazjalista.

Ściągać nie wolno

Jeden z ojców cały drżał, że jego dziecko nie wytrzyma drugi raz takiego stresu. Inna mama krzyczała, że to niesprawiedliwe. - A dlaczego nie pisze cała szkoła, wszystkie dzieci? Po równo. Tylko wybiórczo? To niesprawiedliwe! - pytała. - Bo komisja udowodniła córce, że pracowała niesamodzielnie - tłumaczy dyrektorka. - Poza tym ściągała. A ściągać nie wolno! Oni mają po 16 lat. Muszą to wiedzieć - skomentowała jedna z matek.

W Żórawinie od piątku nie mówi się o niczym innym. - To dramat. Takie rzeczy się tu nigdy nie zdarzały. Nasze gimnazjum należy do jednego z lepszych w województwie - mówi wójt gminy Jan Żukowski. Uczniowie ze spokojem przygotowują się do powtórki. Mówią, że mają nauczkę. - Gdybym wiedział jak to wszystko się skończy, nie ściągałbym - mówi chłopiec w okularach. Wołają na niego "Kulfon". - Nie chcę jeszcze raz przeżywać tego stresu. Jestem wściekły, bo ściągnąłem tylko jedno zadanie. Za dwa punkty. A reszta naprawdę poszła mi bardzo dobrze!

Za tydzień, 15 i 16 czerwca, egzamin napisze ponownie 52 uczniów. Prace będą oceniane w ekspresowym tempie, tak żeby gimnazjaliści piszący poprawkę zdążyli złożyć jeszcze papiery do liceum.

40 tysięcy dolnośląskich gimnazjalistów pozna dzisiaj wyniki egzaminów. Uczniowie dowiedzą sięile punktów dostali i czy w związku z tym mają szanse dostać się do wybranego liceum. Najwięcej gimnazjalistów chciałoby się uczyć w IX LO. Jeśli jutro dziecko stwierdzi, że dostało za mało punktów i nie ma żadnych szans na dostanie się do wymarzonego liceum, może wyciągnąć papiery i zanieść do innego liceum. Gimnazjaliści będą mieli na to tylko trzy dni. Między 13 a 15 czerwca. To, czy gimnazjaliści dostaną się do wybranego liceum, ostatecznie będzie można sprawdzić 1 lipca.

Postępowanie w przypadku stwierdzenia podczas sprawdzania prac egzaminacyjnych niesamodzielności rozwiązywania zadań przez zdającego lub zdających (§117 ust.5 Rozporządzenia...).

Egzaminator sprawdzający prace egzaminacyjne powiadamia przewodniczącego zespołu egzaminatorów o wszelkich zauważonych nieprawidłowościach mogących świadczyć o niesamodzielności pracy przystępującego do egzaminu. Przewodniczący zespołu egzaminatorów po zapoznaniu się z pracami egzaminacyjnymi budzącymi wątpliwości podejmuje decyzję o przekazaniu sprawy dyrektorowi okręgowej komisji egzaminacyjnej. Dyrektor okręgowej komisji egzaminacyjnej powołuje ekspertów w celu dokładnego sprawdzenia i wydania opinii na temat zgłoszonej nieprawidłowości. Dokumentację sprawy przesyła do dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i w porozumieniu z nim podejmuje decyzję o ewentualnym unieważnieniu egzaminu.

Małgorzata Agaciak, Bartłomiej Knapik

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)