Afera w szeregach Legii Cudzoziemskiej
Francuską opinią publiczną poruszyła kolejna afera związana z Legią Cudzoziemską. Do prasy trafiła informacja, że 18 listopada 2008 roku jeden podoficer i dwóch kaprali z 2. Cudzoziemskiego regimentu powietrznodesantowego (2REP) zostali wyrzuceni dyscyplinarnie z szeregów Legii Cudzoziemskiej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie motywy tego zwolnienia: "akty brutalności, które doprowadziły do śmierci”. Ci trzej żołnierze byli niechlubnymi bohaterami sprawy, która miała miejsce w Djibouti, podczas manewrów, w których brała udział 1. Kompania z 2REP-u. Podczas forsownego marszu w kilkudziesięciu stopniowym upale, legionista Josef Tvarusko zmarł. Oficjalną przyczyną zgonu jest udar słoneczny, który spowodował u niego atak serca.
Z pewnością taka wersja zdarzeń zostałaby utrzymana, gdyby nie informacja, która pojawiła się na stronie towarzystwa obrony żołnierzy (Adefdromil), na której podano inne przyczyny. Niestety odbiegają one znacznie od oficjalnej wersji. W środowisku związanym z Legią Cudzoziemską od wielu miesięcy krążyły pogłoski o wydarzeniach z 5 maja 2008 w Djibouti, jednakże dopiero ta publikacja rozpętała medialną burzę.
Według zebranych informacji, podczas marszu w trudnych afrykańskich warunkach, legionista Tvarusko narzekał na ból kolana. Jedyną pomocą, jaką wówczas otrzymał, były kopniaki od kaprali, mające mu pomóc w dalszym marszu. Sytuacja raczej normalna, gdyby nie warunki panujące w tym okresie w Djibouti. Jest to niewielki kraj leżący we Wschodniej Afryce na północ od granic Somalii, gdzie w okresie letnim temperatury nierzadko przekraczają 50-60 stopni w cieniu. Legionista Tvarusko był zmuszony do dalszego marszu bez możliwości ugaszenia pragnienia. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, zawartość jego bidonu została wylana na ziemię przez dowódcę sekcji, porucznika B. W tej części globu, brak wody może oznaczać tylko jedno – śmierć.
Poganiany przez kaprali i sierżanta, Słowak upadł dwieście metrów dalej. Dalsze kopnięcia, które mu zafundowano, pogorszyły dramatyczną sytuację. Legionista Tvarusko już nigdy nie powstał z ziemi. Nie pomogła pierwsza pomoc udzielona przez jednego z kaprali, który był sanitariuszem.
Po kilku dniach od zajścia, zwłoki legionisty zostało odesłane do Francji do Fort de Nogent (siedziba oddziału rekrutacyjnego Legii Cudzoziemskiej – GRLE) w podparyskiej miejscowości Fontenay sous Bois. Tam odbyły się uroczystości żałobne z udziałem rodziny ofiary, a następnie przetransportowano ciało do rodzinnej Słowacji, gdzie został pochowany przy obecności attache wojskowego Francji.
Okoliczności tej śmierci pozostawały przez wiele miesięcy w tajemnicy. Najbardziej na zatuszowaniu zależało dowództwu Legii Cudzoziemskiej ze względu na osobę porucznika B. Aktualnie, po interwencji ministra obrony Hervé Morin, prokuratura wojskowa zajęła się wyjaśnieniem wszystkich okoliczności. Zawieszonemu w wykonywaniu funkcji porucznikowi B. oraz byłemu już podoficerowi i byłym legionistom zostaną przedstawione ciężkie zarzuty z „barbarzyństwem i torturami” włącznie.
Niestety sprawa ta z pewnością nie przysporzy Legii Cudzoziemskiej zwolenników, jednakże nie jest w stanie zatrzeć doskonałej reputację, jaką się cieszy we Francji i na świecie. Jej przeciwnicy wykorzystają ludzki dramat w walce przeciw tej instytucji. Z drugiej strony to, co się zdarzyło tego feralnego, majowego dnia nie powinno mieć miejsca. Stara dewiza Legii Cudzoziemskiej: „Marche, ou crève”, „Maszeruj albo giń” czasami daje o sobie znać, w tym przypadku, przyczyniła się do niepotrzebnej śmierci.
Jacek Wist
Blog autora tekstu