Afera podkarpacka. Tak ukraińscy bracia zarabiali na agencjach towarzyskich

Pod okiem polskich służb, przez kilkanaście lat, dwaj ukraińscy bracia Aleksiej R. i Jewgienij R. zarabiali krocie na prowadzeniu agencji towarzyskich na Podkarpaciu. Wirtualna Polska dotarła do sądowych akt opisujących ich proceder w ramach zorganizowanej grupy przestępczej.

Afera podkarpacka. Tak ukraińscy bracia zarabiali na agencjach towarzyskich
Źródło zdjęć: © East News | Stanisław Kowalczuk
Sylwester Ruszkiewicz

30.05.2019 | aktual.: 30.05.2019 15:05

Bracia R. trudnili się handlem kobiet i sutenerstwem od lat 90.. Pod pozorem prowadzenia legalnych interesów, w ramach działalności gospodarczej, prowadzili kilka agencji towarzyskich na Podkarpaciu. To w tych agencjach pojawiali się znani politycy, urzędnicy i biznesmeni. Lokale miały być chronione przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, a seks-spotkania nagrywane ukrytą kamerą.

Seksinteres na Podkarpaciu

Według byłego oficera CBA Wojciecha J. na jednym z takich nagrań miał być obecny marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Ten jednak stanowczo zaprzecza, nazywając rewelacje agenta pomówieniami. Polityk PiS zawiadomił w tej sprawie prokuraturę, która wszczęła śledztwo.

Wracając do braci R. Z ustaleń śledczych wynika, że prowadzili oni co najmniej kilka agencji towarzyskich: w Rzeszowie, Stalowej Woli i Jaśle. Pod pozorem działalności artystycznej, zatrudniano w nich kobiety świadczące odpłatne usługi seksualne.

Jak wynika z wyroku Sądu Okręgowego w Tarnowie z 19 września 2017 roku, razem z braćmi – w ramach zorganizowanej grupy przestępczej – działało jeszcze 9 osób. Decyzją sądu zostali oni skazani na dość niskie wyroki, w większości 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Sąd argumentował, że wszyscy w trakcie śledztwa przyznali się do zarzucanych im czynów.

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Pominięto fakt, iż proceder trwał od 2004 do 2017 roku, a więc 13 lat, a przez agencje towarzyskie przewinęły się setki kobiet, często przymuszanych do pracy bądź nielegalnie ściągniętych z Ukrainy. Sąd wymierzył skazanym członkom grupy zaskakująco niską karę grzywny – po niewiele ponad 6 tys. zł.

Menadżer, instruktor i historyk

Z uzasadnienia wyroku, wynika że każdy uczestnik procederu miał swój zakres obowiązków.

Przykładowo: Ukrainka O.G. – wystawiała zaświadczenia o zatrudnieniu kobiet, ustalała warunki pracy, prowadziła ewidencję czasu świadczenia usług seksualnych. "Instruowała kobiety, jakie czynności seksualne należy wykonać podczas odpłatnego seksu z klientem”. Za swoją "pracę” dostała nie mniej niż 55 tysięcy złotych, biorąc połowę stawki od zatrudnionych w agencji kobiet. Pół godziny seksu kosztowało 200 złotych, godzina 250 zł.

Z kolei inny uczestnik procederu, pochodzący z Rzeszowa M.D. "sprawował funkcję menadżera i decydował o zatrudnieniu w agencji towarzyskiej” oraz "zapewniał kobietom zakwaterowanie”.

Kolejny M.P.: "udzielał kobietom w agencji towarzyskiej instruktażu, co do sposobu zachowania się w przypadku zatrzymania lub kontroli prowadzonej przez służby graniczne i inne organy uprawnione do weryfikacji legalności zatrudnienia”.

Jak wynika z akt sądowych, członkowie zorganizowanej grupy przestępczej na co dzień wykonywali przeróżne zawody. I tak: O.G. – z zawodu była technikiem farmaceutą; V.K. – był historykiem; T.R. – jubilerką, prowadząca działalność gospodarczą. Z kolei L.P. – wykonywał zawód choreografa.

Dziwne przypadki braci R.

Przypomnijmy, jak ujawniła "Rzeczpospolita”, przez lata bracia R. byli pod ochroną polskich służb, które przez palce patrzyły na ich lewy biznes. W niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach obaj nabyli polskie obywatelstwo.

Co ciekawe, ten sam sąd w Tarnowie skazał ukraińskich przestępców za udział i kierowanie grupą przestępczą w 2018 r. tylko na rok i półtora roku kary. Do tego Aleksieja przedterminowo zwolnił, darując mu cztery miesiące, bo dawał pozytywną prognozę kryminologiczną – "płacił alimenty i pracował".

Z akt sądowych, do których dotarła Wirtualna Polska, wynika, że bracia R. od 2000 r. do 2015 r. "udzielili Danielowi Ś., funkcjonariuszowi Policji Zarządu CBŚ w Rzeszowie (…) korzyści osobistej w postaci bezpłatnego korzystania z usług seksualnych kobiet uprawiających prostytucję w prowadzonych przez siebie 5 agencjach towarzyskich”. Ten sam Daniel Ś. przez długi czas ochraniał agencje towarzyskie braci R. Funkcjonariusz spędził kilka miesięcy w areszcie. Obecnie przebywa na wolności, prowadzi oficjalnie usługi detektywistyczne.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (566)