Afera w Trójce. Wiceminister Janusz Kowalski: Marek Niedźwiecki był TW
Radiowa Trójka jest na ustach wszystkich, zarzuca się jej cenzurę. Marek Niedźwiecki postanowił zakończyć współpracę ze stacją, na co zareagował wiceminister Janusz Kowalski. Napisał, że dziennikarz był zarejestrowany jako tajny współpracownik komunistycznej bezpieki.
"W końcu" - tak na zakończenie współpracy Marka Niedźwieckiego z radiową Trójką zareagował wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski. Powołując się na prawicowy portal napisał, że dziennikarz był zarejestrowany jako tajny współpracownik komunistycznej bezpieki o pseudonimie "Bera".
Jak dodał polityk, dokumenty Niedźwieckiego zostały zniszczone przez bezpiekę 17 stycznia 1990 r., tuż przed rozwiązaniem SB. Na jednym wpisie Kowalski nie poprzestał.
"Jestem zwolennikiem pełnej dekomunizacji. Nikt, kto współpracował z komunistyczną bezpieką, nie powinien być wynagradzany z publicznych pieniędzy na uczelniach, w mediach publicznych czy administracji. Nawet jeżeli jest to lubiany czy ceniony dziennikarz albo naukowiec" - podkreślił.
Afera w Trójce. Reakcje polityków PiS
Przypomnijmy, że na zamieszanie w Trójce zareagowali też inni politycy obozu rządzącego. Europoseł PiS Joachim Brudziński napisał: "Szlag człowieka trafia, że jakiś pacan kosztem prezesa Jarosława Kaczyńskiego zagrał w teatrzyku Marka Niedźwieckiego. Niedźwiecki chciał odejścia z Trójki - jego prawo. Jak trzeba było złożyć oświadczenie lustracyjne też odszedł. Dziś podprowadził nadgorliwców jak leszczy, a odium ich głupoty spada na Jarosława Kaczyńskiego".
"Atakowanie prezesa Jarosława Kaczyńskiego za to, że w 10-tą rocznicę największej katastrofy, jaka spotkała nasz naród po 1945 roku, złożył wieniec pod pomnikiem swojego brata oraz na jego symbolicznym grobie na Powązkach, jest czymś barbarzyńskim. Nieważne, czy krytykują go Tusk, Pani Łepkowska czy Kazik" - dodał.
Jednocześnie skrytykował zdejmowanie ze strony radiowej Trójki informacji o wygranej piosenki Kazika. Jego zdaniem "jest albo przejawem głupoty albo czyjejś złej woli". "W wolnym kraju artysta ma prawo do swojej artystycznej (czasami niemądrej) interpretacji zdarzeń" - ocenił.
Głos w sprawie zabrał też minister kultury i dziedzictwa narodowego. Zgodził się z Brudzińskim. "Zdarza się, że niektórzy artyści śpiewają głupstwa. Nawet bulwersujące. Ale jednak bardziej bulwersujące jest zdejmowanie piosenki za 'nieprawomyślność'. To chyba jakaś prowokacja" - zaznaczył. I dodał: "Na szczęście żyjemy w wolnym kraju i minister kultury nie musi się zgadzać ze wszystkimi decyzjami władz publicznego radia".
Artyści m.in. Dawid Podsiadło nie chcą, by ich piosenki były puszczane w Trójce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl