Afera na Wyspach. Dostają mandaty za parkowanie przy własnej ulicy
Mieszkańcy spokojnej uliczki osiedlowej Caxton Close w Tenterden w brytyjskim hrabstwie Kent nie kryją oburzenia. W ostatnim czasie zainstalowano system automatycznych kamer, przez co właściciele aut otrzymują mandaty w wysokości 100 funtów. W efekcie mieszkańcy de facto nie mogą parkować przed własnymi domami.
Zainstalowanie automatycznych kamer miało swoje uzasadnienie. Twierdzono, że wiele osób na długie godziny zostawia auta przy Caxton Close, w związku z czym brakuje miejsc do parkowania dla mieszkańców okolicznych domów. Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót.
Okazało się, że nawet posiadający pozwolenie na parkowanie w tej strefie mieszkańcy są karani mandatami. Do parkujących przy własnych domach właścicieli aut wysyłane są mandaty w wysokości 100 funtów (ponad 500 zł).
Odwołania od kar nie przynoszą rezultatów. Mieszkańcy są wściekli na spółdzielnię mieszkaniową, która stoi za całą sprawą i która pierwotnie tłumaczyła, że nowe przepisy mają na celu zapobieżenie przed parkowaniem przez osoby przyjeżdżające z innych części miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy Caxton Close są podwójnie oburzeni. Nie dość, że otrzymują mandaty za parkowanie przy własnych posesjach, to nowe przepisy skutecznie zniechęcają do odwiedzin członków ich rodzin i przyjaciół, obawiających się otrzymania wysokich kar za pozostawienie auta.
Najemcy twierdzą, że otrzymują kary mimo posiadania pozwoleń, a odwołania są odrzucane. Przed ustanowieniem nowych zasad mieszkańcy i goście mogli bez problemu zostawić auto na parkingu lub w innym miejscu wzdłuż cichej uliczki. Obecnie miejsca ograniczono do zaledwie 27, mimo że przy Caxton Street znajduje się 38 domów.
W ciągu pierwszych czterech tygodni funkcjonowania systemu automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych (ANPR) ukarane zostały co najmniej 23 osoby. Jedną z nich jest Robert Lake, który mieszka przy Caxton Close od 15 lat. Polega na swoich dzieciach, które przyjeżdżają, aby pomagać mu w opiece nad cierpiącą na demencję żoną.
82-latek zapłacił symboliczną opłatę 2,5 funta za roczne zezwolenie na możliwość parkowania przy ulicy. W ramach nowych ograniczeń ma mniej opcji parkowania. Ponadto jego dzieci nie mogą już zostawiać swoich aut w okolicy, co znacznie utrudnia codzienne funkcjonowanie.
- Moje dzieci przyjeżdżają opiekować się moją żoną. Córka była pierwszą osobą, która do mnie zadzwoniła i powiedziała: "Tato, dostałam mandat parkingowy". W międzyczasie mój syn dostał mandat, a później ja sam, co jest niesamowite, biorąc pod uwagę wszystkie lata, które tu spędziłem. To po prostu oburzające. Większość z nas to emeryci, którzy walczą o opłacenie rachunków za ogrzewanie - powiedział, cytowany przez dziennik "Metro".
Pan Lake próbował odwoływać się od kary, ale za każdym razem łączył się z automatyczną sekretarką. - Nie ma nikogo, z kim można porozmawiać. Ciągle mówią, żeby skorzystać z internetu, ale ja nie mam do niego dostępu. Moja żona jest chora, a moje dzieci boją się przyjeżdżać. Mają zakaz wstępu do własnej rodziny - dodał.
Domy spółdzielni mieszkaniowej w Caxton Close są zarządzane przez Clarion Housing Group. Zasady stanowią, że kierowcy muszą korzystać z oznakowanej zatoki, aby zezwolenie było ważne. Jedyną alternatywą jest teraz parkowanie na pobliskiej głównej ulicy, gdzie obowiązuje ograniczenie do zaledwie jednej godziny, co niewiele pomaga wielu opiekunom odwiedzającym mieszkańców.
Fitz Richards wprowadził się zaledwie sześć miesięcy temu i powiedział, że trzy osoby, które go odwiedziły, otrzymały już grzywny. - Jedną z osób ukaranych był mój opiekun, który codziennie jest tu przez kilka godzin. To droga publiczna, a nie teren prywatny, więc każdy powinien mieć możliwość parkowania tutaj. To wpływa na życie ludzi. Inni zapłacili grzywny, ale powiedziałem im, żeby tego nie robili. Przedstawiciele Clarion mówią, że to nie zależy od nich, ale kamery są na ich budynkach. Kiedy mają 20 lub 30 osób narzekających na to samo, powinni zająć stanowisko.
39-letnia Angela Clark została dwukrotnie ukarana grzywną, mimo że miała pozwolenie na parkowanie. - Kamery miały być sposobem na zniechęcenie ludzi do parkowania tutaj i chodzenia główną ulicą. Nie tylko musimy płacić za pozwolenie na parkowanie każdego roku i kamery, ale także płacimy za mandaty. Moje odwołanie zostało odrzucone, ponieważ mówią, że nie jestem zarejestrowana, ale przecież jestem i mogę to udowodnić - powiedziała sfrustrowana mieszkanka.
Z kolei 67-letni Raymond Bridges przyznaje, że zasady sprawiły, że czuje się odizolowany, ponieważ jego bliscy są teraz ostrożni. - Członkowie naszej rodziny przyjeżdżali i odwiedzali nas regularnie, ale teraz boją się z powodu tego, co się dzieje. Kiedy po raz pierwszy się tu przeprowadziliśmy, było to miejsce tylko dla osób powyżej 55. roku życia, więc było wielu starszych ludzi, którzy nie mieli samochodów, nigdy nie było problemu - przyznał. - Teraz każdy może tu mieszkać, więc są ludzie z dwoma lub trzema samochodami i furgonetkami roboczymi. Czasami nie ma zatoczek, w których można zaparkować, więc musisz korzystać z drogi, ale teraz nie możesz, więc sytuacja nie jest zbyt zadowalająca.
Rzecznik Clarion mówi, że egzekwowanie przepisów dotyczących parkowania zostało wprowadzone, aby "uniemożliwić nierezydentom korzystanie z parkingu w celu odwiedzenia głównej ulicy".
- Kiedy to się stało, napisaliśmy do mieszkańców, aby poinformować ich, w jaki sposób mogą zarejestrować swój pojazd w celu uzyskania pozwolenia, a także pozwolenia dla wszystkich odwiedzających. Wprowadzamy tymczasową przerwę w egzekwowaniu przepisów dotyczących parkowania i będziemy rozmawiać z mieszkańcami, aby upewnić się, że wiedzą, jak ubiegać się o pozwolenie dla siebie i dla odwiedzających oraz czy potrzebują w tym wsparcia. Następnie będziemy nadal monitorować sytuację i skonsultujemy się z mieszkańcami.
Przedstawiciele firmy National Parking Enforcement Ltd, która jest odpowiedzialna za wystawianie mandatów, nie zdecydowali się na komentarz w tej sprawie.